– Macie zakaz zbliżania się do Jackson'a na 50 metrów. – oświadczył szeryf.
– A szkoła? – zapytałem.
– Macie robić tak, by nie stanąć na swojej drodze. – odpowiedział na moje pytanie.
– A jeśli pójdę za potrzebą, wszystkie kabiny będą zajęte prócz jednej obok niego to co wtedy? – zapytałem. Każdy popatrzył na mnie krzywo. – Przetrzymam. – powiedziałem i bardziej wbiłem się w fotel.
– A więc jesteście wolni. – powiedział szeryf, a Jackson wraz z rodzicami wyszli. Scott także zniknął.
– Masz szczęście, że nie wnieśli oskarżenia. Miałbyś poważne kłopoty, a teraz do szkoły. – powiedział mój ojciec.
– Już po lekcjach. – prychnąłem.
– To idź się uczyć. – powiedział i odszedł. Sam zaraz po nim wyszedłem i akurat trafiłem na konfrontacje matki z synem.
– Masz szlaban. – powiedziała pani McCall. – Zakaz wychodzenia.
– A praca? – zapytał Scott.
– Poza pracą i zakaz telewizji.
– Telewizor jest zepsuty. – przypomniał jej Scott.
– A więc zero komputera.
– Komputer potrzebuje do szkoły.
– A więc... – odwróciła się w moim kierunku. – zero Stiles'a.
– Zero Stiles'a?! – wtrąciłem się do rozmowy.
– Zero Stiles'a! I żadnych przywilejów. – i odeszli. Zostałem sam. Praktycznie nie miałem już nikogo. Wyszedłem z komisariatu, wsiadłem do jeep'a i postanowiłem posłuchać mojego ojca. Mianowicie pojechałem do domu, by nadrobić zaległości w nauce. Coś niemożliwego.
Lydia POV
Dziś w szkole było inaczej. Niby była Allison- moja jedyna prawdziwa przyjaciółka, ale czegoś mi brakowało. Lub kogoś. Sama nie wiem. Chyba ubzdurałam sobie, że Stiles coś do mnie czuje. Tak rozmyślając, ledwo usłyszałam dzwonek telefonu. Miałam dwa nieprzeczytane SMS'y od Scott'a.
Mamy problem. Jackson znów jest na wolności. Mam szlaban. Stiles też go ma. Udaj się do niego.
Lydia wszystko okej? Odpisz proszę. Scott.
Leniwie podniosłam się z łóżka do pozycje siedzącej i opisałam mu tylko " Okej". Nie miałam ochoty na nic. Wolałam leżeć w łóżku i oglądać seriale. Z drugiej strony miałam szanse spotkać się ze Stiles'em bez wymyślania wymówki. Szybko się ogarnęłam i wyszłam z domu kierując się w strone mojego przyjaciela.
Stiles POV
Kończyłem nadrabiać materiał z matematyki. Teraz tylko biologia. Byłem naprawdę słaby z tego przedmioty. Szkoda, że nie ma ze mną Lyds. Próbując zrozumieć materiał z tego przedmiotu, usłyszałem dzwonek do drzwi. Zerknąłem na zegar stojący na mojej szafce. 16.33. Ojciec nie mógł wrócić tak wcześnie, Scott ma szlaban, a Allison raczej nie ma czego tu szukać. Podniosłem się z łóżka i zbiegłem po schodach otwierając drzwi. Tuż przed moim nosem stała Lydia. Cała przemoczona. Nawet nie zwróciłem uwagi, że zaczęło padać.
– Hej, wejdź. Jeszcze się przeziębisz. – powiedziałem do dziewczyny. Pokiwała tylko głową. Cała się trzęsła. Poprowadziłem ją do mojego pokoju, podałem jej koc, a sam udałem się do kuchni. Gdy wróciłem Lydia, wzięła wcześniej przygotowana przeze mnie koszulkę i nachylała się nad moimi notatkami z biologii.
– Tutaj masz błąd. Tutaj też. I tutaj. – powiedziała Lydia, posyłając mi uśmiech.
– Mogłaś od razu powiedzieć, że całe jest źle. – zaśmiałem się. Wzięła moją książkę i usadowiła się na kanapie.
– Pomogę Ci. – oznajmiła, uśmiechnęła się i poklepała miejsce obok siebie.
Tak jak podejrzewałem. Lydia bardzo dobrze wytłumaczyła mi proces fotosyntezy. W zaledwie 15 minut zrozumiałem jej zastosowanie.
– Chyba będę musiał zapisać się do Ciebie na korepetycje. Naprawdę świetnie tłumaczysz. – pochwaliłem dziewczynę obok, na co zareagowała rumieńcem.
– Będę się już zbierać. Do zobaczenia Stiles. – wstała i udała się do drzwi. Szybko zerknąłem na zegar na ekranie mojego telefonu. Dochodziła 22.00.
– Odwiozę Cię. – zaproponowałem i wziąłem kluczyki od Roscoe.
Lydia POV
Stiles uparł się, że odwiezie mnie do domu. Nie miałam nic przeciwko, padało jak z cebra. Stiles podjechał praktycznie pod same drzwi mojego domu.
– Może przyjechć po Ciebie jutro? – powiedział zanim zdążyłam się odezwać.
– Chętnie. – odparłam z uśmiechem. – Do jutra. – i wybiegłam z samochodu, kierując się do drzwi. Przez okno domu, zauważyłem, że Stiles odjechał dopiero wtedy, gdy zamknęłam za sobą drzwi.
– Och Lydia, już jesteś? – zapytała moja mama z wyrzutem. Nawet nie zauważyłam jej na kanapie.
– Tak wiem, że już późno. Przepraszam, ale pomagałam Stiles'owi w biologii. – wytłumaczyłam się.
– Byłaś u Stiles'a Stilinski'ego? – znów zadała pytanie, odsuwając od siebie książkę.
– T-tak. – zająknęłam się. Chyba mogę mieć problemy.
– Dobrze Lydia. Pod prysznic i spać. – powiedziała i znów skierowała swój wzrok na książkę.
– Nie jesteś zła? – zapytałam. Była zdziwiona, że zareagowała tak potulnie na Stiles'a.
– Nie, Stiles jest odpowiedzialny. Pokazał to wtedy... na balu. Ufam mu. – powiedziała patrząc w książkę. Nie chciałam już drążyć tego tematu, więc postanowiłam jej posłuchać i wzięłam prysznic.
Zostałam obudzona o 7.00 przez jakże kochany budzik. Zwlekłam się z łóżka, pamiętając, że za pół godziny ma przyjechać Stiles. Szybko się ogarnęłam i zeszłam na dół.
– Dzień Dobry. – przywitała się moja mama podając mi kanapki. Miała zadziwiająco dobry humor.
Gdy kończyłam konsumować moją drugą kanapkę usłyszałam klakson samochodu.
– Kochanie Stiles przyjechał. – uśmiechneła się moja mama, a ja wzięłam torebkę i udałam się do niebieskiego Jeep'a.
– Hej Lyds. – uśmiechnął się, gdy zamknęłam za sobą drzwi pasażera. Mogłabym patrzeć w tę twarz godzinami.
__________________________________
Przepraszam WAS za to moje zaniedbywanie, ale nie potrafię wyrobić się w czasie ;< Ale jest za to nowa Okładka, zrobiona przez moją przyjaciółkę i także zmieniona nazwa, gdyż wydaje mi się,że tamta na za długa. Także do następnego, który nie wiem kiedy się pojawi :<
CZYTASZ
I'll Never Forget You | Stydia cz.1, cz.2, cz.3
FanfictionCzęść 1 : - Dlaczego mi to robisz?! - wykrzyczałem już zdenerwowany. - Dlaczego do cholery dajesz mi nadzieje,a później chcesz zniknąć ?! Odpowiedz mi do cholery! Dlaczego?! - Tak będzie lepiej. Uwierz mi. Zapomnij. Zapomnij o mnie. - powiedziała z...