16.1

231 22 3
                                    

A więc na początku chce życzyć wszystkim zdrowych wesołych ;> Tak wiem, szybko ogarniam 😂

_________________________________________________

Nową nauczy­cielką oka­zała się Jen­ni­fer Blake. Uczyła języka angiel­skiego i mogłem śmiało swier­dzić, że była jedną z przy­jem­niej­szych osób w tej szkole. Ale od pew­nego czasu, znów coś dziw­nego zaczeło dziać się w Beacon Hills. Pogoda ostat­nio była bar­dzo zmienna. Silne wia­try, konary drzew na jezd­niach, a Ty wszystko powstało z niczego. Pil­no­wa­łem ostat­nie pro­gnozy pogody. Let­nie, sło­neczne słońce w ciągu całego tygo­dnia. Cóż może nie jestem " alfą " tego stada, ale mar­twi­łem się, że to znów istota nad­przy­ro­dzona. Jeste­śmy już pod kli­niką, Jecha­łem razem ze Scott'em i Lydią. Przez całą drogę mil­cza­łem, co nie uszło uwa­dzę moim przy­ja­cio­łom.

– Sti­les, co się dzieje? Zazwy­czaj gadasz jak najęty, a teraz – nic. – powie­działa Lydia, gdy już zosta­li­śmy sami.

– Czuję, że to sprawa istot nad­przy­ro­dzo­nych. Boję się, że to nie będzie już takie łatwe. – wyszep­ta­łem. Sam nie wiem czy do niej, czy do sie­bie. Nie mia­łem już jak się nad tym zasta­na­wiać, gdyż sta­li­śmy już przed drzwiami do kli­niki. Popch­ną­łem je i puści­łem Lydie przo­dem oraz obej­rza­łem się czy wszy­scy już są. Scott, Alli­son, Isaac i Deaton. Zja­wili się wszy­scy.

– A więc jak już wszy­scy wie­cie, coś w Beacon Hills się dzieje. I nie jest to raczej spo­wo­do­wane przez atmos­ferę. – roz­po­czął Deaton. Wszy­scy roz­po­czeli kon­wer­sa­cję, a ja kątem oka spoj­rza­łem na Lydię. Od początku spo­tka­nia nie spusz­czała ze mnie wzroku. Nie wie­dzia­łem jak się zacho­wać w tako­wej sytu­acji, więc po pro­stu pró­bo­wa­łem nie spo­glą­dać na nią, jed­nak pokusa była zbyt więk­sza. Po nie­ca­łych dwóch minu­tach rów­nież spoj­rza­łem na nią. Nie potra­fi­łem sku­pić się na niczym inny. Nawet nie potra­fi­łem ode­rwać od niej wzorku, dla­tego też prze­spa­łem ponad połowę spo­tka­nia.

– Prawda, Sti­les? – zapy­tał Scott. Nie­chęt­nie obró­ci­łem głowę w jego stronę.

– Tak, tak. – mruk­ną­łem.

– Cie­szę się, że tak ocho­czo zgo­dzi­łeś się wyka­stro­wać. – wybuch­nął śmie­chem Scott jak i cała reszta. Lydia także do nich dołą­czyła, a ja spuści­łem głowę na dół zaże­no­wany sytu­acją. Wszy­scy byli w zna­ko­mi­tych humo­rach, prócz mnie. Czu­łem, że sta­nie się coś gor­szego i nie bar­dzo było mi z tym do śmie­chu.

DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ

Minęły dwa tygo­dnie. Jen­ni­fer nasza nauczy­cielka angiel­skiego por­wała naszych rodzi­ców. Mojego tatę, mamę Scott'a i Argent'a. Mia­łem rację co do niej, a nikt nie chciał mi wie­rzyć. To ona kon­tro­lo­wała zja­wi­ska pogo­dowe, które zda­rzały się tylko w Beacon Hills. Musie­li­śmy się nara­dzić co zro­bić, by Beacon Hills znów było bez­pieczne. Kie­dyś była Dru­idem tak jak Deaton, więc to on miał decy­du­jące zda­nie " Co dalej? „.

– Scott, tylko w ten spo­sób może­cie ura­to­wać swo­ich rodzi­ców. Ty, Alli­son i Sti­les. – powie­dział Deaton. Każdy potrze­bo­wał swo­jej " kotwicy". Ostat­nio moje rela­cje z Lydią troszkę się pogor­szyły. Tak samo Scott i Alli­son. Lydia ruszała już do Alli­son, gdy zatrzy­mał ją głos wete­ry­na­rza.

– Lydio, Ty będziesz ze Sti­les'em. – momen­tal­nie odwró­ci­łem głowe. Naj­pierw spoj­rza­łem na Lydię, a póź­niej na Alli­son i mojego przy­ja­ciela.

– Wybacz Scott. – wyszep­tała Alli­son, gdy Scott popa­trzył na nią nie­mal bła­gal­nie, ale ona już pode­szła do Isaac'a.

– Czy każdy z Was ma coś zwią­za­nego z Waszymi rodzi­cami? – zapy­tał Deaton. -Scott?

– To zega­rek mojej mamy. Dostała go od taty. – wyja­śnił. Deaton tylko pokrę­cił głową.

– Sti­les? – przy­szła kolej na mnie.

– To odz­naka mojego taty. Przez Jen­ni­fer musia­łem jakoś przy­wró­cić ją do pier­wot­nego kształtu. – wyszep­ta­łem.

– To sre­bry nabój. W naszej rodzi­nie każdy łowca musiał zro­bić wła­sny. – powie­działa Alli­son, zanim Deaton zdą­zył się ode­zwać. Wszy­scy weszli­śmy do przy­go­to­wanych wan z jemiołą.

– Przy­trzy­maj­cie ich. Ich serca muszą bić jak naj­wol­niej, ale tak by żyli. – wyja­śnił Deaton, a ja poczu­łem drobne dło­nie dziew­czyny na moich ramio­nach. Musia­łem być na to przy­go­to­wany. Powoli tra­ci­łem już przy­tom­ność, ale ostat­nimi siłami usły­sza­łem cichy szept Lydii. Trzy słowa padły z jej ust, mia­no­wi­cie " Uwa­żaj na sie­bie".

– Scott, gdzie my jeste­śmy? – zapy­tałem przy­ja­ciela. Znaj­do­wa­li­śmy się w bia­łym pomiesz­cze­niu. Dosłow­nie.

– Nie wiem Sti­les. – odparł. – Coś mówi mi to miej­sce, ale nie mam zie­lo­nego poję­cia co to.

– Ja chyba wiem. – odparła Alli­son. Popa­trzy­li­śmy razem ze Scott'em na nią zdzi­wieni. – To neme­ton. – oświad­czyła po chwili.

I'll Never Forget You | Stydia cz.1, cz.2, cz.3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz