POV ALAN 3/3

15.5K 543 8
                                    


Czekałem na moją Rose, gdy nagle usłyszałem moje imię. Nie, tylko nie ona. Ona wszystko zniszczy, znowu.

- Czego chcesz Jessica?

- Powiedz mi tylko co ta dziwka ma czego ja nie mam?

- Spieprzaj stąd zanim się zdenerwuje.

- Odpowiedz mi tylko na to pytanie.

- Jest o wiele lepsza od Ciebie i to siebie powinnaś nazywać dziwką, a nie ją, teraz spierdalaj - warknąłem w jej stronę, a ona niespodziewanie mnie pocałowała. Już chciałem ją odepchnąć kiedy zauważyłem Rose całą we łzach. Znowu płacze, znowu przeze mnie. Ona naprawdę musi mnie zrozumieć, kocham tylko ją.

- Alan, już nie ma nas. Teraz jesteś Ty, ona i wasze dziecko - coś zakuło mnie w sercu, nie wierze, że to powiedziała. 

Nie potrafiłem nic innego powiedzieć niż to, że ją kocham. Wiem, że to było szczere i tylko tym mogłem ją przekonać.

- Ale ja Ciebie nie kocham - nie, nie mogła tego powiedzieć. Ja wiem, że ona kłamie. Poczułem jak moje serce się łamie. Jestem pieprzonym dupkiem, zasłużyłem na to, ale niech ona nie okłamuje samej siebie.

Gdy dziewczyna ode mnie odbiegła poszedłem za nią. Za rogu zauważyłem moją Rosy, która biję się z Jessicą. Nie sądziłem, że tak potrafi się bić. Do końca lekcji siedziałem przybity i z nikim nie rozmawiałem. Po szkole wybrałem się do kawiarni, a ta dziwka musiała się mnie uczepić, na prawdę nie chcę jej przy moim boku. To miejsce należy do Rose. Przy wejściu zacząłem szukać jakiegoś wolnego miejsca, ale wzrok zatrzymałem się na brunetce, która nie była sama. Siedziała z Jacob'em. Po tym co on jej zrobił ona siedzi sobie z nim jak gdyby nic w kawiarni? Zacząłem iść ich strony, ale dziewczyna wybiegła szybko z budynku. Musiałem pobiec za nią. Widziałem znów te łzy. Czemu muszę taki być? Muszę doprowadzać ją do łez? Chciałbym wywoływać u niej uśmiech, szczęście, a nie cierpienie. Ona pobiegła do domu, a ja postanowiłem znów pójść się najebać. Nie wytrzymam bez tej dziewczyny. 

***

*OMINĘ PARĘ MOMENTÓW, PONIEWAŻ SĄ ZBĘDNE*

Sądziłem, że spędzę z dziewczyną namiętną noc, ale niestety uparła się na imprezę, obojętnie, ważne, że z nią. Gdy byliśmy już gotowi pojechaliśmy pod klub w którym jesteśmy umówieni w resztą. Rose i Amelia dosłownie rzuciły się na siebie jakby nie widziały się przez długi czas. Po kilku minutach weszliśmy do środka, bo wszystkim zrobiło się zimno. Moja dziewczyna poszła do Cody'ego i Luke'go żeby pomóc im z przyniesieniem alkoholu. Cały czas ją obserwowałem, wyglądała niesamowicie w tej sukience. Nagle poczułem, że ktoś obejmuję mnie od tyłu. 

- Cześć przystojniaku. Czemu siedzisz tutaj taki samiutki?

- Spadaj.

- Grasz niedostępnego? Podoba mi się to.

- Powiedziałem spieprzaj, tam stoi moja dziewczyna i to z nią wolałbym spędzać czas.

- I odrzucasz mnie dla kogoś takiego jak ja? Nie wierz co tracisz.

- Nie wiem, za to wiem  czego na pewno nie zyskam. Żadnego choróbstwa.

- Zastanów się jeszcze raz. 

- Już się zastanowiłem, teraz spierdalaj.

- Będziesz tego żałował!

Obserwowałem jak Rose zmierza w moją stronę, gdy nagle dobiła do jakiegoś chłopaka. Zaczęli rozmawiać, a we mnie rosło zdenerwowanie wraz ze zazdrością, kiedy chciał ją pocałować.już chciałem podejść do niego i zrobić mu krzywdę, ale Cameron mnie powstrzymał. Nie tykaj mojej dziewczyny ty pedale. Po rozmowie brunetka skierowała się do toalety, miała chyba łzy w oczach, ale nie jestem pewien przez to światło. Chwile potem podeszła do mnie, a ja musiałem się zapytać kim jest ten chłopak. Nie rozumiem dlaczego Cody nie mógł nic usłyszeć. Czy on go zna? Wszystko mi powie na zewnątrz. Skierowaliśmy się do parku i zaczęliśmy rozmowę. 

Aż coś się we mnie gotowało gdy opowiedziała mi o tym chłopaku.Jak on mógł tak potraktować moją księżniczkę?! Gdy zauważyłem, że dziewczyna drży z zimna zaproponowałem jej powrót do klubu. Kiedy przechodziliśmy przez ulice zauważyłem zbliżający się samochód. Nie minęła sekunda, a Rose leżała na ziemi, nawet nie zdążyłem zareagować. Podbiegłem do niej próbując z nią porozmawiać, ale nie dawała żadnych znaków życia. Szybko wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem na pogotowie. Przez cały czas kiedy czekałem na pomoc starałem się ją obudzić, ale na marne. Pierwszy raz w życiu tak bardzo się bałem. Nie wybaczę sobie jeżeli coś jej się stanie. Czemu to musiała być ona, a nie ja?

***

Od dwóch dni siedzę przy jej łóżku w szpitalu i modle się żeby się obudziła. Tak bardzo się o nią boję. Nie mogę jej stracić, za bardzo się o nią boję.  Zasnąłem na chwilę na kanapie w jej sali. Kiedy się obudziłem, zauważyłem brunetkę z otwartymi oczami. Podbiegłem do niej najszybciej jak potrafiłem. Nie wiedziałem co się dzieje, gdy powiedziała, że mnie nie zna. Dopiero po chwili lekarz powiedział mi, że może mieć amnezje powypadkową. Dlaczego to musiało przytrafić się akurat jej? Czemu teraz nic nie pamięta, gdy miało być tak dobrze?

***

Ona naprawdę nie była dla mnie tylko zakładem. Od samego początku coś do niej poczułem, a sądziłem, że przez ten zakład zbliżymy się do siebie. Ona miała się o tym nigdy nie dowiedzieć. Nie tak to wszystko miało wyglądać. Ona przecież nie chcę mnie znać, bo myśli, że ją wykorzystałem, a to nie prawda. Może uprawiliśmy seks na plaży, ale to było poza zakładem. Zrobiłem to, bo oboje tego chcieliśmy i widziałem, że ona jest na to gotowa. Nie pozwolę żeby mnie zostawiła. Kocham ją bardziej niż kogokolwiek.

~~~~~

Hejjj! Rozdział miał pojawić się już wczoraj, ale miałam jakiś problem z wattpad'em i nie chciał opublikować rozdziału. Mam nadzieje, że się podoba i dziękuję za wszystkie gwiazdki i wyświetlenia. Kocham Was, buźka💋

Przyjaciel Mojego BrataOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz