Niespodzianka numer jeden

218 22 6
                                    


Vera:

Od paru dni zauważałam pewną zmianę w Leili. Dużo siedziała nad pracą, wiadomo. Ale niepokoiło mnie jej zachowanie. Często miała zawroty głowy, czasem nawet wymiotowała. Zbywała mnie jednak, mówiła że to przemęczenie. Zawsze kiedy wychodziłam, byłam pewna obaw.

Leila:

Moje oczy wciąż nie mogły uwierzyć.

— Co ty tu robisz?

Na kanapie siedział Hobi, a kto opierał się na jego ramieniu? Vera. Siedzieli i oglądali najzwyczajniej w świecie coś w telewizji. Przez cały ten czas myślałam, że wychodzi szukać pracy, szkicować, cokolwiek tylko nie to. Jak mogłam nie zauważyć, że się stroi, że znikają jej ulubione perfumy? Znowu pokazałam jaką jestem spostrzegawczą osobą. Chyba powinnam zainwestować w mózg.

Odwróciła na mnie wzrok i też była niezłym szoku. Czekałam na tłumaczenie.

— Przepraszam, powinnam była ci powiedzieć. Ja i Hobi się spotykamy. — tłumaczyła się zmieszana.

Nie no serio? Nie domyśliłam się po jej maślanych oczach.

Jestem zła, że mi nie powiedziała. Nagle złapałam się na myśli, że przecież ja ukrywam przed nią gorsze rzeczy. Przegryzłam wargę. Nie. Dlaczego mi nie powiedziała?

— Czemu nic nie powiedziałaś?

— Wiem że ich nie lubisz. Znaczy się, nie lubisz tylko Namjoona, ale on mnie przeprosił...

— Rozmawiałaś z nim?!

— Tak. Wybaczyłam mu. Zrobił to, bo chciał się do ciebie zbliżyć, nie rozumiesz?

— Vera, on ci zrobił krzywdę. — napomniałam krzykliwe.

— Ale to nieporozumienie. I przepraszam że ci nie powiedziałam. My tylko się spotykamy, ale nie tak często jak myślisz. — Zbliżyła się do mnie i wyciągnęła ręce by mnie przytulić. Wie jak przytulasy na mnie działają.

— Dobra. — Machnęłam ręką i zbliżyłam się po mój uścisk. Przecież racja, Hobi wydawał się w porządku. To Namjoon jest skażony. Nie jego wina że z nim pracuje.

— Cieszcie się sobą. Teraz powiedzcie gdzie Tae, bo mieliśmy obejrzeć jakiś film później. — Mówiłam rozglądając się za szatynem.

                                   *

Film był nudny, ale nie przez fabułę, a raczej przez to, że się na niej nie skupiłam i wyszło że nic nie zrozumiałam. Przez dwie godziny, moje myśli zajmowały sekrety, które już dawno nie powinny nimi być. Z zamyślenia zasnęłam na ramieniu kanapy. Lekko otworzyłam oczy. Leżałam przykryta kocem. Odwróciłam głowę w kierunku jedynego źródła światła. Okazała się nim być lodówka, która była zarazem przyczyną mojej pobudki. Postanowiłam odkryć, kto grasuje w kuchni o tej porze. Domyślałam się się że jest późno. I tak nie miałam nic lepszego do roboty. W końcu pasowałoby się niedługo zbierać. Wstałam na baczność i patrzyłam w stronę lodówki.

— Ykhm — chrząknęłam.

Momentalnie, tajemniczy podjadacz odwrócił się w moją stronę. Tak się wystraszył, że jebnął głową w lodówkę. Podbiegłam do niego, bo jeszcze mogło coś mu się coś stać. Nie chciałabym płacić odszkodowania.

— Przepraszam, nie chciałam cię wystraszyć. Nic ci nie jest?

Ledwo dosięgałam mu do ust, a dotknęłam jego czoła, jakbym sprawdzała gorączkę. Nie wiem po co.
 

— Myślę że z głową jest jeszcze w porządku — zaśmiał się. 

Miał śliczny uśmiech. Ogólnie był piękny.

— Jeszcze raz przepraszam...

— Jin. — Podał dłoń na przywitanie. Odwzajemniłam uścisk.

— Jin, naprawdę mi przykro.

— Nie przesadzaj. Właśnie pozbawiłaś mnie apetytu, a dzięki temu nie przytyje. — Pogłaskał swój brzuch.

— Dzięki. Chyba. — Mówiłam lekko zmieszana. —W każdym razie muszę się zbierać, już późno. Miło było. Dobranoc.

— Dobranoc. Smacznie było poznać. — Puścił oczko.

Próbował być zabawny. Pokręciłam głową. Był tak przy tym uroczy, że nawet ten kiepski żart, spowodował u mnie lekki uśmiech.

Gdy wychodziłam, natknęłam się na zmęczonego Yoongiego. Zignorował mnie, więc nie chciałam mu się narzucać. Ruszyłam więc swoją stronę.

Wracałam tak jak tu przyszłam. Pieszo. Na nic innego nie było mnie dzisiaj stać. Powietrze było dosyć rześkie. Ciemne, zareklamowane ulice oświetlały wielkie latarnie. Mimo późnej pory, czułam się bezpiecznie. Wyciągnęłam z mojej skórzanej kurtki papierosa. Miałam nadzieję, że policja mnie nie złapie i nie wlepi mandatu. Zaciągnęłam się dymem i pomyślałam sobie, jak zabawnie jest żyć mimo tylu niespodzianek na naszej drodze. To chyba właśnie one, nakręcają nas do pozostania na tym świecie. Ciekawość, bywa mocniejsza od śmierci.

                                 **

— Dostałam pracę! — krzyczała następnego dnia, podekscytowana Vera, wchodząc do domu. Oderwałam się od ekranu.

— No to opowiadaj!— ponagliłam ją. Nie mogłam się doczekać.

                             
                                *

Jednak załatwiłam Verze dobrego faceta. Dzięki niemu miałyśmy teraz łatwiej. No i jeszcze Vera chodziła uśmiechnięta jak jeszcze nigdy.
Stylistka na jakieś sesje zdjęciowe... To bardzo dobrze! Matko, nawet nie wiedziała jak się cieszę. To całkowicie zmieniało nasze położenie materialne. Koniec z winem. Obiecywałam sobie. I jednak jej dziś nie powiem. Nie chiałam jej psuć humoru.



Cost of Dreams | BTS ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz