Oczekiwania, plany - rzeczywistość

164 14 2
                                    


Leila:

Oczekując na to, aż Vera rozłączy się na Skypie, zrobiłam sobie herbatę w celu uspokojenia się. Mieszając powolnymi ruchami ciecz w kubku, wpatrywałam się w ciemne okno. Marzę o tym by się stąd wynieść. Chore zasady na każdym kroku. Gdy tylko dostaniemy kasę, przenosimy się do mniejszego mieszkanka. Jak podpiszę umowę o pracę, załatwimy sobie wizy pracownicze. Wtedy nic nie stanie nam na przeszkodzie, by móc zamieszkać w tańszym miejscu, takim jak Goshiwon. Mieszkanie ze studentami chyba nie jest takie złe. Zwłaszcza że kimichi i ramen są za darmo. Myślę że wspólna kuchnia i łazienka też nie będzie nam przeszkadzać. Nie jestem wybredna. Zniosę każde warunki. Byle nie wracać do domu. Może jak już dwa lata, tutaj popracujemy, zaoszczędzimy to wyjedziemy do... hmm.. Norwegii? Vera zawsze marzyła by, tam pojechać. W sumie, dlaczego nie? Do Polski, nie mogłam na razie wracać. Oni, nie chcieli bym wróciła. Bo kocham moją Ojczyznę. Tęsknię. Jasne że tęsknie. No bo jak tu nie tęsknić, za tymi zielonymi pagórkami, na których każdy mocniej oddychał goniąc berka? Widniejącym widokiem, ruchomych, złotych pól pszenicy, skąpanych w słońcu za oknem samochodu? Błękitnym niebem bez skazy, wypełniającym dzień letni i wiosenny? Historią, która mnóstwo krwi przelała w misę, na szalę sprawiedliwości, w obronie naszej przyszłości? Walką o swoje prawa, racje? Miłością i współczuciem dla obcego. No i pierogami. Kto by nie tęsknił za pierogami?

Z myśli wyrwała mnie siostra, zamykająca laptopa.

               *

Vera:

— Udało się. Wyślą nam pieniądze dwudziestego szóstego maja... czyli w piątek, za trzy dni. — powiedziałam ponuro, wstając od stolika, na którym leżał laptop. Trochę nogi mi zdrętwiały, od tego siedzenia na podłodze. Przeciągnęłam się i poprawiłam mleczno-kawowy, szlafrok. Ten delikatny materiał, koił moje zmysły.

— To świetnie! — krzyknęła z entuzjazmem Leila. — Dlaczego się nie cieszysz? — spytała już mniej entuzjastycznie widząc moją minę.

— Ile to będzie jeszcze trwało?

— O co ci chodzi? — wpatrywała się we mnie oburzona.

Wiem, że nie lubi o tym rozmawiać. Ale w sytuacjach, gdzie ewidentnie dało się odczuć podział naszej rodziny wszystko wracało. Nie można tego ciągnąć w nieskończoność.

— Wiesz o co chodzi. Masz zamiar uciekać przez całe życie?

— O nie, przepraszam ja ciebie bardzo! Ja nie uciekam — mówiła stanowczo, kierując palec w moją stronę. Zauważyłam jednak, że szybko traci kontrolę. Mówiła już przez powstrzymywane z trudem łzy. — Zapomniałaś chyba, że to oni mnie wyrzucili z domu! Własną córkę, wyrzucili na próg! Byleby nie psuć sobie opinii! Po takich przeżyciach.. kiedy najbardziej ich potrzebowałam. Kiedy potrzebowałam ich czułości, wsparcia, zostawili mnie samą... — wybiegła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami.

Wiedziałam poniekąd, że tak będzie. Nadal łudzę się, że kiedyś dostanę inną odpowiedz. Mimo, że było około północy, miło mi się rozmawiało z mamą. Co prawda, ojca nie widziałam, ale cieszyłam się nawet, że słyszałam jego głos przez telefon, który mama trzymała w dłoni. Szkoda mi było, że nasza rodzina jest tak bardzo podzielona. Prawie każdy żyje w swoim świecie. Tylko ja, próbuję zakleić tą tamę plastrem. Niestety często ta tama runie w dół, raniąc przy okazji mnie. Leżąc już wygodnie w łóżku, szybko zapadłam w głęboki sen, uprzednio ustawiając budzik na piątą rano.

Cost of Dreams | BTS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz