Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
***
Shailene
Miesiąc później
W środku nocy budzi mnie płacz. Wyswobadzam się z objęć Theo i przecieram oczy. Ziewam szeroko i gdy chcę wstać, zatrzymuje mnie Theo, który właśnie otwiera oczy.
- Ja pójdę, leż - uśmiecha się i całuje mnie przelotnie w policzek.
Joyce Anne Woodley Taptiklis urodziła się trzy tygodnie temu. Zmieniłam imię, które wcześniej dla niej wybraliśmy... Bo dla mnie jej ojciec nie istnieje i nigdy nie dopuszczę do tego, żeby zbliżył się do naszej córki.
Po tym, co zrobił mi Liam, musiałam zostać w szpitalu do porodu, ze względu na zagrożoną ciążę. Miałam także wstrząśnienie mózgu, złamany nos i liczne krwiaki na ciele.
Złożyłam zawiadomienie na policję o pobiciu, w szpitalu zrobili mi obdukcję, ale po Liamie zaginął ślad - policja wciąż nie może go znaleźć. Theo powiedział, że ma nadzieję, że gdzieś zdechł, bo podobno on i mój brat się nim zajęli...
Mieszkamy teraz w apartamencie Theo w Los Angeles. Wszystkie rzeczy dla Joyce, przewieźliśmy tutaj, ma swój własny pokój. Postanowiłam sprzedać dom w Santa Monica, bo wiąże się z nim za dużo złych wspomnień.
Chcę zamknąć tamten etap mojego życia i rozpocząć nowy. Właściwie, to już go rozpoczęłam... z Theo. Po tych wszystkich latach, w których sami komplikowaliśmy sobie życie, w końcu jesteśmy parą.
Jestem z nim bardzo szczęśliwa. Myślałam, że to Liam dawał mi szczęście, ale to było tylko złudzenie. Moje serce od zawsze należało do Theo, a po naszej kłótni, rzuciłam się bezmyślnie w ramiona Liama, wmawiając sobie, że go kocham. Chyba bardzo chciałam się tak czuć, bo Theo mnie zranił i chciałam o nim zapomnieć, ale miłość do Liama sobie wymyśliłam... To nie jego kochałam, choć wcześniej wydawało mi się, że jest inaczej.
Tuż po tym, jak narodziła się Joyce i musiałam podać kto jest ojcem dziecka, Theo powiedział, że on nim będzie i postara się nam dać wszystko, czego zapragniemy, miłość i szczęście. I choć Joyce nie jest jego prawdziwą córką, to obiecał, że tak będzie ją traktował. W akcie urodzenia Joyce, jako ojciec wpisany jest Theo. Nie Liam... Nie zamierzam kiedykolwiek pozwolić na spotkanie jego i Joyce.
Coraz częściej zastanawiamy się z Theo, czy nadal chcemy mieszkać w Los Angeles, czy nie przeprowadzić się gdzieś, gdzie będzie spokojniej... Zresztą czułabym się spokojniej, gdybyśmy się stąd wyprowadzili, bo nie wiem, czy Liam nadal tu jest, czy może wrócił do Nowej Zelandii... Dlatego też, Theo od kilku dni przegląda oferty kupna domów w Oksfordzie, w Anglii. Chcemy tam zamieszkać, z dala od tego zgiełku Hollywood.
***
Theo wchodzi do sypialni z Joyce na rękach, delikatnie ją kołysząc. Już nie płacze, ale nadal trochę marudzi.
- Zmieniłem jej pieluszkę, ale chyba jest jeszcze głodna - Theo uśmiecha się i podaje mi ją, wcześniej całując ją w czółko.
Theo uwielbia zajmować się Joyce. Czasami zastanawiam się, czy to może nie jest dla niego za dużo... Stracił Christiana, więc pewnie w jakimś sensie boli go, że nie ma go tu z nami. A może właśnie tego potrzebuje... Sama nie wiem.
Postanowiłam karmić swoją córeczkę piersią, bo uważam, że to jest dla niej najzdrowsze. Karmię ją, a Theo przygląda się nam z uśmiechem.
- Co tak patrzysz?
- Po prostu cieszę się, że mogę tu z wami być. Kocham was - przybliża się do mojej twarzy i delikatnie mnie całuje.
- A my ciebie - uśmiecham się delikatnie, czując jak Theo obejmuje mnie ramieniem.