Ze Słoweńcami się nie zadziera

394 24 3
                                    

Zuzia
Rano obudziłam się w silnych, męskich ramionach mojego chłopaka. Uwielbiam go tak nazywać. Chyba nigdy nie przestanę tego robić. No chyba, że kiedyś w przyszłości będę go nazywać narzeczonym, a potem mężem. Ale do dopiero za pare lat. Teraz delektowałam się chwilą i spoglądałam na jego uśpione oblicze. Z włosami ułożonymi w artystyczny nieład, Andi wyglądał niczym anioł. Ponieważ przykryty był kołdrą ledwie od pasa w dół, popierając się na łokciu, mogłam podziwiać również jego idealnie wyrzeźbione mięśnie brzucha. Wiedziona mym nieomylnym przeczuciem, któro potrafi zepsuć każdą chwilę, spojrzałam na zegarek i aż jęknęłam ze zgrozy. Było już po 9 więc oznaczało to mniej więcej tyle, że przespaliśmy śniadanie, a mój misio za pół godziny ma trening. Niechętnie przystąpiłam do budzenia skoczka. Tradycyjna metoda, czyli szturchanie, nic nie dawało, więc postanowiłam wypróbować niekonwencjonalny sposób. Nachyliłam się nad jego twarzą i pocałowałam. Natychmiast oddał pieszczotę, a nawet przewrócił tak, że to on był oparty na rękach i nachylony nad mój twarzą. Chyba zamierzał złączyć nasze wargi ponownie, jednak ja postanowiłam sobie, że Andi nie spóźni się na trening, dlatego też pchnęłam go w klatkę piersiową. Zdziwiony spojrzał na mnie.

- Zaraz masz trening śpiochu-uświadomiłam mu

Zerknął na wyświetlacz zegarka i zerwał się z łóżka jak oparzony. W ekspresowym tempie pobiegł do łazienki i po dosłownie czterech minutach był z powrotem ubrany w opinającą mięśnie koszulce i krótkie spodenki. Spojrzał na rozpiskę treningów i powiedział:

- Dzisiaj mamy na siłowni. Możesz przyjść, jak już się ogarniesz-wyszczerzył się

- Pewnie. Nie przegapię okazji do zobaczenia cię bez koszulki-puściłam do niego perskie oczko

Zaśmiał się i wyszedł. Pewnie ma nadzieję na złapanie czegoś ze stołówki. Szybko się ubrałam. Nie robiłam makijażu, bo nie czuję się w nim komfortowo, a nie nie mam do tego zdolności, więc kiedy mam robić go sama, to lepiej, żeby w ogóle z nieg zrezygnowała.

Wyjęłam z lodówki znajdującej się w pokoju opakowanie pierogów (to prawda. Wcale nie kłamałam Freund'owi) i zjadłam trzy na śniadanko. Potem wesoło podskakując udałam się na siłownię (trzymając pudło z pierogami w ręce). Kiedy weszłam wszystkie oczy zwróciły się na mnie.

- Dzień dobry trenerze, cześć chłopaki. Patrzcie, co mam-pomachałam pojemnikiem-Dostaniecie całą paczkę, jeżeli bardzo przyłożycie się do treningu.

Od razu, jakby z nową energią, zaczęli biegać na bieżni albo podnosić ciężary. A przynajmniej ta czwórka, która już jadła ten polski specjał. Reszta natomiast, włącznie z trenerem, spojrzała na mnie z niedowierzaniem.

- Co ty takiego masz w tej skrzyneczce, że jednym zdaniem zmobilizowałaś ich do wyciśnięcia z siebie siódmych potów Zuzka co?-zapytał Schuster

- Tylko pierogi szefie. Tylko pierogi....

- A cóż to takiego te pierogi?-odezwał się Leyhe

- To istne niebo w gębie, rozkosz dla podniebienia -pospieszyli z wyjaśnieniami Severin i Richard

- Ej, mam pomysł-poinformował nas Karl-A może my też spróbujemy, żeby mieć motywację?-trener, Wank i Stephan przytaknęli

Widocznie oni też chcieli skosztować smakołyk, który tak bardzo zachwalał nawet wybredny Richard. Szybko jednak zostali unieruchomiwni przez Markusa, Severina i Freitaga, a Andi stanął przede mną niczym ostatnia linia obrony. Zachichotałam.

- Uspokójcie się i dajcie im spróbować.

- Ale wtedy zabraknie dla nas-jęknął smutny Severin

Zielona lampka,czyli w drodze do miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz