Na początku chamska reklama ;-; Mianowicie prosiłabym o przeczytanie notki na dole :> To zajmie tylko 10 sekund :>
____________________________________________________________
Historia Lucyfera mnie złamała. Było mi go cholernie żal. Po jego tonie wywnioskowałem,że nadal kocha Demon'a nawet jeśli ten chce go skrzywdzić.
- Pomożemy ci. - oświadczył Scotty. - Tylko musimy znać strategię. - przeniósł swój wzrok na moją osobę. Wiedziałem o co mu chodzi. Zajrzałem do najbliższej przyszłości.
- Jutro postanowią przyjechać do Beacon Hills, gdy tylko zauważą,że tamto po drugiej stronie jest puste. - poinformowałem. - Dalej nic nie widzę. Wiem tylko, że zjawią się tutaj. W klinice.'
- Znasz dokładny czas? - zadał pytanie weterynarz.
- Nie. - skwitowałem. - Ale widzę zachód słońca. Czyli najprawdopodobniej będzie to wieczór. - dopowiedziałem. - Trzeba obmyślić plan.
Lucyfer z wielką chęcią zgodził się na nasz plan. Wiedział, że to jedyny sposób, by wywiązać się z tej sytuacji. Przede mną było teraz najgorsze. Spotkanie z własnym ojcem. Było już dobrze po północy, dlatego moi przyjaciele udali się do domów, a Lucyfer zadeklarował, że zatrzymie się w miejscowym hotelu, na co mu nie pozwoliłem. Dałem mu klucze do domu ojca i kazałem rozgościć się w pokoju gościnnym. Lydia za to chciała towarzyszyć mi w spotkaniu z ojcem.
- Cholera! - przekląłem pod nosem. - Nie mam Jee... - przerwałem, gdyż do mojej głowy wpadł genialny plan. Lydia popatrzyła na mnie zaintrygowana. - Co powiesz na szybsze przemieszczenie się na komendę?
- Jak? - nie była przekonana tym pomysłem.
- Wejdź mi na plecy. - zaśmiałem się z jej miny. - Nie żartuję. - Lydia z wahaniem objęła mnie wokół szyi. Chyba nadal myślała, że to żart. - No chodź. - poganiałem ją. Chwyciłem jej udo, a następnie drugie, by objęła mnie w pasie, co uczyniła. - Radzę zamknąć oczy. - poleciłem i pobiegłem wgłąb ulicy. ( Dop. autorki : Tak bardzo Zmierzch XD )
W parę sekund znaleźliśmy się pod pracą mojego ojca.
- Możesz zejść. - znów się zaśmiałem. Dziewczyna otworzyła oczy i ujrzałem w nich przerażenie.
- To było straszne. - powiedziała, gdy już odzyskała mowę. - Nigdy więcej mi tego nie rób ! - uderzyła mnie w klatkę piersiową.
- Jasne. - mruknąłem z chichotem. - Chodźmy już. - chwyciła mnie za rękę, a ja wziąłem głęboki oddech. Raz kozie śmierć.
- Hej, Parrish. - zawołałem do zastępcy. - Tata w biurze? - potwierdził, a następnie spojrzał na Lydia, a później na nasze złączone dłonie. Wydał z siebie dziwny dźwięk, tak jakby był zupełnie zdziwiony.
Po raz kolejny wziąłem głęboki oddech. Lydia położyła mi rękę na ramieniu. Pchnąłem drzwi, a moim oczom ukazał się mężczyzna w średnim wieku kompletnie załamany.
- Cześć, tato. - ten sam mężczyzna podniósł swój zdziwony wzrok, by później odciąć mnie od dopływu powietrza.
________________________________________
Dziś krótszy rozdział niż zwykle :< Ale pisałam go trochę na szybko, gdyż nie miałam zbyt dużo czasu :c Ale na pocieszenie dodam, że w następnym rozdziale będzie zwiastun trzeciej i ostatniej części :< Chyba, że polecicie jakieś osoby z innych seriali to może wyjdzie trochę więcej części :> Także do zobaczenia ! ;*
CZYTASZ
I'll Never Forget You | Stydia cz.1, cz.2, cz.3
FanfictionCzęść 1 : - Dlaczego mi to robisz?! - wykrzyczałem już zdenerwowany. - Dlaczego do cholery dajesz mi nadzieje,a później chcesz zniknąć ?! Odpowiedz mi do cholery! Dlaczego?! - Tak będzie lepiej. Uwierz mi. Zapomnij. Zapomnij o mnie. - powiedziała z...