Vera:
Leżałam oparta na jego ramieniu. Znowu. Po raz kolejny przeprosił. Po raz kolejny wybaczyłam. Po raz kolejny mnie pocałował. Jednak tym razem ten pocałunek był dziwny i nieufny. Smakował tak, jakbym wskoczyła do brudnej wody po kąpieli. Szyba pomiędzy nami pękła ale i też mnie zraniła. Nadal nie rozumiałam, dlaczego powiedział tyle przykrych słów skierowanych w moją stronę. Wybaczyłam, bo zobaczyłam, że mu zależy i nie chciałam go zostawiać. Jednak nadal nie dostałam poczucia, że wszystko będzie tak jak dawniej.
Zrobiło się już zupełnie ciemno i przeszył mnie mocny chłód. Hobi zauważając to, kazał mi usiąść na swoich udach tak bym siedziała przodem do niego. Moje ręce oplotły się wokół jego karku, gdy przykryłam się jego ciałem. Już zniknęły mi z widoku przepiękne wieżowce i chmury. Widziałam już tylko jego.
— Możesz mi powiedzieć, dlaczego tak się zachowywałeś? - wyszeptałam mu do ucha.
Chwilę nic nie mówił. Gdy odsunęłam się od niego, spojrzał mi krótko w oczy i nabrał powietrza.
— Jestem trochę zazdrosny kotek.
— Trochę? — Uniosłam jedną brew.
— I... w sumie to — Jąkał się. Spuścił wzrok. — Myślałem że... być może zechcesz mnie opuścić kiedy mnie przy tobie nie będzie.
Głęboko westchnęłam.
— Nie mogę znieść czegoś takiego. Pomyślałeś co będzie jak się wyprowadzę?
Znieruchomiał.
— Ale przecież się nie wyprowadzisz.
Błądziłam wzrokiem. Powróciłam do swojej zimnej ściany. Zaraz były drzwi prowadzące w jakieś sto metrów w dół. Mogłam też, skoczyć z tego dachu ale w sumie to wolałabym wyjść stąd żywa.
— Przeprowadzam się. — Oznajmiłam zimno.
Potrafiłam zobaczyć prawie cały Seul ale wolałam mu już patrzeć w oczy.
— Co?
— Do Incheon.
— Kiedy?
— Jeszcze nie wiem dokładnie, ale już niedługo. Pewnie w tym tygodniu już tam będziemy.
Zmarszczył czoło.
— Kiedy chciałaś mi o tym powiedzieć? — spytał z pretensjami.
— Byliśmy pokłóceni. Po co ci miałam mówić?
Trwaliśmy chwilę w napiętej ciszy. Hobi odezwał się pierwszy.
— To jak my będziemy się widywać?
— Ty nie masz niedługo trasy koncertowej?
Pokiwał przecząco głową.
— Nie wytrzymam tyle.
— Musisz.
Zrobiło mi się jeszcze zimniej.
— To twój koc? Miękki. — Zmieniłam nagle temat.
— Mam go odkąd pamiętam. Jest z domu. Tam gdzie mieszkają mama i tata. — dodał szybko.
— Skąd jesteś? Aż dziwne że nigdy nie pytałam.
— Z Gwangju.
— Daleko. Aż na samym końcu prawie. — Stwierdziłam. — Mało o tobie wiem. — Zauważyłam.
— Ja o tobie też. — Przyznał. — To co chcesz wiedzieć? — Spytał.
— Wszystko — odparłam. — Ale, obawiam się, że musimy się już zbierać. Jutro mam pracę, a Leila sama w domu nie wyżyje. Obawiam się że je sam ramen, a został jeden w szafce.
— Racja. — niechętnie przyznał. — Ale ty wiesz że nie musisz jej ciągle niańczyć? Jest na tyle duża że sobie poradzi.
— Wiem.
Zebraliśmy swoje rzeczy i potajemnie zeszliśmy po betonowych schodkach. Później mogliśmy wsiąść do windy.
— Kupiłem ci coś. — Powiedział w windzie.
Spojrzałam na niego zdezorientowana.
— Jak to?
Wyjął z kieszeni zielone, zamszowe pudełeczko. Otworzył je i wyjął z niego srebrny łańcuszek.
— Odwróć się.
Odciągnęłam włosy na bok i już po chwili poczułam zimno naszyjnika.
— Jest piękny.
Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu w oczy.
— Dziękuję. — Uśmiechnęłam się.
— To po to, byś zawsze miała mnie przy sobie jak mnie nie będzie obok.
— Domyślam się czemu „Hope". — Pokiwałam głową i dotykałam wygrawerowanych liter na naszyjniku.
— Mówiłem ci, że bez ciebie jestem samo „J". Jesteś moją nadzieją.
Objął mnie i słodko się uśmiechnął. Jego policzki zawsze mnie rozczulały.
— Nadzieją na co? — Zaśmiałam się delikatnie.
— Nadzieją na przyszłość kotek.
*
Otworzyłam drzwi i upuściłam torebkę obok kosza na śmieci. Poczułam nagłe zmęczenie. Marzyłam o szybkim prysznicu i położeniu się do łóżka. W salonie świeciło się światło. Zobaczyłam Leilę opartą na stoliku z opróżnioną połową butelką wódki. Podeszłam do niej szybko.
— Czyś ty oszalała dziewczyno... Leila, słyszysz mnie? Leila! — Że ja tego nie przewidziałam. Potrząsnęłam nią delikatnie i odgarnęłam jej włosy. Mruknęła cicho. — Odetchnęłam z ulgą, że jest choć minimum przytomna. — Zabiorę cię do łóżka, dobrze? — Znowu coś pomamrotała. — Wzięłam ją pod ramię, ledwo się utrzymywała na nogach. Nie wiem jak, ale udało mi się ją przetransportować do łóżka. Zdjęłam jej adidasy i na wszelki wypadek związałam jej włosy w razie gdyby miała wymiotować.
Nie powinnam była jej tak długo zostawiać. Znowu to samo. Ogarnął mnie niepokój. Nie może do tego wrócić. Nie może być sama, ktoś musi zajmować jej myśli. Co ja zrobiłam zostawiając ją tak długo samą? Przecież powinnam była się domyśleć, że jak będzie zupełnie sama to zacznie myśleć o przeszłości....
■■■
Napiszcie co sądzicie o tym opowiadaniu, pliska
♡
CZYTASZ
Cost of Dreams | BTS ✔
FanfictionMój problem? Namjoon wie dlaczego się przeprowadziłyśmy! Jaką cenę będę musiała ponieść by tu zostać z siostrą i nie zniszczyć jej znowu życia?