46. Nie podlizuj mi się

630 49 2
                                    

Czemu boli mnie brzuch? Czemu bolą mnie nadgarstki? Czemu leżę na jakiejś zimnej podłodze?

Cicho jęknęłam. Próbowałam się poruszyć. W końcu otworzyłam oczy. Wszystko mi się przypomniało.

Teraz pytanie gdzie ja jestem?

Rozejrzałam się. Znajdowałam się, a właściwie to leżałam pod ścianą na brudnej podłodze w dużym  pomieszczeniu. Po drugiej stronie pokoju siedzieli przy stole jacyś mężczyźni. Chyba było ich pięciu. Ogólnie to w pomieszczeniu było ciemno, ale nad nimi wisiała zapalona żarówka. Chyba grali w karty... Nie daleko nich były jakieś drzwi, kilka metrów ode mnie. Jeszcze raz spróbowałam się poruszyć. Znowu cicho jęknęłam. Bardzo mnie bolał brzuch.

Mogę się założyć, że mam tam wielkiego siniaka. Debile jedne.

Spojrzałam na swoje nadgarstki. Ręce miałam związane z przodu.

Ja tam się na tym nie znam, ale zawiązuje się ręce z tyłu, żeby ,,więzień" nie był w stanie jak uciec, ale no ok.

Na szczęście nóg nie miałam związanych. Zmierzyłam jeszcze raz odległość ode mnie do drzwi.

Góra siedem metrów, dam radę.

Mężczyźni się głośno zaśmiali. Wzięłam się w garść i przeturlałam się jak ningja jeden raz w stronę drzwi. Żadnej reakcji od facetów.

Dobra, jeszcze raz.

Kolejny raz się przekręciłam. Spojrzałam się na mężczyzn. Było zajęci pokerem.

I dobrze, niech grają.

Dalej zaczęłam się cicho czołgać. Droga do drzwi zaczęła się dłużyć.

Dobra, jeszcze trochę, jeszcze trochę.

Pot mi leciał z czoła. Byłam wyczerpana. Nic nie jadłam, ani nie piłam, nic, kompletnie nic. Nagle usłyszałam strzał z pistoletu. Odruchowo padłam plackiem na ziemię. Prawie się posikałam ze strachu.

Boże, czy to ja dostałam?!

-Ktoś nam ucieka- zaśmiał się jakiś gościu- Mówiłem żeby nogi związać i ręce z tyłu, a nie z przodu!

-Przepraszam Jim- zaczął się jąkać jakiś koleś- Nie wiedziałem, że będzie chciała uciekać.

Jim spojrzał na niego jak na idiotę i machnął ręką.

-Już nie ważne, Leonardzie- powiedział.

Wszyscy mężczyźni stanęli dookoła mnie. Ja leżałam na brzuchu na podłodze. No trochę niezręcznie się czułam.

-Podnieście ją- zażądał Jim.

Jeden z nich z nadzwyczjną siłą podniósł mnie z ziemi i postawił przed sobą. Dla pewności złapał mnie za ramiona, żebym nie uciekła.

-Moja droga, kochana, piękna, mądra, słodka...- zaczął mówić Jim.

-Nie podlizuj mi się- pruchnęłam- I tak cię nie polubię.

-Uwielbiam cię, Harley- zaśmiał się Jim.

-Skąd znasz moje imię?

-Mam swoje źródła informacji. Wracając. Harley, Harley, Harley- ściszył głos- Zdajesz sobie sprawę, jak bardzo ważna jesteś dla każdego?

-To znaczy? Jak to dla każdego i dlaczego?

-Na przykład dla Lokiego, albo dla Avengers. Każdy cię teraz szuka, naprawdę. A z racji z tego, że ja jestem kumplem Lokiego, to tylko teraz Avengers cię szuka.

-Ale dlaczego?

-Dlatego, że jesteś z Jokerem, a on zrobi wszystko, żebyś żyła i tak dalej- zaśmiał się- Nigdy taki nie był, co nie chłopaki?

-Tak szefie- odpowiedzieli chórem.

-No, a Loki, chce złapać Jokera, więc jakby sprawa jest prosta, Loki ma ciebie, a że ma ciebie to ma i jego. Proste? Proste. Teraz musimy dostarczyć cię Lokiemu, złotko.

Nie odpowiadałam,  tylko patrzyłam się na Jima wzrokiem jakbym chciała to zabić.

-Teraz pytanie, czy chcesz współpracować- zmrużył oczy- Masz do wyboru dwie opcje, chyba wiesz, która mi się spodoba, co?

-Nie- powiedziałam stanowczo.

-Słucham?

-N-I-E- powiedziałam jeszcze głośniej.

-Shane- Jim skinął na faceta obok mnie- Wiesz co robić.

Nie minęła sekunda, a dostałam pięścią w brzuch. Upadłam na ziemię. Zwijałam się z bólu. Czułam jak łzy napływają mi do oczy.

Nie, Hay, nie płacz! Nie daj im tej satysfakcji!

Z trudem podniosłam się z ziemi i uklęknęłam. Jim ukucnął obok mnie i podniósł moją brodę.

-To jak? Zmieniłeś zdanie? Chcesz z nami współpracować i żyć dalej? Może też twój chłoptaś też będzie żyć, kto wie. Więc co ty na to?

Łapałam oddech. Trudno mi było oddychać po tym ciosie w brzuch. Zamknęłam oczy i spróbowałam się uspokoić.

-Halo- Jim podniósł głos- Jestem tutaj! I co ty na to?

Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego.

-Na to, że tu jesteś?- odpadłam bezczelnie- Nie bardzo mi się to podoba.

W sumie, sama nie wiem, czemu ja czasem nie mogę ugryźć się w porę w język. Nie umiem kontrolować moich chamskich odzywek, ale jak patrzę na takiego gościa, jak ten Jim to wyzwiska i inne rzeczy same wychodzą z moich ust.

-Harley- powiedział przez zaciśnięte zęby Jim- Zapytam się jeszcze raz, współpracujesz czy nie?

-A co będzie z Jokerem? Obiecaj, że nic mu nie zrobicie, słyszysz?

-Jasne, jasne- odparł i wyciągnął rękę- Umowa stoi? Dostarczamy cię Lokiemu, który sprowadzi do siebie potem Jokera. Obiecuję, nic mu się nie stanie, bo chyba, że będziesz nam utrudniać zadanie, to twój chłopak dostanie łomot. Zgoda?

-Zgoda- niechętnie podałam mu dłoń.

Jim klasnął w ręce i uśmiechnął się.

-No, bo to skoro teraz będziemy współpracować to może się sobie wszyscy przedstawimy?








Zakochana w szaleńcuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz