4.1

402 29 2
                                    

Na lun­chu jak zawsze przy­sia­dła się do nas Lydia. Nie powiem – schle­biało mi

– Myślę, że nie prze­szka­dzam. – ode­zwał się głos. Głos Lydii.

– Nie, nie. To miej­sce jest Twoje. Tylko Twoje. Twoje na zawsze. – plą­ta­łem się we wła­snych sło­wach na co zachi­cho­tała. Jak zawsze. Mógł­bym wsłu­chi­wać się w ten dźwięk bez prze­rwy.

– Możemy poga­dać. – rzekł Jack­son, który poja­wił się przy naszym sto­liku. Począt­kowo myśla­łem, że zwraca się do Lydii. Nie­stety te słowa były skie­ro­wane do mnie. Już chcia­łem wstać, ale uprze­dziła mnie Lydia.

– Czego chcesz. – rze­kła z nutką zło­ści w gło­sie. Nie ukry­wała, że nie chce go tu widzieć.

– Cie­bie chce przepro­sić. Zacho­wa­łem się jak dupek. I chcia­łem pro­sić o drugą szansę. – na te słowa prych­nęła. – A Cie­bie Sti­les też. Nie powin­ny­śmy się tak zacho­wy­wać. – nie zwra­ca­łem nawet na niego uwagi.

– Nie będzie żad­nych nas! Nie powin­ni­śmy w ogóle być para! Jesteś popier­do­lo­nym dup­kiem! Dup­kiem, który zdrada dziew­czynę na prawo i lewo! – wykrzy­czała zwra­ca­jąc na nas swą uwagę całej sto­łówki.

– Nie to nie. Wie­dzia­łem, że jesteś suką. – mruk­nął cicho, ale go usły­sza­łem. I Scott pew­nie też. Chcia­łem za nim pójść, ale obie­ca­łem mamie Scott'a, samemu Scott'owi i mojemu ojcu, że był to ostatni raz. I Lydii też. Pozo­stało mi tylko sie­dzieć razem na sto­łówce i delek­to­wać się obec­no­ścią Lydii.

W trójkę uda­li­śmy się do sali, gdzie aku­rat wcho­dził nauczy­ciel.

– Dobrze usią­dzie. Dziś jest do odda­nia pro­jekt. Mam nadzieję, że nie zapo­mnie­li­ście. – popa­trzy­łem na Lydie, a ona twier­dząco poki­wała głową. Kom­plet­nie o nim zapo­mnia­łem.

Lek­cje minęły naprawdę szybko. Dzięki Lydii dosta­łem 5+. Chyba moja pierw­sza dobra ocena od... Dwóch lat? Sam zasta­na­wiam się jak mogłem przejść do następ­nej klasy.

– Sti­les! – zawo­łał już dobrze mi znany kobiecy głos. Obró­ci­łem się i na hory­zon­cie poja­wiła się Lydia.

– Czy mogę Cię o coś pro­sić? Samo­chód mam u mecha­nika, a mecha­nik jest na dru­gim końcu mia­sta i myśla­łam czy mógł­byś...

– Jasne – prze­rwałem jej. Popa­trzyła na mnie z wdzięcz­no­ścią w oczach.

Byli­śmy już u mecha­nika. Grzecz­nie przy­wi­ta­li­śmy się z nim i uda­li­śmy się do pokoju, gdzie można było prze­cze­kać jesz­cze 20 minut prze­glądu. Pokój jedną ścianę miał prze­szkloną dzięki czemu wszystko było ide­al­nie widoczne. Rozma­wia­li­śmy z Lydia, gdy prze­rwał nam krzyk mecha­nika. Myśle­li­śmy, że już skoń­czył swoją pracę, ale to co zauwa­ży­łem było o wiele gor­sze. Męż­czy­zna leżał pod prasą, która powoli spa­dała w dół. Szar­pa­łem za klamkę, która po chwili puściła i wysze­dłem z pokoju, by pomóc męż­czyź­nie. I to był mój błąd. Przed moja twa­rzą poja­wiła się wielka, żółto oka jasz­czurka wiel­ko­ści konia. Swo­imi szpo­nami dra­snęła moja szyję przez co upa­dłem jak długi. To coś miało w sobie jad. Pocią­gnął mną jak szma­ciana lalka i wrzu­cił do pokoju, gdzie było sły­chać tylko krzyk Lydii. Przy­pa­try­wał się jej dłuż­szą chwilę. Jakby ją znal. Przy­naj­mniej nic jej nie zro­bił tylko zamknął drzwi na klucz i znik­nął. Tak po

– Sti­les! Sti­les nic Ci nie jest? Wszystko okej? – pła­kała Lydia. Nie myśla­łem, że aż tak się mną przej­mie.

– Lyds spo­koj­nie. – uspo­ka­ja­łem ją. – Weź z mojej kie­szeni tele­fon i zadzwoń do mojego ojca. To coś ma jad. Dra­snęło mnie deli­kat­nie. Czuję już poprawę. – uśmiech­ną­łem się. Całe szczę­ście Lydia poki­wała głową i wybrała numer do mojego ojca. Teraz już tylko cze­kać.

Mój ojciec zja­wił się po 10 minut razem z obstawa i Parish'em. Widział w jakim sta­nie jest Lydia, więc pozwo­lił nam wró­cić do

– A co z moim samo­cho­dem? – jęk­nęła Lydia.

– Zostało wyko­rzy­stane jako przedmiot zbrodni, więc musi zostać spraw­dzony przez odci­ski pal­ców. Przez około 2 tygo­dnie go nie odzy­skasz. Skon­tak­tu­jemy się z Tobą. – powie­dział zastępca sze­ryfa.

– To jak ja się dostanę do szkoły. – jęk­nęła cicho Lydia, gdy już wycho­dzi­li­śmy na dwór. Mówiła to tak cicho, że musia­łem pochy­lić się by ją usły­szeć.

– Wiesz zawsze możesz mieć pry­wat­nego szo­fera, który będzie Cię zawo­ził i odwo­ził. – puści­łem jej oczko. Widocz­nie zała­pała o co mi cho­dzi.

– Hmm... Bar­dzo kusząca pro­po­zy­cja. – zaśmiała się naj­wi­docz­niej zapo­mi­na­jąc o wcze­śniej­szym wyda­rze­niu.
– To jak? – zapy­ta­łem. Było by to speł­nie­nie moich marzeń.
– Myślę, że mogę przy­stać na te pro­po­zy­cje. – powie­działa i wsia­dła.


I'll Never Forget You | Stydia cz.1, cz.2, cz.3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz