10.3

115 9 2
                                    

Scott POV

- Scott pośpiesz się! - krzyknęła Lydia po raz kolejny. 

Byliśmy już prawię na miejscu. Przynajmniej tak mówił Lucyfer. Jechałem już 190 km/h.

- Już jesteśmy. Musimy jeszcze parę razy skręcić w dość wąską drogę. Jedźcie uważnie za nami. - z telefonu dobiegł głos Damon'a, który zlokalizował położenie Stiles'a. Sam nie wiem jak, ale ważne, że jest. 

Dochodziła godzina szósta rano. Tak jak mówił wampir skręciliśmy w leśną drogę, która była niewiele szersza niż szlak. Jechaliśmy jakieś siedem minut, a przez ten czas Lydia z dziesięć razy narzekała na " niską " prędkość, aż w końcu Malia zajęła się nią, by ją uciszyć. Cieszyłem się z tego. 

***

Samochód przed nami zatrzymał się, a z niego wyskoczył Damon, Stefan i Lucyfer. Nasza czwórka równie szybko opuściła pojazd i udała się do małego domku w środku lasu. Miał tylko pięć pokoi. Sprawdzaliśmy każdy po kolei. W pierwszym był dość duży arsenał broni, ale nie wyglądała jak zwykła broń, a bardziej jak na istoty takie jak my. W drugim zaś był zwykły salon z whisky i kartami do gry na stole. Zakładając, że były to trzy na wpół wypełnione szklanki musiały znajdować się tutaj aż trzy istoty. Nie przejeliśmy się tym jednak, gdyż mieliśmy wystarczającą przewagę liczebną. 

Gdy sprawdzaliśmy trzeci pokój z dołu dobiegły krzyki trzech mężczyzn. Nie potrafiliśmy zlokalizować żadnego wejścia, dlatego Damon przebił dywan, wraz z drewnianymi deskami. Pod jedną warstwą znajdował się ciężki metal. Wpadłem na pomysł, żeby odsunąć dywan. Były tam masywne drzwi, które z łatwością otworzyliśmy i wpadliśmy do pomieszczenia. Że też prędzej na to nie wpadliśmy!

 To co przed nami się działo można było porównać do słabego horroru. Trzy spalone ciała, wrzeszczące o pomoc i jeden mężczyzna ze strzykawką wbitą w ramię. Ale to nie był żaden horror, żadni aktorzy. To była rzeczywistość, a przed nami spalali się Sam, Dean i jakiś mężczyzna, a ofiara to Stiles. Leżał już półmartwy. Czułem to. Lydia przepchnęła się przed nami i podbiegła do niego. Ona także czuła, że umiera. Stiles miał lekko przymknięte oczy, ale jeszcze kontaktował z nami. Jeszcze całe życie z niego nie uleciało. Słyszałem jak cicho wyszeptał.

- Lydia, kocham cię.

To były jego ostatnie trzy słowa. Całe życie z niego uciekło. Lydia pogrążyła się w głębokim płaczu.  Wstała i podbiegła do mnie i mocno się do mnie przytuliła. Lucek podszedł do Stiles'a. Popatrzył na niego, ale nie mógł nic zrobić. Przynajmniej tak myślę. Wiedziałem, że straciłem swojego najlepszego przyjaciela. Swojego brata, którego każdy z nas w pewien sposób kochał.

______________________________________

Został nam jeszcze epilog pisany z perspektywy Lydii! Dodam go tuż po tym rozdziale! 

I'll Never Forget You | Stydia cz.1, cz.2, cz.3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz