Zuzia
Obudziłam się rano kolo 8:30. W swoim planie na najbliższe godziny, miałam obudzenie skacowanych skoczków i posprzątanie wraz z nimi pozostałości po imprezie. Chciałam się właśnie podnieś gr Deeć ze śpiwora, kiedy poczułam, że coś przygniata mnie w talii. Spojrzałam w kierunku brzucha. No tak. Ręka Andreasa. "Delikatnie" zrzuciłam ciężar i wstałam.Wyszłam na zewnątrz. To co zobaczyłam sprawiło, że wybuchłam niepohamowanym śmiechem.
Na środku polany leżeli na sobie Jurij i Stursa, obaj bez koszulek, na stole na przekąski leżeli Peter ze Stochem, spleceni w miłosnym uścisku.
Nagle usłyszałam szelest liści, więc spojrzałam na drzewo obok.
Na gałęzi, razem z butelkami Finlandii i woreczkami wypełnionymi majerankiem, noc spędzili...
Piotruś Nie Tętnica i Anze.
Wróciłam do namiotu po telefon i porobiłam im zdjęcia. Zdziwiłam się, że mimo promili we krwi, nie spadli z rośliny.
Postanowiłam wcielić mój plan na pobudkę w życie. Wyciągnęłam z krzaków długi wąż strażacki, włożyłam jego jedną końcówkę do rzeki, wróciłam na polanę i puściłam strumień.
Już po chwili w lesie się słyszeć przekleństwa w różnych językach, a ja zaczęłam się śmiać.
Nie przewidziałam tylko, że ktoś (głównie Anze i Piotrek, którzy na skutek kontaktu z wodą spadli z nieba) będzie pragnął zemsty.
W związku z powyższym, już po chwili, byłam przytulana przez mokrych sportowców.
Ze swojego namiotu wybiegli też Domen i Kasia. Po raz kolejny tego dnia wybuchłam śmiechem. Nie ma co. Odebrali się.
Ona w swojej ulubionej, dwuczesciowej piżamie w pandy, a on w... bokserkach w misie z serduszkami.
-Kto normalny oblewa ludzi wodą z samego rana!- oburzyła się brunetka-cały namiot nam przemókł!
- Ej Kasia patrz!- krzyknął jej chłopak głosem dziecka- leśny zboczeniec nie ukradł moich prezentów!
Dyskretnie podeszłam do przyjaciółki.
- Serio? Żeby zaprowadzić to do lasu wcisnęłaś mu kit o tym, że leśny zboczeniec chcę go poznać?- dobrze pamiętała, jak jej mama straszyła nas nim, żebyśmy nie chodziły do lasu jak byłyśmy małe.
- Nie-zaprzeczyła-Leśny zboczeniec chciał mu złożyć życzenia-pokręciłam tylko głową
- Chodź. Skoro już wszystkich obudziłam, to zacznijmy sprzątać-stanęłam na środku polanki-Uwaga! Ogłaszam wspólne sprzątanie! Na ogarnięcie tego mamy dwie godziny, bo wtedy Polacy mają busa do Zakopca, Czesi do Cieszyna, a reszta rozjeżdża się do swoich tymczasowych mieszkań.
Wszyscy rozumieją? Świetnie więc...-chciałam zaczną mówić dalej, ale przerwał mi Anze
- A czym i gdzie mamy sprzątać?
- Rękami, a śmieci do worków, które zaraz tu położę. Ktoś jeszcze? W takim razie worki leżą tu. Wielki Sprzątanie czas zacząć!
Ja i Andi złożyliśmy powrotem namioty i ruszyliśmy na odsiecz Severin'owi, który zaplątał się w swój worek. Po chwili razem z odratowanym liderem teamu German, ruszyliśmy na podbój pustych opakowań.
Sprzątanie minęło nam w bardzo miłej atmosferze. W tym czasie, był tylko jeden wypadek (nie licząc Freunda). Anze, jak to na typowego dilera przystało, zanurkował w jednym z worków w poszukiwaniu woreczka z majerankiem, który jak się okazało jednak był pusty.
Udało się wyłowić Laniska wędką z wierzby i po dwóch godzinach staliśmy już (ja, Kasia, Niemcy i Słoweńcy) na dworcu autobusowym żegnając pozostałych imprezowiczów. Gdy busy odjechały, wróciłam z Niemcami do mnie.
- Jutro macie samolot prawda?
- No tak, a co?
- Chciałam wam jeszcze ugotować pewien polski specjał. Sprawdzę, czy mam wszystko co niezbędne.
- Co będziesz pichcić kochanie?- spytał Welli wchodząc za mną do kuchni
- Nie dowiesz się. Ale jak chcesz, to możesz zwołać chłopaków i w coś pogramy.
- Jasne, już ich wołam. Freund, Freitag, Eisenbichler! DO KUCHNI!
W trzy sekundy po tym do kuchni wpadło (również trzech) zasapanych Niemców.
- Żebym nie czuła się samotna w trakcie gotowania, posiedzicie ze mną. Możemy pograć w prawda czy wyzwanie. To coś jak butelka, tylko sam wybierasz osobę. I w każdej turze, każdą osobą może zostać wskazana tylko jeden raz. Ogarnęliście? To ja zaczynam. Severin prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie-stwierdził pewnie
- Hmmm...- udałam zamyśloną. Tak naprawdę dobrze wiedziałam co ma zrobić-Powtórz za mną: W Szczebrzeszynie chrząszcz brzmi w trzcinie, a Szczebrzeszyn z tego słynie-posłałam Niemcom szeroki uśmiech, gdyż powtórzenie tego zdania dla Polak jest trudne, a co dopiero dla obcokrajowca, a oni spojrzeli na mnie z miną "Co to ma być?!"
- Dobra. Spróbuję. W Czebszerzynie.... Nie, to nie tak. Jeszcze raz. W Szczebszeszynie chszołszc z bszmi w ćcinie, a Szczebszeszyn z tego słynie-uśmiechnął się triumfalnie
- Cóż, nie było tak źle. Dobra. Teraz Severin, a ja zaczynam gotować-oznajmiłam wyciągając stolnicę i wałek
Chwilę grali, a ja w tym czasie przygotowałam serowy farsz do pierogów. Akurat miałam zabierać się za gniecenie ciasta, kiedy ktoś krzyknął moje imię, oznajmiając tym samym, że nadeszła moja kolej.
Jak się okazało zadanie lub pytanie będzie wymyślać Markus.
- Pytanie czy....
- Pytanie.
- Co tak właściwie przygotowujesz?- i jak tu się nie zdradzić hmmm....
- To będzie coś co pewnie już jedliście. Będzie miało nadzienie z sera, a więcej wam narazie nie powiem.
CZYTASZ
Zielona lampka,czyli w drodze do miłości
FanfictionOne- proste nastolatki z Krakowa Oni- najpopularniejsi skoczkowie na świecie Co ich połączy? Szaleństwo,optymizm, dziecinność i coś jeszcze... *napisane 2016 - 2017*