8.2

155 10 0
                                    

Gdy znalazłem się w moim " pokoju " szpitalnym opadłem na łóżko i pogrążyłem się w głębokim śnie. Dopiero obudził mnie Lucyfer, proponując mi spacer. Nie powiem było to dziwne. Spotkanie z diabłem?

- To o czym chciałeś rozmawiać? - zapytałem Lucyfera, gdy znaleźliśmy się z dala od szpitala.

- Cóż po pierwsze trzeba wziąć ci jakieś czyste ubrania. - zilustrował moje brudne i przepocone dżinsy, i t-shirt. - I chciałbym porozmawiać trochę o twoim życiu. - Zastanawiało mnie po co mu to wiedzieć, ale w końcu zdecydowałem się odpowiedzieć mu na pytania.

- Co chciałbyś wiedzieć?

- Nie chciałbym się wtrącać w twoje życie, ale opowiedz mi o twoich przyjaciołach.

- O moich przyjaciołach? - zdziwiłem się. - Mam ich parę. Scott w sumie nim nie jest, gdyż traktuję go bardziej jak brata. Jest jeszcze Liam, Malia i... - zawiesiłem. Czy miałem mówić mu o Lydii​?

- I... - ewidentnie chciał to wiedzieć.

- Jest jeszcze Lydia.

- Jest Banshee? A Scott prawdziwym alfą, Malia kojotołakiem, a Liam betą. - podsumował, jakby ich znał.

- Skąd to wiesz?

- Jestem diabłem. - w sumie mogłem prędzej na to wpaść. - Sądzisz,że cię pamiętają?

- Czy to w ogóle możliwe? - prychnąłem.

- Może. Jeśli jest pomiędzy wami taka więź. Pierwszy raz spotykam się z czymś takim. Jesteście naprawdę blisko.

- Jesteśmy stadem, a nawet rodziną. - wyznałem mu. - Są dla mnie ważni.

- Właśnie to zauważyłem. - odpowiedział ponury Lucyfer. - Dlatego chce ich ostrzec.

- Przed czym?

- Przed pewną śmiercią. - odszedł w przeciwnym kierunku. - Przed braćmi Winchester.

Lydia POV

Minął już tydzień, a to czego się dowiedzieliśmy to to, że ginie coraz więcej ludzi. Byliśmy w szkole. Musiałam odciąć się od wszystkiego. Nie dawałam już rady psychicznie. Udałam się do łazienki, uprzednio sprawdzając czy jest pusta. Stanęłam przy lustrze. W odbiciu widziałam tylko puste zielone oczy i rude włosy. A dokładnie truskawkowy blond. Popatrzyłam w swe oczy w odbiciu lustra. Skąd użyłam takiego określenia? Do teraz myślę, że moje włosy są rude.

- Gdzie jesteś, Stiles? - szepnęłam do siebie. Gdy spojrzałam w lustro, zobaczyłam iż namalowałam znak. Dziwną spirale, a najdziwniejsze było to, iż lustro zachowało się jak woda, zostawiając na chwile znak na swej powierzchni.

- Choć Lydio. - starsza kobieta wyciągnęła do mnie dłoń.

- Babcia? - zdziwiłam się. Nie stawiałam sprzeciwu przeszłam na drugą stronę razem z nią. Było miasto. Ufając tabliczce było to Canvan. Była tam jakaś uroczystość. Może któreś lecie założenia miasta? Generalnie ludzie świetnie się tutaj bawili. Możliwe było to, iż to miasto miało związek z dzikim łowem.

- Przepraszam. - zagadnęłam kobietę w średnim wieku, opierającą się o krzesło. Ona jak gdyby nigdy nic nadal rozmawiała z jakimś mężczyzną, kompletnie nie zwracając na mnie swej uwagi. Dotknęłam jej ramienia, a jej skóra wydawała się mieć skórę z granitu. Zimna, twarda i dziwnie chropowata. Nagle kobieta zniknęła. Nie było jej, innych ludzi, jak i mojej babci. Zostało opustoszałe miasto, gdzie były tylko poniszczone domy i huśtawka cała we krwi.

- Chce wracać! Wracać! Chce wrócić! - krzyczałam, skulając się w kłębek.

- Lydia! No już spokojnie. - silne, mocne ręce przytuliły mnie do siebie. Był to Scott. - No już, to tylko koszmar.

- T-to było okropne. - wyszeptałam w jego ramię, ale nagle poczułam dziwną siłę. - Musimy jechać do Canvan.

- Co to? - zapytał zdziwiony.

- Miasto, opuszczone przez Ghost Rider's. - wstałam i wyszłam z łazienki. Scott szybko mnie dogonił i zrównał się ze mną krokiem. - Scott... Jakiego koloru są moje włosy? - przyjaciel popatrzył na mnie jak na wariatkę. - Pytam poważnie.

- Rude. Ale dlaczego pytasz?

- Czy ktoś nazywa moje włosy " truskawkowym blondem" ? - puściłam mimo uszu jego pytanie.

- Nie, ale co to ma wspólnego?

- Chyba coś sobie przypominam. - wyszeptałam, ale i tak to usłyszał.

I'll Never Forget You | Stydia cz.1, cz.2, cz.3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz