DON'T WORRY. BE HAPPY.

156 8 6
                                    

Vera:

Kiedy otworzyłam oczy, Leili już nie było. Rutynowo zerknęłam na godzinę. Gdy zobaczyłam listę nieodebranych połączeń uderzyły we mnie wspomnienia z wczorajszej nocy. Przyjemnie było dostać amnezji podczas snu. Nawet już nie pamiętam co mi się śniło. Czarna dziura. Wtuliłam się w kołdrę i zapragnęłam z niej w ogóle dzisiaj nie wychodzić. Niestety jak to zrobię to mogę się pożegnać z robotą, a tego wolałabym uniknąć. Przeciągnęłam się i już po chwili leżałam na podłodze. Tak na podłodze. Spadłam i przy okazji nieźle obiłam sobie tyłek. Cała obolała, ruszyłam do łazienki. Po wstaniu z tronu podeszłam do umywalki. Nie chciało mi się nawet patrzeć w lustro. Dobrze wiedziałam, że wyglądam okropnie. Myjąc ręce a później przemywając twarz, chcąc nie chcąc jednak spojrzałam. Opuchnięte i przekrwione oczy wyglądały okropnie. Podeszłam do białej szufladki gdzie przetrzymywane są różne szpargały. Jednym ruchem zgarnęłam saszetkę z kremem pod oczy. Nałożyłam krem nawilżający i zabrałam się za mycie włosów. Po chwili doszło do mnie że źle zaplanowałam kolejność. Krem będzie cały ochlapany wodą a włosy oblepione kremem. Skarciłam się w myślach. Denerwuje mnie ten dzień. A nawet nie zdążyłam jeszcze zjeść śniadania. Gdy wreszcie uporałam się z myciem włosów, zawinęłam je w ręcznik. Włożyłam na bose stopy kapcie, które niestety przesiąknęły odrobiną wody. Rozwścieczona rzuciłam nimi w kąt i wyszłam do kuchni. Ni stąd ni zowąd rozległ się donośny dzwonek z wnętrza domu. Zamarłam. Przecież nie wyjdę w takim stanie. Podeszłam na palcach do drzwi.

— Kto tam?

Odpowiedziała mi głucha cisza. Szybkim susem pobiegłam do łazienki. W biegu zdążyłam zdjąć ręcznik i zmyć nim mazidło pod powiekami, drażniąc sobie przy okazji oczy. Nałożyłam szybko krem BB i stwierdziłam, że na wyjście na korytarz wystarczy. Uchyliłam lekko drzwi.

—Wow... — To mnie zaskoczyło.

Białe jak mleko płatki odcinały się od zielonych łodyg... Rozejrzałam się w lewo, później w prawo upewniając się przy tym coraz bardziej, że białe tulipany stojące pod tymi drzwiami są zaadresowane właśnie tutaj. J-Hope. — To była moja pierwsza myśl.

Chwyciłam szybko bukiet z zamiarem wyrzucenia go do kosza i usłyszałam jak coś cicho obija się o podłogę. Biała, tekturowa kartka, zapewne z wiadomością.

„Mam nadzieję że czujesz się nieco lepiej. Żałuje że nie mogłem dać Ci ich osobiście, wybacz. To i tak chyba lepiej w obecnej sytuacji. Ale martwię się o Ciebie. Mówiłem, że jeśli coś będzie nie tak to tego tak nie zostawię. Rozmawiałem z kilkoma osobami i zdałem sobie sprawę, że mogę być przyczyną waszych kłótni przez to że chcę się z Tobą przyjaźnić. Wiem, że może i nie powinienem się wtrącać, ale tak jakoś czuje w kościach, że mogę pomóc. Chcę Ci pomóc, inaczej będę miał wyrzuty sumienia do końca życia że komuś nie pomogłem a miałem taką możliwość. To dla mnie dosyć trudne, ale skoro to ma pomóc, to nie utrzymujmy ze sobą kontaktu. Białe tulipany są przepiękne, nie sądzisz? Symbolizują czystość, niewinność i szczerość. Nasza relacja jest czysta a ludzie mają ją za brudną. Nasza przyjaźń jest niewinna a wszyscy mają mnie za winnego. Jestem szczery wobec Ciebie i chyba dlatego oberwaliśmy. Przepraszam, nie chciałem sprawić Ci bólu. Chciałbym być Twoim Aniołem Stróżem, a Aniołów nigdy się nie widzi. Z tym musimy się pogodzić. Będę tęsknił za naszymi rozmowami."

Park Jimin

Rozkleiłam się emocjonalnie w drzwiach. Powoli zamknęłam klamkę i z płaczem przytuliłam do siebie bukiet w który Jimin przelał tyle swoich szczerych odczuć. Kartkę wciąż mocno ściskałam w prawej dłoni. Nie chcę żeby mnie zostawiał. Zwłaszcza, że nie był powodem kłótni. Obwinia się, za coś za co w ogóle nie powinien. Przecież tym razem kłótnia nie dotyczyła jego. Najpierw pomyślałam że J-Hope jest zazdrosny, ale cały wieczór zachowywał się dziwnie. Ktoś mu namieszał w głowie, jestem tego niemal pewna.

Cost of Dreams | BTS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz