Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
***
Theo
- To znaczy... zostaniesz moją żoną? - Pytam, wytrzeszczając oczy.
- Noo... jeśli nadal tego chcesz - Shai przygryza wargę.
- Oczywiście, że tak! - Krzyczę i wstaję, biorąc Shai w objęcia. Podnoszę ją i zaczynam się odkręcać z nią wokół własnej osi.
- Theo, wariacie! Puszczaj! - Śmieje się Shailene.
- Moja narzeczona. Ale to świetnie brzmi! SHAILENE WOODLEY, MOJA NARZECZONA! - Cieszę się jak dziecko. - A już niedługo Shailene Diann Woodley Taptiklis!
- Moje imię będzie prawie tak samo długie jak twoje - Shai zabawnie marszczy czoło. Między brwiami robi się jej delikatne „v", które całuję.
- Widzisz, tyle nas łączy - wzdycham teatralnie. - A za chwilę połączy nas mój penis - uśmiecham się do niej łobuzersko, a ona parska śmiechem.
- Jesteś strasznie bezpośredni, panie James.
- Staram się.
Nagle zrzucam Shai na kanapę i kładę się na niej, opierając swój ciężar na przedramionach. Zaczynam całować zachłannie jej szyję, a ona chichocze.
- Co jest?
- Twoja broda mnie łaskocze - odpowiada rozbawiona.
- Poczekaj aż będzie cię łaskotała między nogami - puszczam jej oczko i w ekspresowym tempie pozbywam się zarówno swoich jak i jej ubrań.
Całuję ją po całym ciele, nie omijając żadnej z jego części. Shai delikatnie drapie mnie po plecach, co jeszcze bardziej mnie nakręca. Nagle parska śmiechem.
- Co ty taka rozbawiona jesteś? - Pytam, przerywając na moment, żeby na nią spojrzeć.
- Przypomniało mi się, jak podczas nagrywania Friends with benefits moja bohaterka robiła loda twojemu bohaterowi i szturchnąłeś mnie nogą, a ja wylądowałam twarzą na twoim penisie - śmieje się jeszcze bardziej.
Też parskam śmiechem.
- To było wasze pierwsze bliższe spotkanie - puszczam jej oczko.
- Ooo tak, zakochaliśmy się w sobie od pierwszego wejrzenia - wzdycha Shai.
- Co?! - Obruszam się. - Czy mam zacząć być zazdrosny?
- O Georga? No jasne! To prawdziwy mężczyzna.
- Ja go takiego uczyniłem!
- Nie ty, tylko matka natura.
- Była wobec mnie wyjątkowo hojna - stwierdzam i rozszerzam nogi Shai. Wchodzę w nią delikatnie, a z jej ust wydobywa się głośne westchnienie. Po chwili przyspieszam i całuję ją mocno w usta.
- Och, Theo! - Krzyczy, kiedy moje ruchy stają się mocne i pewne.
- Kurczę - wzdycham. - Byłbym zapomniał - nie wychodząc z niej, sięgam po pudełeczko, które leży na stole. Otwieram je i wyciągam pierścionek. - Jeszcze raz. Shailene Diann Woodley, czy zostaniesz moją żoną? - Pytam, poruszając się w niej szybko.
- Och, Theo, och, tak - jęczy, a ja wkładam pierścionek na jej serdeczny palec.
Oboje wybuchamy śmiechem.
- To najromantyczniejsze oświadczyny jakie można sobie wyobrazić - mówi Shai, oddychając coraz szybciej.
- Hej, moje oświadczyny były romantyczne. A to jest drugie podejście - uśmiecham się do niej znacząco i całuję ją namiętnie w usta.
***
Rano budzi mnie dźwięk przychodzącej wiadomości. Sięgam po telefon i zauważam smsa od mojej menadżerki, która napisała, że mam pojechać na spotkanie do teatru do Londynu na jedenastą. Jest dziesiąta, więc zrywam się z łóżka.
- Co jest? - Pyta Shai zaspanym głosem.
- Muszę jechać do Londynu, do teatru na spotkanie - tłumaczę i wchodzę do garderoby, żeby się ubrać. Wybieram ciemne jeansy i niebieski sweter. Kiedy wracam do sypialni, Shai wciąż leży w łóżku. Nachylam się nad nią i całuję ją w usta. - Obolała? - Pytam z szelmowskim uśmiechem.
- Tak - odwzajemnia uśmiech.
Kochaliśmy się wczoraj bardzo długo. Na kanapie w salonie, później na dywanie pod kominkiem, pod prysznicem w łazience i w sypialni. Było wspaniale.
- Wracaj szybko - mówi Shai, kiedy chowam do kieszeni telefon i portfel. - Przygotuję jakiś lunch.
- Okej, do zobaczenia, kochanie - macham jej i wychodzę.
***
Wysiadam z auta i kieruję się do wejścia do teatru. Czeka tam na mnie jakiś facet, który prowadzi mnie na miejsce spotkania. Wchodzę do środka i widzę, starszego mężczyznę i...
- Theo! - Krzyczy Emily i zrywa się z miejsca. Podbiega do mnie i przytula się mocno.
- Emily, cześć - śmieję się, odwzajemniając uścisk. Po chwili odrywamy się od siebie i mierzę ją wzrokiem. - Ale pięknie wyglądasz.
Jest w moim wieku, a wygląda jakby miała niecałe trzydzieści lat. Jest naprawdę śliczna, kiedyś nawet trochę się w niej bujałem... Ale połączyło nas tylko kilka niezobowiązujących nocy, nic więcej. No dobra, może więcej niż kilka. Było mi z nią bardzo przyjemnie.
- Dziękuję, ty też jesteś jeszcze przystojniejszy niż byłeś kiedyś, a sądziłam, że to niemożliwe - puszcza mi oczko.
- Oj tam - wzruszam skromnie ramionami.
- Widzę, że się doskonale znacie - odzywa się głos za nami należący prawdopodobnie do reżysera spektaklu. Śmiejemy się oboje, a Emily chwyta mnie za rękę, po czym podchodzimy do niego.