12.

427 48 43
                                    


***

***

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

***

Shailene

Strasznie chce mi się płakać. Theo nie odezwał się do mnie od czasu, kiedy wybiegł za mną z restauracji. Spytał tylko, czy wracamy do domu. To milczenie między nami mnie dobija, czułam się koszmarnie z tym jak go potraktowałam... On się postarał, był romantyczny, oświadczył mi się... a ja go zwyczajnie spławiłam.

Przecież go kocham. Kiedyś moim największym marzeniem było to, aby Theo został moim mężem. Co mi odwaliło? Może po prostu między mną a Theo wydarzyło się zbyt wiele złych rzeczy, o których nie potrafię zapomnieć? Ale jestem z nim. Jesteśmy razem, więc dlaczego poczułam taki strach, gdy mi się oświadczył? To tylko ślub. Nasza miłość pozostanie taka sama, papierek nie zmieni naszych uczuć.

***

Przebieram się w piżamę i zmywam makijaż. Nie wiem co mam ze sobą zrobić, więc kieruję się na parter, ale gdy widzę Theo, który siedzi załamany w salonie, cofam się i siadam na środku schodów, obserwując go.

Nie wiem jak długo tam siedzę. Theo pali jednego papierosa za drugim. W powietrzu unosi się mnóstwo dymu i nie wiem, ile czasu zajmie mi wietrzenie domu, zanim Jessica przywiezie Joyce. Gdy Theo robi sobie przerwę od palenia, to zapycha się swoim ulubionym pocieszycielem - Cheetosami. I tak na zmianę. Papieros, Cheetosy, papieros, Cheetosy.

To wszystko moja wina. Mogliśmy być teraz szczęśliwi, kochać się w naszej sypialni, a później wtuleni w siebie, rozmawiać o ślubie. Zepsułam wszystko... Przez swój strach. Boję się, że Theo znów mnie zrani.

Liam zadał mi ogromną krzywdę fizyczną. Ale siniaki zniknęły, wyzdrowiałam... Czuję do niego niechęć i czystą złość. Z Theo sprawa wygląda inaczej... On mnie zranił psychicznie i chociaż bardzo próbuję, to nie wiem czy kiedykolwiek o tym zapomnę. Jedno jest pewne - kocham go. Chcę z nim być, ale przytłacza mnie strach, że znowu zostanę przez niego zraniona. To głupie... Ale tak się właśnie czuję.

Postanawiam w końcu do niego podejść, żeby porozmawiać... Wstaję ze schodów i powoli idę w jego stronę. Siadam obok niego na kanapie i wbijam w niego wzrok.

Jego twarz jest bardzo smutna, jest zrezygnowany, wygląda tak jakby coś stracił, jakby poniósł wielką porażkę.

- Theo... - zaczynam i kładę rękę na jego ramieniu.

- Czego chcesz, Shailene? - Odpowiada, odpalając kolejnego papierosa. Marszczę czoło, to już chyba piętnasty papieros tego wieczora.

- Jesteś na mnie zły? - Pytam. Ale jestem głupia. Oczywiście, że jest zły. Postarał się, zorganizował oświadczyny, a ja go kopnęłam w dupę. Gratulacje, Shai.

- Nie - odpowiada takim tonem, który świadczy, że jednak jest bardzo zły.

- Przepraszam - szepczę.

- Nie masz za co.

- Theo, porozmawiajmy normalnie - mówię błagalnym tonem.

- Ale o czym, Shailene? Zrozumiałem - zaciąga się, po czym z jego ust wylatuje duży obłok dymu. Przez chwilę mam głupie wrażenie, że dmuchnie mi nim prosto w twarz, ale się odwraca.

- Co zrozumiałeś? - Pytam zdziwiona.

- Że nie jestem dla ciebie dobrym kandydatem na męża. Potrafię tylko ranić i psuję wszystko, czego się dotknę. Nie zasługuję na ciebie i w chwili, gdy poprosiłem cię o rękę, ty sama sobie to uświadomiłaś. Nie chcesz mnie, już to wiem - odpowiada, ukrywając twarz w dłoniach.

- Theo, to nie tak! - Obejmuję go ramionami. - Po prostu... po prostu się boję.

Theo powoli ściąga dłonie z twarzy i patrzy na mnie uważnie.

- Czego się boisz?

- Nie chcę być znowu zraniona - zaczynam płakać. - Kiedy mi się oświadczyłeś... przypomniały mi się te wszystkie złe rzeczy... Nie chcę tego znów przeżywać Theo, nie chcę cierpieć, nie chcę żebyś mnie zostawił!

- Shailene Diann Woodley - mówi powoli Theo. - To, co było kiedyś już nigdy więcej się nie wydarzy. Obiecuję ci to, słyszysz? Wiem, że zraniłem się miliony razy i miałaś prawo mnie wystawić, ale naprawdę, teraz jest inaczej. Nie skrzywdzę cię, obiecuję - przytula mnie i pozwala się wypłakać. Po dłuższej chwili całuje mnie w czoło. - Jeśli nie chcesz ślubu, to okej, zostawmy ten temat. Kocham cię.

- Ja ciebie też - uśmiecham się lekko, a Theo lekko całuje mnie w usta. Zbieram się w sobie, żeby powiedzieć mu to, co mam do powiedzenia. - Tak, Theodore.

- Co „tak"? - Pyta Theo ze zmarszczonym czołem.

- Wyjdę za ciebie - odpowiadam pewnie.

CDN.

Na moim nowym opowiadaniu Life in dauntless pojawił się już pierwszy rozdział, zapraszam.

👇🏿👇🏿👇🏿

Miłego dnia ❤

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Miłego dnia

WHEN YOU ARE HERE (SHEO STORY) [3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz