Obudziły mnie dziwne dźwięki. A raczej jęki. No tak,Zuzia nie dotrzymała słowa. Nie chciałam im przeszkadzać,więc niewiele myśląc wyszłam z kołdrą z pokoju. Nawet mnie nie zauważyli. Na szczęście miałam na sobie moją bluzę i dresy (piżamę miałam na spodzie walizki,a komu wieczorem chciałoby się w niej grzebać),więc przynajmniej nie paradowałam w samej koszuli nocnej. Położyłam się na kanapie,stojącej na korytarzu. W kieszeni bluzy znalazłam telefon,była 4:47. Może pośpię jeszcze z półtorej godziny. Zasnęłam.
-Kasia?-Usłyszałam i od razu zerwałam się na równe nogi. Moje kończyny zaplątały się jednak w kołdrę i upadłam na ziemię. Podniosłam wzrok. Nade mną stał Peter. No dobra,mogło być gorzej. Słoweniec pomógł mi wstać nie powstrzymując się od śmiechu.
-Odbiło ci?-spytał wreszcie-co ty tu robisz?
-Śpię-powiedziałam ze złością
-Nie masz własnego pokoju?
-Dzielę go z Zuzią,która spała z Andim!
-Biedactwo,jak chcesz,możesz pospać u mnie,bo i tak idziemy z Tepesem pobiegać
-A która godzina?
-Wpół do szóstej
-Dobra,idę
Zaprowadził mnie do pokoju i oddał kluczyk. Miałam jeszcze jakąś godzinkę,więc położyłam się i zamknęłam oczy. Po czerdziestu minutach stwierdziłam,że wystarczy mi tego snu i wróciłam do siebie. Moja przyjaciółka razem ze swoim chłopakiem jeszcze spali,więc ja postanowiłam zająć łazienkę. Z Maćkiem umówiona byłam dopiero na dziesiątą, więc miałam trochę czasu. Zdążyłam się umyć i ubrać. Zeszłam na dół, aby poczekać na Polaka. Po drodze spotkałam Słoweńców,którzy już wyjeżdżali na spotkanie. Pożegnałam się z nimi i pomyślałam,że już jutro jadę do domu Prevców. W pokoju zastałam Zuzię, która najwidoczniej dopiero się obudziła,a jej chłopak gdzieś wyparował (szczerze nie obchodziło mnie gdzie) Oczywiście musiałam ją ochrzanić za dzisiejszą noc. Przeprosiła mnie,ale nie ukrywała zadowolenia. Zjadłam coś na szybko i wyszłam.
W holu czekał już na mnie Maciek. Przywitaliśmy się i poszliśmy na parking. Wsiedliśmy do jego samochodu i pojechaliśmy na stok. Na miejscu nie było zbyt dużo ludzi. Pewnie przybędzie ich po południu. Poszliśmy do wypożyczalni. Oczywiście nie obyło się bez śmiechu, jednak już po chwili miałam nałożone buty. Udaliśmy się na najwyższe wzniesienie,które nieco mnie przeraziło. Założyliśmy narty i poczułam się niepewnie.
-Najpierw zjedziemy razem,powoli-rzekł mój towarzysz i podał mi rękę
-Okey,może się nie zabiję
Ruszyliśmy. Jechaliśmy pługiem,by nie nabrać dużej prędkości. Muszę przyznać,że nieźle mi poszło i następne zjazdy były już o wiele szybsze i lepsze technicznie. Po trzech godzinach poszliśmy na gorącą czekoladę. Smakowała niebiańsko.
-I jak ci się podobało?-spytał mój towarzysz
-Było wspaniale! Dzięki,że poświęciłeś mi swój czas
-Nie ma za co,cała przyjemność po mojej stronie-puścił mi oczko i łyknął ciepłego napoju. Jego górną wargę pokryła warstwa bitej śmietany,więc chwyciłam serwetkę i mu ją wytarłam chichocząc przy tym
Posłał mi cwany uśmiech i wziął na palec trochę swojej śmietany,a następnie przetarł nim po moim nosie -Grabisz sobie Kocie!-zwróciłam się do niego myśląc,jak też się odwdzięczyć
Był jednak na tyle miły,że zapłacił za mnie, więc przestałam knuć. W hotelu panowała cisza-no tak,nie było Słoweńców. W pokoju było pusto,dlatego poszłam do mieszkania Kota, Stocha i Żyły.
Kamil i Piotr siedzieli na łóżkach i słuchali muzyki.
-Hej-rzucili zdejmując słuchawki
-Cześć-odprałam
-Co robimy?-spytał Maciek
-Hmm..może pogramy w "prawda czy wyzwanie"? Ten,kto nie wykona zadania, stawia pozostałym paczkę Lays'ów-zaproponował Żyła
I się zaczęło
-Dobra,ja zaczynam-oznajmił Stoch i spojrzał na mnie
-Prawda-oczywiście że wolałam prawdę! Przecież niewiadomo jakie wyzwanie by mi wymyślił
-Jakbyś nazwała uczucie pomiędzy tobą,a Domenem?
-Jesteśmy w związku i bardzo się lubimy-powiedziałam
-Nie kochacie się?-dociekał
Nie,to znaczy...nie wiem,ale raczej nie.
Reszta zabawy poszła normalniej,nie licząc tego,że ten idiota Piotrek kazał Maćkowi mnie POCAŁOWAĆ. Na szczęście w policzek. Kot przelotnie cmoknął mnie swoimi ciepłymi ustami. Trochę dziwnie się poczułam,gdyż właśnie pocałował mnie dwudziestopięciolatek... (mniejsza,że uważałam go za dziecko,tak jak i wszystkich skoczków).
Przegrał Kamil,który wymiękł na zadaniu ode mnie. Miał on zjechać windą na parter wrócić schodami w ciągu minuty. Zajęło mu to niecałe dwie. Podziękowałam chłopakom i opuściłam ich siedzibę. Kiedy weszłam do swojego lokum, Zuzia siedziała na kanapie i zaczęła się na mnie dziwnie gapić.
-Co jest?-spytałam nieco zdyszana,bo wbiegłam po schodach
Przyjaciółka pokazała mi telefon,który trzymała w ręku. Na ekranie widniało zdjęcie,przedstawiające mnie i Maćka na nartach. Obydwoje mieliśmy głupie miny i byliśmy do siebie przytuleni. Widocznie wstawił to na swojego Instagrama. Zaraz,coo?!? O kurde,no to się porypało.
-Kurczę,wyjaśnię ci to-zaczęłam
-Lepiej wyjaśnij Domenowi-przerwała mi zirytowana współlokatorka
Niczym torpeda wybiegłam z pomieszczenia,wpadając na grupkę Norwegów. Wbiegłam do królestwa trzech Polaków i wykrzyczałam:
-Maciek,musimy pogadać!
-Uuuu,szykuj się stary,jest mocno wkurzona-ostrzegł go Żyła,a ja nie chciałam już nawet komentować jego głupoty
Wywołany poszedł ze mną na korytarz. Usiedliśmy na kanapie,na której dziś spałam.
-Czemu wstawiłeś nasze zdjęcie na Instagrama?-zaczęłam
-Noo,fajnie wyszło,więc..
-Musisz je usunąć,zanim Domen zobaczy!
-Zgoda,sory,ale nie pomyślałem o tym.
-Dobra,nie się nie stało,wykasuj je i będzie po sprawie.
Chłopak zrobił to przy mnie. I Odetchnęłam z ulgą.
-Przepraszam za ten wybuch złości,po prostu się zdenerwowałam.
-Miałaś prawo.
-Zapomnijmy o tym,cześć.
Ruszyłam z powrotem do siebie. Wyjaśniłam wszystko Zuzi,chociaż wcale nie miałam na to ochoty. Przez resztę dnia siedziałyśmy i oglądałyśmy komedię romantyczną. W pewnym momencie ktoś zapukał do drzwi.
Poszłam je otworzyć. Ujrzałam Norwega-Daniela Andre Tandego,nazywanego przez nas Jeleniem. Chłopak uśmiechnął się i powiedział:
-To chyba należy do ciebie-podał mi srebrny kolczyk w kształcie konia
-Faktycznie,jest mój-odpowiedziałam lekko speszona
-Wypadł ci,jak we mnie wbiegłaś-dodał ze śmiechem
-A no tak,sory,spieszyłam się.
-Spoko,lecę już,pa.
-Pa.
Dziwne,ale dobrze,że ktoś go znalazł. Nawet nie zauważyłam,że zniknął. Wieczorem zadzwonił do mnie Domen. Bezpiecznie dotarli do domu. Na szczęście nie widział tego posta-kamień z serca! Podobnie jak ja,nie mógł się doczekać jutra,czyli mojego przyjazdu do Kranja. Miałam pojechać z Peterem o 9:00,a jeszcze przede mną sporo pakowania,więc kończę....Zuzia
W nocy znowu oddałam się przyjemności z moim Miśkiem. To on nalegał,ale ja nie miałam nic przeciwko. Drzemaliśmy długo,a gdy się obudziłam,Kasi nie był w pokoju. Może pozazdrościła i poszła do Domena? Dochodziła dziewiąta. Andi zwlókł się z łóżka i pocałował mnie w czoło.
-Muszę iść pobiegać Żabciu,zaspałem-rzekł tylko i zostawił mnie samą
Zaraz też wróciła moja współlokatorka. Była ubrana,uczesana. Hmmm... Jeszcze bardziej zdziwiło mnie,kiedy ubrała się w spodnie narciarskie. Ona jednak w pośpiechu wytłumaczyła,że powie jak wróci. Westchnęłam tylko. Co też jej odbiło? Przecież Słoweńska ekipa miała wyjechać z samego rana! Zrobiłam sobie śniadanie i w leniwym tempie wzięłam prysznic. Po południu poszłam do pokoju Niemców,ponieważ wcześniej mnie tam zaprosili. Graliśmy w "zgadnij kto to". Było całkiem zabawnie,chociaż niektóre niemieckie imiona trudno mi było wymówić. Po skończonej grze udaliśmy się z Andreaskiem na spacer. Wróciliśmy po kilku godzinach, ponieważ zrobiło nam się zimno. Godzinę po mnie pszyszła Kasia. Była taka wesoła i radosna. Opowiedziała mi o całym dniu. Faktycznie,fajnie go spędziła,ale gdyby Domen się o tym dowiedział,nie byłby zadowolony. Wyjaśniła jednak,że to był tylko przyjacielski wypad. Na tym musiałyśmy skończyć naszą rozmowę, bo spieszyłam się na samolot. Rozmawiałam wcześniej z rodzicami i zgodzili się, pod warunkiem, że nie zaniedbam nauki i podciągnę się z Niemieckiego ( w końcu będę mieszkać z Niemcem pod jednym dachem). Maszyna wylądowała. Andreas poszedł po nasze walizy do luku bagażowego, a ja starałam się odnaleźć moją rodzinę. Mama obiecała, że nie weźmie chłopaków, żeby zrobić im niespodziankę. Zobaczyłam mojego tatę, więc pośpieszyłam Andi'ego i ruszyliśmy w jego kierunku. Obyło się bez korków, co oznacza, że w domu byliśmy już po 15 minutach. W tym czasie, mój tato, pogratuliwał wybrankowi mego serca zdobycia trzeciego miejsca w klasyfikacji generalnej. Kiedy weszłam do domu, dwa potwory, zwane moimi braćmi, rzuciły się na mnie. Miała bym bliskie spotkanie z podłogą, gdyby nie silne ramiona mojego chłopaka. W ekspresowym tempie odstawił nasze torby i złapał w pasie. Miny moich braci, gdy zobaczyli Wellingera, były bezcenne. Nie wiedzieli, że jest moim chłopakiem, bo ostatnio kiedy tu był, oni akurat nocowali u babci. Z prędkością światła pobiegli do taty i zaczęli go wypytywać, czemu jakiś skoczek, z którym nawet się nie dogadają, bo z angielskim u nich kiepsko, a z niemieckim jeszcze gorzej.
-Misiu-szepnął mi do ucha wciąż trzymając mnie w talii-Kto to?
-To moi bracia, o których ci pisałam. Raczej się niestety nie dogadacie, bo ani ty nie znasz polskiego, ani oni niemca i angola-odszepnęłam-Chodź może do nas, zanieść bagaże-powiedziałam nieco głośniej
-Tak, dzieci. Idźcie-powiedział tato-Ja im tylko powiem co tu robi Andreas i pewnie możecie się ich spodziewać za moment na górze-mrugnął i zawzięcie zaczął rozmawiać z Wojtkiem i Stasiem
Udaliśmy sie na piętro do mojego, na jakiś czas naszego, pokoju. Od razu rzuciłam się na łóżko, ciągnąc za sobą Andi'ego. Wtuliłam się w niego. Tu czułam się naprawdę bespieczna.
-Misiu....-zaczął-Chciałabyś pojechać ze mną na wakacje? A potem może zatrzymać się u mnie w Niemczech?
-Świetny pomysł! Z chęcią z tobą pojadę. Masz coś upatrzone, czy jeszcze o tym nie myślałeś?
Zaczął otwierać usta, kiedy drzwi otworzyły się z hukiem, po to, aby wpuścić do mojego królestwa twa diabły.
-Zuzia ma chłopaka! Zuzia ma chłopaka!-wykrzykiwali na zmianę z-Zuzia chodzi ze skoczkiem! Zuzia chodzi ze skoczkiem!
Oczywiście darli się po polsku, więc Niemiec patrzył na nich dziwnie.
-Cisza!-podniosłam głos-Chcecie coś czy opuszczacie mój pokój?-w tym momencie mój ton oznajmił im, że nie żartuję
-To my już pójdziemy-błyskawicznie opuścili pomieszczenie
-Wow. Zawsze się tak słuchają?
-Chciałoby się. Grzeczni są tylko wtedy, kiedy mam gości albo okres.
-Teraz chodzi o to pierwsze, prawda-zapytał z przerażeniem
-Tak. A teraz chodź. Pewnie już zrobili kolację, a jak nie, to zrobimy sobie sami. Szybko coś zjedliśmy, a ja postanowiłam pójść się umyć. Jak zawsze, mój kochany, chciał mi towarzyszyć, ale przypomniałam mu:
-Jak to będzie wyglądać, jeśli pójdziemy razem?
Potem już nie odzywał się na ten temat. Kiedy wybyłam z łazienki wszedł do niej Andi. Załatwił swoje potrzeby i po chwili leżeliśmy na moim szerokim łóżku, ja z głową na jego klatce piersiowej, a on z palcami w moich włosach i odpływaliśmy w ramiona Morfeusza.______________________________________
Tym razem nieco mniej Zuzi ;-)
Życzymy Wam wszystkiego, co najlepsze w Nowym Roku,a przede wszystkim spełnienia marzeń no i oczywiście MIŁOŚCI <3 <3 <3
Ostatnio Polacy skaczą MEGA!
Kamil prowadzi w TCS,więc powody do dumy są. Pero też się poprawił,jedynie Domen nieco zawodzi.... :-( Ale to jeszcze młodzian,wszystko przed nim,a i tak przewagę w PŚ ma i to duuuużą :-)
Do następnego!
Kasia i Zuzia.
CZYTASZ
Zielona lampka,czyli w drodze do miłości
FanfictionOne- proste nastolatki z Krakowa Oni- najpopularniejsi skoczkowie na świecie Co ich połączy? Szaleństwo,optymizm, dziecinność i coś jeszcze... *napisane 2016 - 2017*