Rano tata przyjechał do domu i od razu powiedział, że o 14 wszyscy mamy być w domu, bo musi z nami porozmawiać. Stwierdziłam, że mam jeszcze 5 godzin do "rozmowy" więc wybiorę się z Amelią na zakupy, takie przeprosionowe zakupy.
Po trzech godzinach wróciłam do domu. Kupiłam sobie nowe spodnie, kilka koszulek i nowy komplet bielizny. W salonie siedział już tata i Cody.
- Skoro jesteśmy wszyscy to możemy zacząć - przemówił mój tata.
- O czym chcesz pogadać? - zapytał Cody.
- Cóż... ostatnio dość często wyjeżdżam do New York i postanowiłem że łatwiej będzie jak się tam przeprowadzimy.
- Co?! - krzykneliśmy równocześnie.
- Spokojnie. Nie teraz, za jakieś dwa, trzy tygodnie.
- I jak ty to sobie wyobrażasz?! Dopiero co tu przyjechałam i już mam wyjeżdżać?!
- Uważaj na ton Rose.
- Z tego co wiem, ja mam już 18 lat i mogę tu zostać.
- Niestety tak,dlatego nie mam wpływu co robisz. Za to Rose nie ma innego wyjścia.
- Ja chcę tu zostać z Alanem! I Cody'm!
- Kto to Alan?
- Mój przyjaciel - znów powiedzieliśmy w tym samym czasie.
- Na razie nie masz innego wyjścia, polecimy tam za dwa tygodnie i zobaczymy czy ci się tam spodoba.
- A jak się nie spodoba to mogę tu zostać? Jeśli tak to od razu mówię, że mi się nie podoba!
- Rose, uważaj z kim rozmawiasz.
- No niby z kim?! Z człowiekiem który uważa się za mojego ojca, a tak naprawdę ma mnie kompletnie w dupie?!
- Jak ty się wyrażasz młoda damo!
- Nie będziesz decydować o moim życiu! Zostaje tutaj i nie mam zamiaru się stąd nigdzie ruszać!
- Nie poznaje Cię. Kiedy tu przyjechałaś byłaś zupełnie inna. To pewnie przez tego chłopaka. Przez niego się tak zachowujesz!
- Nie, nie przez niego. On w przeciwieństwie do Ciebie chociaż okazuje że mu na mnie zależy!
- Masz zakaz spotykania się z nim!
- Nie zabronisz mi tego.
- Już to zrobiłem.
- Nienawidzę Cię!
Cała zapłakana wybiegłam z domu. Jedyne co wpadło mi do głowy to zadzwonienie do Alana.
- Ym.. cześć..
- Rose, co się stało? Ty płaczesz?
- Możemy się spotkać?
- Jasne. W parku za 15 minut?
- Okej. Kocham Cię.
- Ja Ciebie też.
Szłam wolnym krokiem, co jakiś czas ścierają łzy z policzek. Nie wierzę, że mój tata mógł zrobić coś takiego. Skoro on układa sobie życie tam, to niech sam tak pojedzie, ja tu zostaje.
Usiadłam na ławce i czekałam na chłopak. W ręce trzymał piękny bukiet róż.
- To dla Ciebie - powiedział i pocałował mnie.
- Dziękuję, a z jakiej to okazji?
- Bez okazji. Znaczy, tak pół na pół.
- Czyli?
- Czy zostaniesz oficjalnie moją dziewczyną?
- Tak! - rzuciłam się na niego i pocałowałam - ale musimy o czymś pogadać.
- Co się stało?
- Mój ojciec chce.. chce się wyprowadzić.
- Co?! Gdzie?! Kiedy?!
- Do New York, za dwa, trzy tygodnie.
- A Cody?
- Cody może zostać, bo ma już 18 lat.
- Nie możesz zostać z nim?
- Jeszcze nic nie wiadomo, ale jest jeszcze jedna ważna rzecz...
- Może być coś jeszcze gorszego?
- Może. Tata zabronił mi się z tobą spotykać, uznał, że masz na mniezły wpływ - poczułam łze.
- Shhh... Nie płacz, damy radę.
- Kocham Cię Alan, tak cholernie mocno.
- Ja Ciebie też księżniczko.
- A co jeśli będę musiała wyjechać?
- Wyjade z Tobą. Teraz, gdy w końcu jesteś moja, nie odpuszczę tak łatwo, nie mogę Cię stracić, jesteś dla mnie najważniejsza.
- Naprawdę pojechałbyś ze mną?
- Jeżeli będzie taka potrzeba to tak, no ale wolałbym jakbyś jednak została - zaśmiałam się na jego słowa. Cały dzień spędziłam z chłopakiem i ignorowałam wszystkie połączenia od ojca jakie wykonywał. Chciałam cieszyć się chwilą, z chłopakiem którego kocham.
~~~~~
Hej!
Nie jestem w ogóle zadowolona z tego rozdziału. To wszystko przez to że mam teraz dużo nauki i brak czasu na pisanie. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Buźka💋
CZYTASZ
Przyjaciel Mojego Brata
RomanceNie będę niczego zdradzać, sami przekonajcie się o czym opowiada historia Rose i Alana. Jakie będą mieli wzloty, a jakie upadki? Czy będzie im łatwo, czy trudno? Ile osób stanie im na drodze do szczęścia? Zapraszam, do czytania💋 Najwyższe miejsca...