Maraton cz.1

15.9K 675 29
                                    

Przygotowania idą pełną parą. Nie chcę zbytnio spędzać dużo czasu z Alanem, bo wiem, że mogą nas ponieść uczucia. Tego boję się najbardziej. Że coś między nami znów będzie, a potem znów wyjadą i cały ten ból znów powróci.

- Alan, powiesisz te balony tam? - wskazałam na bar.

- Jasne.

Zabrał napompowane i już związane balony dotykając przy tym mojej ręki. Chwycił moją dłoń i spojrzał na mnie tymi swoimi brązowymi oczami w których się zakochałam.

- Rose, proszę, daj mi jeszcze jedną szansę.

- To nie jest czas na takie rozmowy.

- A kiedy będzie?

- Możesz powiesić te balony?

- Jak odpowiesz na moje pytanie.

- Nie wiem, na pewno nie teraz. Weź już te balony, bo nie mamy za dużo czasu.

- Dobrze... - chłopak odszedł ze smutną miną.

Nie mam pojęcia kiedy będzie odpowiedni moment na taką rozmowę. Nie wiem czy taka rozmowa kiedykolwiek się odbędzie. Cholernie się boję, że on jednak nie odpuści. Muszę jeszcze bardziej go unikać, wytrwam do końca, a potem wychowam moje dziecko w miłości.

- Rose, tort przyjechał! - zawołała Amelia, a ja pobiegłam odebrać zamówienie.

- Dobry wieczór.

- Dobry wieczór. Tort na zamówienie dla Pani... Rose?

- To do mnie.

- Proszę tu podpisać, a kolega już niesie.

- Dobrze, dziękuję.

- Do widzenia.

- Do widzenia.

Poprosiłam kuriera, żeby położył pudełko na udwkorowanym stoliku.

- Pojedziesz już po Cody'ego? - zwróciłam się do Alana.

- Tak, już jadę.

Cody ma przyjechać lada chwila, a ja po raz setny tłumaczę zgromadzonym już ludzią co mają robić.

- Cicho wszyscy! Powtarzam ostatni raz, jak dostanę smsa od Alana, że są już blisko wszyscy się chowamy i gasimy światło. Nikt nie może się odezwać, dać żadnych znaków życia, on ma myśleć, że jest tu sam z Alanem. Jeżeli Alan powie słowa "Mam coś dla ciebie" wszyscy odliczamy do trzech, wyskakujemy i krzyczymy "Niespodzianka!". Zrozumiano? - wszystko krzyczałam, żeby wszyscy mnie usłyszeli. Pokiwali głową na znak, że rozumieją. Właśnie dostałam smsa, więc znów musiałam krzyknąć - Wszyscy na miejsca, zaraz tu będą!

Schowaliśmy się, a ja pobiegłam jeszcze zgasić światło. Byłam pełna zdenerwowania czy to wszystko się uda. Usłyszałam otwierające się drzwi i wytrzymałam powietrze.

- Stary, po co my tu przyszliśmy? - zapytał mój brat.

- Zostawiłem tutaj portfel. W dodatku mam coś dla Ciebie.

1,2,3...

- NIESPODZIANKA! - wszyscy krzykneliśmy równocześnie. Byłam taka szczęśliwa, że to się udało. Pobiegłam do brata i mocno go przytuliłam.

- Wszystkiego najlepszego braciszku!

- Rose, o co chodzi?

- Ja wiem, że zniszczyłam ci wczorajszą imprezę, dlatego zorganizowałam tą, tak w ramach przeprosin. Wszystkiego najloeszego!

- Nie zepsułaś mi imprezy głuptasie. Dziękuję - przytulił mnie mocno i resztą osób zaczęło składać mu życzenia urodzinowe.

Przyjaciel Mojego BrataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz