Ej,nie płacz-to jeszcze nie koniec

600 36 0
                                    

Rano obudził je dziwny głos dobiegający z holu. Przypominał trochę orangutana, dopadającego swoją ofiarę,czy coś w tym stylu. Zuzia zerknęła na zegarek. Była 6:30 rano. Dźwięk rozbrzmiewał cały czas.
-No cholera jasna!-zwlokła się z łóżka-kto śmie zakłucać nam ciszę!
Kasia przewróciła się tylko na drugi bok i nic nie powiedziała. Strasznie bolała ją głowa.
Zuza wyszła z pokoju i zobaczyła Anzego leżącego na podłodze. Wczoraj widocznie za dużo wypił i biedny nie mógł trafić nawet do pokoju.
-E,Lanisek!-krzyknęła(w tej chwili nie obchodziło ją,że zbudziła całe piętro)-spierdalajta stąd,chcemy się wyspać!
Zaraz otworzyły się drzwi sąsiedniego pokoju i wyszedł z niego w połowie ubrany Jurij.
-O,jak dobrze się złożyło-zwróciła się do niego dziewczyna-zajmij się swoim kolegą i proszę,niech już nie wydziera się jak jakaś małpa.
Słoweniec podrapał się po głowie.
-Kurwa,stary,ale się narąbałeś-co ja mam niby z nim zrobić?
-Nie wiem,twoja sprawa,najlepiej wrzuć go do piwnicy,będzie święty spokój,a teraz dobranoc!
-Pa-odparł zakłopotany i wziął w końcu przyjaciela do pokoju.
-I co to było?-spytała Kasia,gdy współlokatorka wróciła
-A nic,to tylko Lanisek.
Nastolatka spadła z łóżka ze śmiechu. Pozbierała się jednak i z powrotem wgramoliła na materac.
-To może powiesz mi,co się wczoraj stało?
-A co się stało?
-No mówiłaś,że była jakaś akcja z Freundem.
-A,no tak,ale nieważne. Po prostu po pijaku mówił jakieś głupoty.
-Ah,ja już dziś takie słyszałam.
Obie się zaśmiały.
-A tak w ogóle,to wiesz,że dziś w nocy wracamy do Polski?
-No,niestety.
Teraz pogrążyły się w swoich myślach. Szkoda będzie opuścić to miejsce. No i oczywiście skoczków. Co z tego,że czasem byli okropnie denerwujący- dziewczyny kochały spędzać z nimi czas. Przy nich zawsze zapewnioną miały dużą dawkę śmiechu i zabawy,a już od jutra wszystko miało wrócić do normalności- dom- szkoła- dom- szkoła,aha i jeszcze jedno: SZKOŁA.Czyli pewien Specjalistyczny Zakład Karny Ogólno-Łączący Analfabetów.Kasia zakryła się poduszką. Nie chciała wracać do nauki,ani trochę. Zanim zdążyła powiedzieć koleżance,jak bardzo nie chce udawać się w drogę powrotną,dostała wiadomość.

Skoczny businessmann:Dzień dobry! Wstała królewna?
Niezdecydowana:Owszem,podziękuj pijanemu Laniskowi
Skoczny businessmann:Nie wnikam....Przejdziemy się?
Niezdecydowana:Dobra,za piętnaście minut pod hotelem?
Skoczny businessmann:Ok
Kasia zerwała się na równe nogi i pobiegła do łazienki. Po drodze rzuciła okiem na ekran telefonu Zuzi,która właśnie z kimś pisała. No tak,oczywiście z Andim.
Rozczesała włosy i ubrała czarne rurki oraz zimowy,czerwony sweterek z reniferem . Porwała swoją torebkę i wrzuciła do niej telefon. Nałożyła kurtkę,czapkę,buty,oznajmiła ,że idzie na spacer z Prevcem i już jej nie było.
Na umówionym miejscu,czekał już na nią że skromnym,lecz urokliwym bukiecikiem kwiatów.
-To dla Ciebie-zaczął
-Jejku,dziękuję-zarumieniła się lekko-widzisz,ja dla ciebie nie nie mam.
-Chciałem przeprosić za wczoraj-dodał-nie spędziliśmy że sobą zbyt dużo czasu,a gdybym cię nie zostawił przy tym stole,to ten debil by cię nie...
-Proszę,nie wracajmy do tego-przerwała mu-nie jestem na ciebie zła.

Tak naprawdę,to owszem,była nieco zawiedziona. Ale gdy spojrzała w jego oczy,które wyglądały na zatroskane-od razu złość przeminęła.
-Chodźmy już-ponagliła
Udali się więc w stronę rozległego parku. Drogę przebyli w niezręcznej ciszy. Echhh...,znowu to samo.
Zatrzymali się,gdy do Kasi przyszedł sms. To mama. Pytała jak spędza czas w Obersdorfie. Odpisała jej tylko,że bardzo dobrze i wysłała jedno ze zdjęć,które zrobiła podczas pobytu w tym mieście. Źle się czuła,oszukując własną matkę.
Domena zaciekawiła tapeta dziewczyny. Było to zdjęcie,przedstawiające ją skaczącą przez całkiem wysoką przeszkodę na koniu.
-Jeździsz konno?-spytał trochę z ciekawości,a trochę dla rozluźnienia atmosfery
-Tak-odparła-to moja największa pasja.
-Masz własnego konia?
-Pewnie-weszła w galerię i pokazała kilka zdjęć-nazywa się Arystokrata.
-Wow-skomentował jedną z fotografii-startujesz w zawodach?!
-Aha,należę do reprezentacji województwa.
-Nigdy o tym nie wspominałaś....
-Przez naukę nie mam za bardzo czasu jeździć-zaczęła bawić się swoimi palcami
-Musi być ci strasznie przykro,ale czemu rodzice nie zapiszą cię do szkoły jeździeckiej?
-Chcą,żebym w przyszłości została lekarzem.
Chłopak pokiwał głową i popatrzył na nią. Była smutna. Pierwszy raz widział ją tak przygnębioną.
-O czym tak myślisz?-Zapytał wreszcie
-O tym,że już dzisiaj wracam do Polski-opdarła szybko,a po jej policzku spłynęła łza

No nie,Domen dopiero sobie o tym przypomniał. Już w nocy wyruszają na konkurs do Szwajcarii,a dziewczyny-wracają do siebie.
Jemu też zrobiło się smutno.
-Ej,nie płacz-powiedział cicho-to przecież nie koniec.
Wznowili więc pogawędkę i już po chwili śmiali się jak nienormalni.
-Popatrz tam-Kasia wskazała nagle punkt na niebie
Słoweniec obejrzał się,a za chwilę jego czapka znalazła się w rękach dziewczyny.
-Dorwę Cię!-zagroził i zaczął gonić po całym parku. Skończyło się tym,że oboje leżeli w wielkiej,śnieżnej zaspie.
Gdy wrócili do hotelu,Zuzi nie było. Zastali tylko wiadomość na stole,którą brzmiała tak: "Poszłam z Andim do kawiarni,wrócę późno".
Nastolatkowie mieli trochę czasu dla siebie,więc włączyli komedię. Oboje usadowili się obok siebie i przykryli ciepłym kocem. Co chwilę wybuchali śmiechem. Dziewczyna była szczęśliwa. Zapomniała nawet o wyjeździe i oddała się chwili. Całą walizkę spakowała już wcześniej. Nie zauważyła nawet, gdy znalazła się na kolanach chłopaka i zasnęła.
***
-Kasia! Domen!
Szesnastolatka otworzyła oczy i rozejrzała się dookoła. Obok niej spał Domen,a nad nimi stali zniecierpliwieni koledzy i Zuzia.
-Cholera-jęknęła-co wy tu robicie?
-Jak to co? -zaraz wyjeżdżamy!
-Jak to? Ale przecież...-do pokoju wszedł Janus,więc Kasia sprytnie wstała i zaczęła się zbierać,podczas gdy reszta budziła Domena.

Kiedy wsiadali do autokaru,dziewczyna jeszcze ziewała. Była niewyspana,w końcu spała tylko trzy godziny.
Przez całą drogę słuchała o tym,jak wieczór spędziła jej przyjaciółka. Po romantycznej kolacji zaprosił ją do siebie i długo gadali w celu lepszego zapoznania się. Droga minęła szybko i na lotnisku nadszedł właśnie ten czas-czas rozstania. Nastolatki żegnały skoczków przytulając ich mocno.
Kiedy Kasia podeszła do najmłodszego ze Słoweńca,po prostu wpadła mu w ramiona. Nie chciała,aby uwolnił ją z uścisku. Zaczęła płakać.
-Zobaczymy się niedługo-obiecał sam powstrzymując łzy-trzymiaj się.
Zanim zdążyła wygłosić swoją pożegnalną mowę,podał jej niewielki pakunek.
-Otwórz w samolocie-polecił
Popatrzyła w jego głębokie oczy-niewiadomo,kiedy je znów zobaczy.
-Dzięki za wszystko-pocałowała go w policzek
-Udam,że tego nie widziałem-odezwał się Peter-nara młoda.
Nie ma to jak misiaczek z Peterem na pożegnanie.
Odnalazła Zuzię,która wcześniej poszła gdzieś z Wellingerem. Niemcy posłali im uśmiechy na do widzenia.
Przyjaciółki wsiadły na pokład maszyny i ostatni raz spojrzały w stronę chłopaków.
-Kocham ich wszystkich!-powiedziała Kasia,a Zuzia jej przytaknęła
Lot minął im spokojnie,głównie na słuchaniu muzyki i czytaniu magazynów. Wróciły do ojczyzny. Czyżby przygoda marzeń się zakończyła
?
__________________________________
Ale się rozpisałam!
Mam nadzieję,że to docenicie ;-)
**Prosimy o gwiazdki**
Kasia i Zuzia

Zielona lampka,czyli w drodze do miłościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz