Chciałbym móc dać Ci moje miłość i duszę,
Ale wewnątrz mojej klatki piersiowejnikogo nie ma w domu.
- The Cab "Animal"
- Masz ochotę na piwo? - pyta Tayler z uśmiechem na ustach i dwoma wielkimi kuflami w dłoniach. Od razu kiwam głową wiedząc, że po to właśnie tutaj przyszłam. Gdyby nie możliwość wypicia darmowego piwa to na pewno by mnie tutaj nie było.
Siedzimy przy jednym z wielu stolików pod parasolem i pijemy piwo zagryzając je orzeszkami ziemnymi. Hayden i Zed rozmawiają na temat jakiejś dziewczyny, która tańczy pijana na specjalnie zrobionym parkiecie, Kasie i Nicolas zagadują mnie na temat pracy, a Tayler i Cal planują poderwanie dziewczyny imieniem Betty. Co to w ogóle za imię?
Zamierzając upić pierwszy łyk trzeciego już piwa tego wieczoru, unoszę ciężki kufel w stronę ust, ale już po chwili znika on z mojej dłoni i znajduje się w ręce, siedzącego obok, Haydena. Nie wiem o co mu chodzi, ale wiem, że nie podoba mi się to co właśnie zrobił.
- Ej! To moje! - krzyczę próbując wyrwać mu naczynie z dłoni, ale jest silniejszy ode mnie.
Patrzy na mnie mrużąc oczy, a następnie opróżnia połowę zawartości naczynia do piwa.
- Wypiłaś wystarczająco dużo. - Odpowiada.
- A co cię to obchodzi ile wypiję? Wydaje mi się, że to nie twój interes, bo kiedy sama muszę użerać się z klientami, bo ty jesteś nawalony w cztery dupy to już cię to nie obchodzi, ale kiedy chcę wypić piwo to oczywiście, że musisz się wtrącić. Jesteś śmieszny! - nie chciałam mu tego wypominać, bo Kasie wspominała, że nawet jego przyjaciele nie znają powodu jego dziwnego zachowania, ale jakoś samo to ze mnie wyszło. A może to z powodu tych dwóch wcześniej wypitych piw? Nie wiem, ale wiem, że Hayden bardzo mnie irytuje.
- Masz ochotę zatańczyć? - z zamyślenia wyrywa mnie głos Cala. Taniec? Kusząca propozycja, ale jest jeden problem... Czy ja w ogóle umiem tańczyć?
- A nauczysz mnie? - nieśmiało mrugam powiekami.
- No pewnie, dziewczyno!
Kiedy znajdujemy się na parkiecie nie wiem co mam ze sobą zrobić. Cal zaczyna ruszać się w rytm muzyki, a ja stoję jak sparaliżowana. Prawda jest taka, że nigdy wcześniej z nikim nie tańczyłam.
Mając pięć lat mama zapisała mnie na zajęcia z baletu, ale szybko odkryłyśmy, że nie było to moim powołaniem, więc już po miesiącu szukała dla mnie innych dodatkowych zajęć.
W końcu Cal podchodzi do mnie i kładzie dłonie na moich biodrach. Wzdrygam się, ale nie odsuwam, bo przecież sama poprosiłam go, by nauczył mnie tańczyć. Nie mogę więc od razu się wycofać, jak tchórz, za którego ma mnie Hayden.
- Nie bój się, kompletny relaks. - Znów zaczyna ruszać się w rytm muzyki. Przestępuję z nogi na nogę próbując się do niego dostosować, ale nie mogę wczuć się w rytm. - Sky,nie bój się. Nic ci nie zrobię. Rozluźnij trochę ramiona. Zamknij oczy. - Słucham jego rad, jak wzorowa uczennica, którą zawsze byłam. - Dobrze, teraz wyobraź sobie, że jesteśmy tutaj tylko my. -To działa. Zaczynam delikatnie poruszać biodrami. Chyba dobrze mi idzie, bo Cal wydaje z siebie okrzyk zachwytu.
- To niemożliwe, bo wokół was jest w cholerę ludzi, Sky. Nie zapominaj o tym. - Ten głos wypowiadający moje imię od razu sprowadza mnie na ziemię. Odsuwam się od Cala jak oparzona i patrzę za odchodzącym Hayden'em. O co mu chodziło? Znowu zrobiłam coś nie tak?
- Przepraszam zaraz wrócę. - Mówię do Cala, który nadal tańczy, po czym biegnę za Haydenem. Muszę dowiedzieć się dlaczego tak mnie potraktował. Chcę wiedzieć kim dla niego jestem. Koleżanką? Raczej nie. Kimś do kogo może przyjść po pocieszenie? Jak dla mnie może przychodzić codziennie, ale nie sądzę, żeby on tak uważał. Zabawką? Mam nadzieję, że to nie o to chodzi. A jeśli o to? Prawdopodobnie udało mu się osiągnąć swój cel, bo gdy tylko jest w dobrym humorze nie świadomie się temu poddaję i wchodzę do jego gierki.
Znajduję go na Pioneer Square, siedzącego na schodach z głową spuszczoną w dół. Bez zastanowienia się nad konsekwencjami siadam obok niego i staram się wydobyć z siebie pierwsze pytanie.
- O co ci chodzi?
- O co mi chodzi? To ty za mną przybiegłaś. - Parska.
- Dlaczego wtedy do mnie przyszedłeś? - kontynuuję. Muszę poznać odpowiedzi na wszystkie pytania. Jeśli na nie nie odpowie... No to cóż, chyba będę musiała się poddać.
- Kiedy?
Jego udawanie kompletnie nieświadomego zaczyna działać mi na nerwy, ale powstrzymuję się przed powiedzeniem mu czegoś niemiłego. Po pierwsze, nie mam siły się z nim kłócić, a po drugie, wiem że by to na niego nie zadziałało i po prostu by mnie wyśmiał.
- W nocy z poniedziałku na wtorek. Przyszedłeś pobity i pijany po tym, jak nie pojawiłeś się w pracy. Wręcz błagałeś mnie, żebym nie dzwoniła do Cala i przy tobie została, a następnego dnia zachowywałeś się, jakbyś mnie nie znał. O co ci chodzi, Hayden? Co ja ci takiego zrobiłam?
- Po prostu się odwal, okej? Jesteś małą ciekawską idiotką, a ja nie mam ochoty na gadanie z tobą, rozumiesz? - Znów parska prawdopodobnie coś sobie uświadamiając. - No tak, gdybyś to rozumiała to nie przyszłabyś za mną i nie zadawałabyś tych swoich durnych pytań, na które i tak ci nie odpowiem. A dlaczego? Bo mam na ciebie wyjebane, okej? Skoro już to wiesz to spierdalaj stąd, bo nie chcę cię widzieć. Nie wtrącaj się w życie moich przyjaciół, a już w szczególności moje. Mam nadzieję, że to do ciebie dotarło. A teraz spadaj stąd.
Słowa Haydena trafiają mnie mocno w serce. Nie chcę, żeby kontynuował (choć wygląda na to, że już skończył), więc zrywam się na równe nogi i czym prędzej kieruję w stronę domu. Łzy cisną mi się do oczu, ale staram się je powstrzymywać, jednak po pięciu minutach wybucham. Nie mogę się powstrzymywać. Płaczę, ryczę, nawet krzyczę. Czuję się zraniona i poniżona. Ale najbardziej zraniona. Jak mógł mi coś takiego powiedzieć? Jak on mógł mnie tak potraktować? Wiedziałam, że Hayden jest dupkiem, który nie ma szacunku dla innych ludzi, ale coś takiego... Coś takiego nigdy nawet nie przeszło mi przez myśl.
Biegnę ile sił w nogach nie zwracając uwagi na ciekawskie spojrzenia ludzi. Wiem jak to musi dla nich wyglądać. Sama wiele razy widziałam takie sceny.
W końcu dobiegam do bloku, nadal płaczę i nawet nie staram się hamować wbiegając na swoje piętro. Jednak to co widzę sprawia, że od razu się zatrzymuję. Przed drzwiami od mojego mieszkania stoi Beatriz, a obok niej walizka. Co tu do cholery się dzieje? Ocieram łzy, żeby nie dać jej poznać, że płakałam, chociaż i tak pewnie się domyśli i podchodzę do niej.
- Co tutaj robisz? - pytam pociągając nosem.
- Przyjechałam odwiedzić siostrę. - Bardziej brzmi to jak pytanie, a nie stwierdzenie.
Wyciągam klucze z kieszeni spódnicy i otwieram drzwi przepuszczając siostrę przodem.
- Rozgość się, ja muszę iść do pokoju, bo jestem wykończona. Możesz mnie obudzić za godzinę. - Mówię i idę do swojej sypialni. Moje postępowanie nie jest ani oznaką grzeczności ani gościnności, ale w tym stanie nie jestem pewna czy zniosłabym paplaninę Beatriz. Pewne jest to, że dziewczyna zauważyła moje łzy, bo widziałam jej zmartwioną minę. Nie chcę niczego jej na razie tłumaczyć. Nie wiem jak zareagowałaby na wiadomość, że prawdopodobnie zakochałam się w największym dupku na całej ziemi, pewnie by tego nie poparła.
Zdejmuję spódnicę oraz koszulkę i zakładam na siebie wygodne szorty i za duży t-shirt, który Beatriz wzięła kiedyś od swojego chłopaka, którego udało jej się ukrywać przed mamą... Przez jakiś czas. Ponieważ nie chciała, żeby cokolwiek kojarzyło jej się z tym mężczyzną, bo rozstanie bardzo ją zraniło, stwierdziłam, że wezmę jego podkoszulek.
Od razu po zmianie ubrań wskakuję do łóżka i już nie staram się ukryć załamania przed siostrą. Nie ma jej w moim pokoju, więc mogę dać upust swoim emocjom. Płaczę tak długo i tak mocno dopóki nie zasypiam.
CZYTASZ
Beautiful Tragedy#1 (SING ME LOVE)↔
Fiksi RemajaDziewiętnastoletnia Sky przenosi się do Portland, gdzie zaczyna pracę w wypożyczalni płyt DVD i video. W trakcie pracy poznaje Hayden'a - nieznośnego współpracownika. Czy Sky wytrzyma towarzystwo bezczelnego chłopaka? Co sprawi, że obydwoje zaczną...