A więc na początku chce życzyć wszystkim zdrowych wesołych ;> Tak wiem, szybko ogarniam 😂
_________________________________________________
Nową nauczycielką okazała się Jennifer Blake. Uczyła języka angielskiego i mogłem śmiało swierdzić, że była jedną z przyjemniejszych osób w tej szkole. Ale od pewnego czasu, znów coś dziwnego zaczeło dziać się w Beacon Hills. Pogoda ostatnio była bardzo zmienna. Silne wiatry, konary drzew na jezdniach, a Ty wszystko powstało z niczego. Pilnowałem ostatnie prognozy pogody. Letnie, słoneczne słońce w ciągu całego tygodnia. Cóż może nie jestem " alfą " tego stada, ale martwiłem się, że to znów istota nadprzyrodzona. Jesteśmy już pod kliniką, Jechałem razem ze Scott'em i Lydią. Przez całą drogę milczałem, co nie uszło uwadzę moim przyjaciołom.
– Stiles, co się dzieje? Zazwyczaj gadasz jak najęty, a teraz – nic. – powiedziała Lydia, gdy już zostaliśmy sami.
– Czuję, że to sprawa istot nadprzyrodzonych. Boję się, że to nie będzie już takie łatwe. – wyszeptałem. Sam nie wiem czy do niej, czy do siebie. Nie miałem już jak się nad tym zastanawiać, gdyż staliśmy już przed drzwiami do kliniki. Popchnąłem je i puściłem Lydie przodem oraz obejrzałem się czy wszyscy już są. Scott, Allison, Isaac i Deaton. Zjawili się wszyscy.
– A więc jak już wszyscy wiecie, coś w Beacon Hills się dzieje. I nie jest to raczej spowodowane przez atmosferę. – rozpoczął Deaton. Wszyscy rozpoczeli konwersację, a ja kątem oka spojrzałem na Lydię. Od początku spotkania nie spuszczała ze mnie wzroku. Nie wiedziałem jak się zachować w takowej sytuacji, więc po prostu próbowałem nie spoglądać na nią, jednak pokusa była zbyt większa. Po niecałych dwóch minutach również spojrzałem na nią. Nie potrafiłem skupić się na niczym inny. Nawet nie potrafiłem oderwać od niej wzorku, dlatego też przespałem ponad połowę spotkania.
– Prawda, Stiles? – zapytał Scott. Niechętnie obróciłem głowę w jego stronę.
– Tak, tak. – mruknąłem.
– Cieszę się, że tak ochoczo zgodziłeś się wykastrować. – wybuchnął śmiechem Scott jak i cała reszta. Lydia także do nich dołączyła, a ja spuściłem głowę na dół zażenowany sytuacją. Wszyscy byli w znakomitych humorach, prócz mnie. Czułem, że stanie się coś gorszego i nie bardzo było mi z tym do śmiechu.
DWA TYGODNIE PÓŹNIEJ
Minęły dwa tygodnie. Jennifer nasza nauczycielka angielskiego porwała naszych rodziców. Mojego tatę, mamę Scott'a i Argent'a. Miałem rację co do niej, a nikt nie chciał mi wierzyć. To ona kontrolowała zjawiska pogodowe, które zdarzały się tylko w Beacon Hills. Musieliśmy się naradzić co zrobić, by Beacon Hills znów było bezpieczne. Kiedyś była Druidem tak jak Deaton, więc to on miał decydujące zdanie " Co dalej? „.
– Scott, tylko w ten sposób możecie uratować swoich rodziców. Ty, Allison i Stiles. – powiedział Deaton. Każdy potrzebował swojej " kotwicy". Ostatnio moje relacje z Lydią troszkę się pogorszyły. Tak samo Scott i Allison. Lydia ruszała już do Allison, gdy zatrzymał ją głos weterynarza.
– Lydio, Ty będziesz ze Stiles'em. – momentalnie odwróciłem głowe. Najpierw spojrzałem na Lydię, a później na Allison i mojego przyjaciela.
– Wybacz Scott. – wyszeptała Allison, gdy Scott popatrzył na nią niemal błagalnie, ale ona już podeszła do Isaac'a.
– Czy każdy z Was ma coś związanego z Waszymi rodzicami? – zapytał Deaton. -Scott?
– To zegarek mojej mamy. Dostała go od taty. – wyjaśnił. Deaton tylko pokręcił głową.
– Stiles? – przyszła kolej na mnie.
– To odznaka mojego taty. Przez Jennifer musiałem jakoś przywrócić ją do pierwotnego kształtu. – wyszeptałem.
– To srebry nabój. W naszej rodzinie każdy łowca musiał zrobić własny. – powiedziała Allison, zanim Deaton zdązył się odezwać. Wszyscy weszliśmy do przygotowanych wan z jemiołą.
– Przytrzymajcie ich. Ich serca muszą bić jak najwolniej, ale tak by żyli. – wyjaśnił Deaton, a ja poczułem drobne dłonie dziewczyny na moich ramionach. Musiałem być na to przygotowany. Powoli traciłem już przytomność, ale ostatnimi siłami usłyszałem cichy szept Lydii. Trzy słowa padły z jej ust, mianowicie " Uważaj na siebie".
– Scott, gdzie my jesteśmy? – zapytałem przyjaciela. Znajdowaliśmy się w białym pomieszczeniu. Dosłownie.
– Nie wiem Stiles. – odparł. – Coś mówi mi to miejsce, ale nie mam zielonego pojęcia co to.
– Ja chyba wiem. – odparła Allison. Popatrzyliśmy razem ze Scott'em na nią zdziwieni. – To nemeton. – oświadczyła po chwili.
CZYTASZ
I'll Never Forget You | Stydia cz.1, cz.2, cz.3
FanfictionCzęść 1 : - Dlaczego mi to robisz?! - wykrzyczałem już zdenerwowany. - Dlaczego do cholery dajesz mi nadzieje,a później chcesz zniknąć ?! Odpowiedz mi do cholery! Dlaczego?! - Tak będzie lepiej. Uwierz mi. Zapomnij. Zapomnij o mnie. - powiedziała z...