Koniec LGP

432 23 6
                                    

Narrator
Wakacje nieubłaganie zbliżały się do końca, aż w końcu nadszedł ten smutny dzień ostatniego weekendu przed początkiem roku. Oczywiście jednak miały odbyć się jeszcze zawody kończące sezon letni i na których mieli być uhonorowani najlepsi skoczkowie tego lata.
Zuzia
Dzień zaczęłam tak jak zawsze przez te wakacje, czyli w ramionach mojego misia. Było mi tu bardzo wygodnie, lecz niestety musiałam obudzić mojego śpiocha, żeby nie spóźnił się na serię treningową. I wtedy do mnie dotarło, że już jutro będzie ostatni poranek, kiedy obudzę się z moim złotowłosym skarbem. Mimowolnie łzy zaczęły przecinać moje policzki. Chyba właśnie to sprawiło, że Andi otworzył swoje piękne oczy. Wydaje mi się, że przestraszył się trochę na widok mnie płaczącej i to na dodatek tak wcześnie rano, więc mocno mnie objął i zapytał:

-Co się stało kochanie? Miałaś zły sen?-był autentycznie przerażony

- Nie misiu. Po prostu uświadomiłam sobie, że kiedy jutro wsiądę w samolot do Polski, zobaczymy się dopiero na święta-pociągnęłam nosem

- Ej, skarbie, nie płacz. Wiesz, że coś wymyślę, żeby się z tobą zobaczyć. Poza tym, Werner chce żebym skakał jak najlepiej, a dobrze skaczę tylko kiedy wiem, że wszystko u Ciebie w porządku. A przekonać się o tym mogę tylko na własne oczy-puścił mi oczko-A tak z innej beczki, chyba nie liczyłaś, że na balu na rozpoczęcie sezonu, pojawię się bez ciebie, co?

Szczerze się uśmiechnęłam. Tylko on w pare sekund potrafi poprawić mi humor.

-Chyba gdzieś w głębi duszy wiedziałam, że nie dasz mi spokoju-sprzegałam mu lekką sójkę w bok

Teatralnie złapał się za miejsce gdzie trafił mój łokieć i zaczął udawać zgon. Aby jeszcze bardziej poprawić atmosferę, wyciągnęłam telefon i udałam, że dzwonię po pogotowie. Miałam właśnie zacząć "składać fałszywe zeznania" kiedy zostałam przewrócona na plecy i pocałowana. Oddałam krótkiego całusa i wygoniłam Andi'ego do łazienki. On też musi się ogarnąć na trening. Wyszliśmy z pokoju razem, trzymając się za ręce i napawając ostatnimi godzinami bliskości. Serię treningową wygrał Kot. Trzeba mu przyznać, że sezon letni idzie mu sto razy lepiej niż zimowy. Potem w próbnej, którą obejrzałam z Kasią zajadając się goframi, zwyciężył Michael. Zaczęli się powoli schodzić ludzie, więc udałyśmy się do wioski skoczków. Nigdzie nie mogłyśmy znaleźć naszych chłopców, aby życzyć im powodzenia, więc tylko bez celu snułyśmy się między domkami, czasem tylko witajaąc się z jakimś skoczkiem. I pewnie robiłybyśmy to nadal, gdyby nie dźwięki dobiegające z domku Polaków. Zaintrygowane otworzyłyśmy drzwi, a tam Austriacy, Słoweńcy, Niemcy, Norwegowie i oczywiście "właściciele" pomieszczenia-Polacy siedzieli sobie w dużym kole na podłodze w okół.... planszy do gry w Monopoly. Załamało mnie to całkowicie, bo od pół godziny szukam Andreasa, a on najzwyczajniej w świecie gra w Monopoly,więc kiedy wszystkie głowy odwróciły się w kierunku otwartych drzwi, niczym aktorka, opuściłam pokuj. Usłyszałam tylko w tle jak Kaśka ochrzania Domen za to, że "nie powiedzieli nam gdzie będą i zmarnowałyśmy przez nich pół godziny na łażenie bez sensu". Usiadłam na ławce przed domkiem, a z mojego oka wypłynęła łza. Po chwili o czułam jak ktoś zamyka mnie w mocnym uścisku.

- Kochanie, czemu płaczesz?

- Martwiłam się, bo nie udbierałeś telefonu ani nie powiedziałeś mi gdzie jesteś. Bałam się, że ktoś ci coś zrobił-wtuliłam głowę w jego tors

- Jak widzisz nic mi nie jest, a teraz chodź. Musimy ich obegrać zanim rozkradną moją kasę.

Udało nam się wygrać, co jest wielkim sukcesem, gdyż razem z nami grali Słoweńcy. Niestety zbliżał się konkurs, więc musieliśmy się pożegnać z chlopakami. Życzyłyśmy im powodzenia i udałyśmy się w kierunku "dmuchanej bramki". Cały konkurs przebiegał sprawnie. Wygrał Stoch, drugi był Kraft, a trzeci Andi. Pogratulowałyśmy im, a później nastąpił moment dekoracji zwycięzców konkursu. Dostali małe bukieciki kwiatków i jakieś misie. Potem nadszedł czas na uhonorowanie trzech najlepszych zawodników sezonu letniego. Przed tym konkursem prowadził Kot, więc moje zdziwienie było ogromne, kiedy wyczytano go jako pierwszego, do zajęcia najniższego stopnia podium. Ale w sumie, można było przewidzieć, że spadnie w klasyfikacji, bo ten konkurs kompletnie zawalił. Osiągnęło jednak apogeum, kiedy Domen został wyczytany jako drugi, ponieważ to oznaczało, że Andi będzie pierwszy. Odegrano hymn Niemiec, a mi się aż łezka w oku zakręciła, kiedy przypomniałam sobie ile trudu mój kochany Niemiec włożył w to zwycięstwo. Codzienne treningi, godziny spędzone na analizowaniu skoków i korygowaniu błędów. Zdecydowanie mu się to należało. Po konkursie przeszliśmy się nad rzeczkę. Oczywiście po drodze wstąpiliśmy do hotelu i przebraliśmy w stroje kąpielowe (Andi, jak zawsze zresztą, twierdził, że lepiej mi bez niego), ponieważ wciąż było ciepłe lato, a górska woda wyglądała tak przyjemnie.... Pobawiliśmy się trochę w wodzie, ale kiedy zaczęło się ściemniać wróciliśmy do hotelu. Jak się okazało, w pokoju Polaków, w najlepsze trwała impreza kończąca sezon. Od razu kiedy usłyszałam muzykę, poprosiłam Andi'ego:

Zielona lampka,czyli w drodze do miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz