Kasia
Dzisiejszy dzień zapowiadał się wspaniale. Świeciło słońce,a temperatura była na plusie(szczerze,to wolałam,żeby pogoda była zimowa).
Już po śniadaniu Domen zaprosił mnie na spacer. Założyłam moją granatową kurtkę,jasne rurki oraz czarne koturny.
Hm..może zbyt elegancko,jak na zwykły spacer? Porzuciłam jednak tą myśl widząc mojego chłopaka ubranego równie dostojnie. Zawiązał mi oczy jakimś szalikiem.
-Idziemy-oznajmił i złapał mnie za rękę.
Uśmiechnęłam się tylko- nie zamierzałam wypytywać go,dokąd mnie zaprowadzi,pomimo tego,że byłam bardzo podekscytowana. Wsiedliśmy do samochodu i Peter (bo kto inny) gdzieś nas zawiózł. Szliśmy przez pewien czas,a potem poczułam,że bracia mnie podnoszą.
-Proszę,nie róbcie niczego głupiego- błagałam,gdy mną bujali.
Usłyszałam podstępny śmiech.
Czułam,jak wiatr delikatnie uderza mnie w twarz. Chyba wchodziliśmy po schodach,bo w pewnym momencie Pero potknął się
-Ale z ciebie łajza!- skarcił go mój chłopak
Zachichotałam.
-Jesteśmy na miejscu!-ogłosił najstarszy Prevc-ja już idę
Najmłodszy z braci odwiązał mi oczy. Rozejrzałam się. Staliśmy na szczycie wielkiej skoczni narciarskiej,z której był piękny widok na miasto. Weszliśmy na belkę,a ja nie mogłam oderwać wzroku od bajecznej panoramy.
-Tutaj jest ślicznie!-krzyknęłam wreszcie
-Właśnie dlatego cię tu zabrałem-odparł-jesteś dla mnie wyjątkowa-dodał
Spojrzałam na niego.
-Serio?-udałam zdziwienie
-Kurczę,Kaśka,zakochałem się w tobie jak wariat, rozumiesz?!
Jego oczy zabłyszczały i wlepiły się w moją twarz.
-Dzięki za wszystko kochanie
-A może coś więcej?-poruszył sugestywnie brwiami
-Oj chodź tu kretynie-zaśmiałam się
Objął mnie swoim ramieniem i nasze usta złączyły się w pocałunku. Myślałam,że zaraz spadniemy z tej belki,ale na szczęście Domen mocno mnie trzymał i sam też uważał,by się nie ześlizgnąć. Ku mojemu zaskoczeniu zaczął pruszyć śnieg.
-To musi coś znaczyć- oderwał się na chwilę od moich ust.
Objęłam go rękami i włożyłam dłonie pod jego koszulkę. Nie chciałam tak się zachowywać w miejscu publicznym,a to uczucie było silniejsze ode mnie. Domiś zresztą nie miał nic przeciwko i sam również włożył ręce pod mój podkoszulek. Błądziliśmy więc nawzajem dłońmi po naszych ciałach. Po kilku minutach wyjęłam ręce spod jego bluzy i wtuliłam się w niego. Siedzieliśmy tak trochę wpatrując się w niebo.
W pewnym momencie ścisnął mocno moją dłoń i spojrzał mi prosto w oczy. Był to gest nieco tajemniczy,ale póki przy mnie jest,niczego się nie boję. Wiedziałam,że chce porozmawiać o czymś ważnym. Chwilę z tym zwlekał,przez co wzięło mnie lekkie zdenerwowanie.
-Zawsze starałem się pojąć sens miłości,o co w tym tak w ogóle chodzi. Dzięki tobie zrozumiałem,że jest to najpiękniejsze uczucie na świecie,którego po prostu nie da się opisać. Inni się ze mnie śmiali,ale ja chciałem poczekać na tę prawdziwą miłość. Jednak,gdy spotkałem cię na swojej drodze,od razu wiedziałem,że to ty jesteś tą jedną z siedmiu milionów dziewczyn. I co prawda bałem się tego powiedzieć,ponieważ to obietnica,a ja słowa dotrzymuję,ale to właśnie ty jesteś tą osobą,którą kocham. Bardzo kocham i nie oddam nikomu-wypowiedział to powoli,jakby zastanawiał się nad każdym wyrazem. Muszę przyznać,że się wzruszyłam. To nie były słowa,które wykłuł na pamięć,żeby mi zaimponować. On mówił to,co do mnie naprawdę czuł. Był szczery, to płynęło prosto z jego serca.
-Ja też cię kocham Domen-szepnęłam- a na innych nie zwracaj uwagi. Prawdziwy facet to nie ten,który ma wiele kobiet,tylko ten,który ma jedną i potrafi sprawić,żeby była szczęśliwa.
Widziałam,jak jego oczy się zaszkliły- z moich już zdążyło polecieć kilka łez. Wtuliłam się w mojego chłopaka i bez zbędnych słów oddałam się radości,jaką w tej chwili odczuwałam.
Resztę popołudnia spędziliśmy w restauracji. Kiedy udałam się do
łazienki,sprawdziłam szybko Facebooka.
Pierwszy post,który rzucił mi się w oczy sprawił,że mój dobry humor zniknął,a moje ciało przeszedł dreszcz.
A tak brzmiał nagłówek tekstu: Słoweński skoczek narciarski Peter Prevc ranny w wypadku samochodowym. Bez większego zastanowienia wybiegłam z łazienki, potrącając po drodze kilku ludzi. Domen właśnie płacił za nasz obiad. Kiedy zobaczył mnie w takim stanie,wstał z krzesła,a jego oczy przybrały kształt pięciozłotówek.
-Kasia,co się stało?!-spytał zaskoczony
Pokazałam mu telefon. Jego gałki były teraz co najmniej dwa razy większe niż wcześniej.
-O MÓJ BOŻE- powiedział tylko
Co się działo potem? Pojechaliśmy autobusem do szpitala. Peter miał jakieś badania i trzeba było czekać,lekarze nie chcieli nic więcej powiedzieć. Mama Prevca wyjechała wczoraj wieczorem do jakiejś ciotki i pewnie jeszcze nie wiedziała o zdarzeniu,a Cene przyjechał przed nami. We trójkę staliśmy w milczeniu. U obu braci widziałam zdenerwowanie i bałam się odezwać,a zresztą to i tak nie było co mówić. Wreszcie wyszedł doktor,z jego twarzy nic nie wyczytałam. Podszedł do nas i rzekł:
-Pacjent jest przytomny,ma złamaną rękę i jest mocno poturbowany. Kilka następnych dni spędzi w szpitalu. Dziś może go odwiedzić jedna osoba.
Domen i Cene zaczęli kłócić się o to,który z nich pójdzie.
-W takim razie zapraszam panią-zwrócił się do mnie pracownik szpitala. Poszłam.
Pero leżał na końcu sali,obok innego młodego chłopaka,który widocznie miał skręconą nogę. Nie zwracałam jednak na niego uwagi. Zbliżyłam się do łóżka Prevca,a on spojrzał na mnie. Wyglądał nieco mizernie,był blady i przestraszony. Jego lewą rękę zdobił biały gips,a twarz miał całą podrapaną. Gdy mnie zobaczył,na jego twarzy pojawiło się zdziwienie i lekki grymas.
-Co ty tu robisz?-spytał
-Spokojnie,nie chciałam wcale tu przychodzić,ale mniejsza o to, lepiej gadaj,jak to się stało-wskazałam na jego górną kończynę
-Jakiś gość we mnie wjechał,chyba był pijany,ale sam nie wiem,bo na kilka sekund straciłem przytomność-wytłumaczył
-Ciesz się,że już po sezonie-odparłam
Miałam już sobie pójść,kiedy powiedział:
-Ale przyznaj,że się o mnie bałaś.
-Wiesz,nie jesteś mi obojętny- rzuciłam,a widząc jego uśmieszek dodałam-ale to nie zmienia faktu,że za tobą nie przepadam
Pożegnałam się i odeszłam. Szczerze,to myślałam,że będzie w gorszym stanie. Wychodząc z sali zostałam napadnięta przez Domena i Cene. Wyjaśniłam im,że wszystko w porządku i byli już spokojni.
Wróciliśmy do domu. Miałam zadzwonić do mamy,ale pewien siedemnastolatek chwycił mnie,przerzucił przez swoje ramię, postawił z powrotem na ziemi i oznajmił,że pogramy z karty. Dla podkręcenia zabawy wymyślił,że przegrany będzie musiał wykonać zadanie wymyślone przez pozostałych. Tym też sposobem wykręcił się z przygotowania obiadu,zamówił pizzę i każdemu zrobił kisiel. Muszę przyznać,że bracia byli dobrzy w tą grę. Dlatego też pierwszą zagrywkę przegrałam. Moja kara polegała na zadzwonieniu do Laniska i wyznaniu mu miłości,z możliwością odwołania tego po dwudziestu minutach. No dobra,mogli wymyślić coś gorszego. Zrobiłam to(chyba załapał,że żartowałam). Po kolejnej partii (którą przegrał mój chłopak) napisałam,że to ściema.
Tak właśnie przeminął nam czas do wieczoru. Około dwudziestej trzeciej siedziałam na łóżku Domena,podczas gdy on jeszcze się rozciągał (zaniedbał popołudniowy trening,a przecież nie mógł wyjść z formy). Sama po chwili się przyłączyłam (byłam nieźle rozciągnięta,ponieważ jako mała dziewczynka chodziłam na gimnastykę).
-Ślicznoto moja-powiedział opierając ręce na moich biodrach
-Idę już-odparłam nieco zawstydzona i odwróciłam się do niego- za dużo przeżyć,jak na jeden dzień
Jeśli chcesz, prześpij się u mnie-zaproponował- chyba wolisz mieć towarzystwo,no nie?
-Dobra,ale bez żadnych numerów- spojrzałam na jego niewinną twarz- chcę się wyspać
Z początku plan był taki,że Prevc śpi na podłodze,ale szkoda mi go było,więc leżeliśmy na jednym łóżku. Objął mnie w talii,a ja delikatnie odsunęłam się na krawędź.
-Mówiłam ci coś-mruknęłam
-Dobrze,dobrze kochanie-odrzekł ziewając
-Kochanie?-zdziwiłam się
-Kotku-wyszczerzył się i zamknął oczy
Nim się obejrzałam,odpłynęłam. W końcu byłam ogromnie zmęczona.
Zuzia
Obudził mnie dźwięk silnika. Czyżby rodzice dopiero teraz wrócili? A może spali u babci i przy okazji wzięli moich braci? Andi mruknął coś przez sen, wtulił się we mnie i powrócił do spania. Ależ on jest uroczy. Zegar na szafce wskazywał godzinę 6:30. Nie opłaca mi się zasypać, bo za 10 minut dzwoni mój budzik. Wyplątałam się z objęć mego lubego, wzięłam ubrania i najciszej jak potrafiłam, udałam się do łazienki. Kiedy wróciłam do pokoju Andi dalej spał, ale postanowiłam bo nie budzić. Niech się wyśpi. Zostawiłam mu karteczkę:
Nie martw się Aniele. Poszłam do szkoły. Kocham Cię. Zuzia
Dzisiaj na pierwszej lekcji miałam polski. Najgorsza i jednocześnie najluźniejsza lekcja. Gościówa nie zwraca na nas i tylko cały czas prowadzi monolog. Była mniej więcej w połowie lekcji, kiedy poczułam, że mój telefon zawibrował. Starając się zrobić to niezauważona, sprawdziłam, kto się do mnie dobija.
Anioł❤: Żeby tak wyjść bez pożegnania😳
Żabcia💕: Zbyt słodko wyglądałeś, żeby cię budzić
Żabcia💕: Jeżeli odbębnisz trening i wpadniesz po mnie, to zabiorę cię do kawiarni w ramach nagrody za rano. Co na to powiesz?
Anioł❤: Mi pasuje
Anioł❤: Idę dzisiaj trenować na siłowni💪
Żabcia💕: To zasuwaj
Żabcia💕: Pa. Kocham Cię
Anioł❤: Ja Ciebie też💞
Ależ on jest cudowny.
-Z kim tak piszesz?-rozejrzałam się. Pytanie od Lidii. W końcu, kiedy nie ma Kasi siedzimy razem
-Z chłopakiem.
-Tym z Niemiec?
-Tak, a co?
-A on przypadkiem nie powinien być teraz w szkole?
-Po pierwsze: ma 20 lat więc już nie chodzi do szkoły. Po drugie: teraz jest w Krakowie
-Hehehe. Szalejesz. Poznam go?
-Nie wiem czy on będzie chciał, żebyś go poznała. Ale jeżeli się zgodzi, to nie widzę problem-uśmiechnęła się
Następne lekcje strasznie mi się dłużyły. Nie mogłam się doczekać, aż pokażę Andi'emu moją ulubioną kafejkę. Tak jak się umówiliśmy po lekcjach czekał na mnie przy drzwiach. Rzuciłam się w jego ramiona i uściskałam z całych sił.
-Aż tak się stęskniłaś?- był wyraźnie rozbawiony moją reakcją
- Myślisz, że łatwo mi było cię dzisiaj rano zostawić bez buziaka? A teraz chodź, bo zaraz tłumy będą opuszczać budynek.
Po drodze rozmawialiśmy o wielu rzeczach. Andi powiedział, że niedługo będzie musiał wrócić na trochę do Niemiec.
-Niby trenuję tu-tłumaczył-ale muszę też ćwiczyć na skoczni.
-Rozumiem. W tym sezonie będziesz najlepszy-stwierdziłam z przekonaniem-Kiedy jedziesz?
-Za dwa tygodnie. Ale nie martw się. Kiedy tylko będziesz miała luz w budzie porywam cię-mrugnął
Dotarliśmy do kawiarni. Unosił się tu mój ulubiony zapach czekolady i sernika. Na moją twarz mimowolnie wypłynął uśmiech. Usiedliśmy w głębi pomieszczenia, tak, aby nie rzucać się w oczy. Po chwili podeszła do nas pani Jadzia-właścicielka kawiarni.
-Co podać gołąbeczki?
-Ja poproszę to co zawsze. Andi-zwróciłam się do chłopaka po niemiecku-co bierzeszml
-Zdaję się na ciebie-achhhh..... Czemu on jest taki idealny?
-W takim razie, pani Jadziu, dwa razy sernik, raz czekolada, a raz zielona herbata.
Kiedy dostaliśmy swoje zamówienia, Andreas nie mógł się powstrzymać przed chwaleniem zdolności kulinarnych starszej pani. Zapłaciliśmy i udaliśmy się w kierunku mojego domu. Szliśmy przez starówkę, gdy ktoś rzucił się na mnie z piskiem.
-Nie mówiłaś, że znasz Andreasa Wellingera!!!!-darła się Lidzia
-No znam. To mój chłopak- mruknęłam
-Kobieto i ty dopiero teraz mi o tym mówisz?!?!?!?! Sądzisz, że mogę zrobić z nim wywiad na bloga?
-Nie ja o tym decyduję. Jak chcesz możesz go spytać.
-Hej Andi-błyskawicznie przerzuciła się na angielski-Mogę przeprowadzić z tobą wywiad na mojego bloga?
-Emm.... Cześć? Myślę, że możesz. -Genialnie! Możemy się spotkać jutro u Zuzi?
-Mi nie przeszkadza-powiedziałam- O której?
-Hmmm.... Pasuje 16:20?
-Pewnie- przytaknął mój misio
-To pa-Lidka zaczęła się oddalać
-Tylko nikomu nie mów, że tu jest!-krzyknęłam za nią
W domu byliśmy po 10 minutach. Zdjęliśmy kurtki i szaliki, buty odstawiliśmy w kąt. Z kuchni docierał do mnie zapach pieczeni. Kolacja minęła w miłej atmosferze. Mama jeszcze nie wie, o wyjeździe Niemca na trening, ale niedługo trzeba będzie jej powiedzieć. Pozmywaliśmy naczynia i poszliśmy do sypialni. Wycięczeni całym dniem zasnęliśmy.
____________________________________
A dzisiaj pierwszy w tym sezonie konkurs PŚ w Wiśle!
Niestety nie wystąpi w nim Pero,ponieważ postanowił wycofać się na kilka dni,mówiąc:
"Najpewniej zrobię sobie dwa dni całkowitego odpoczynku od sportu,bo mam go trochę dość. Kiedy nic ci się nie udaje, najlepiej jest,gdy tego już nie robisz."
Jednak mamy dobrą wiadomość-
dziś zobaczymy skok Gregora Schlirenzauera,który wraca do gry!
No i oczywiście trzymamy za naszych kciuki!
Całusy!
Kasia i Zuzia
CZYTASZ
Zielona lampka,czyli w drodze do miłości
FanfictionOne- proste nastolatki z Krakowa Oni- najpopularniejsi skoczkowie na świecie Co ich połączy? Szaleństwo,optymizm, dziecinność i coś jeszcze... *napisane 2016 - 2017*