15.

447 47 55
                                    

***

***

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

***

Shailene

Trzynasta godzina.

Theo nadal nie ma, a ja robię się już bardzo głodna. Mieliśmy intensywną noc, która kosztowała nas wiele energii. Jak zaraz czegoś nie zjem to chyba zemdleję... Ale poczekam na Theo, w końcu umówiliśmy się na wspólny lunch. A on ma tylko krótkie spotkanie informacyjne w teatrze. Powinien zaraz być w domu.

Czternasta godzina.

Co on tak długo robi? Przecież próby zaczynają dopiero za trzy tygodnie. Zaraz padnę z głodu, w brzuchu burczy mi tak, jakbym nie jadła od roku. No cóż, w sumie wtedy bym już nie żyła, ale mniejsza z tym. Nie wytrzymam dłużej, muszę zjeść.

Idę do salonu po telefon. Wybieram numer Theo i dzwonię.

Nie odbiera. Marszczę brwi i dzwonię kolejny raz. Znów to samo... Kiedy sytuacja powtarza się jeszcze kilka razy, ze złością odrzucam telefon i patrzę zrezygnowana na swój pyszny lunch, który przygotowałam. Jestem silna, poczekam na niego.

Piętnasta godzina.

Nadal go nie ma, nadal nie odbiera telefonu, a ja nadal się niepokoję. Co mogło mu zabrać tyle czasu?! Może pojechał już po Joy? Miał ją odebrać po południu.

Zamiast lunchu, powinniśmy już zjeść obiad.

***

Koło szesnastej słyszę dźwięk otwieranych drzwi. Po chwili, jak gdyby nigdy nic, do kuchni przychodzi Theo.

- Ooo, Shai - uśmiecha się nerwowo.

- Gdzie Joy? - Pytam chłodno.

- Cholera, zapomniałem - chwyta się za głowę.

- To co tak długo robiłeś? - Kładę ręce na biodrach i patrzę na niego wyczekująco.

- Miałem spotkanie w teatrze.

- Przez tyle godzin?!

- Żebyś wiedziała! Rozmowa z reżyserem spektaklu mi się przedłużyła, urządził mi taką małą próbę ze scenariuszem. Opowiedział mi o bohaterze, którego będę grał... Sama rozumiesz. Chciał, żebym mógł się dobrze przygotować do prób.

- Spotkałeś się już z tą kobietą, z którą masz grać? - Przerywam mu.

- Nie, jeszcze nie - kręci głową.

- Dobra, nieważne - odpowiadam. - Możemy w końcu zjeść ten lunch?

- Eee... przepraszam, ale ja już jadłem lunch z... z reżyserem.

Zaraz go zamorduję.

- To ja specjalnie czekam na ciebie i umieram z głodu, a ty nawet nie raczyłeś mi napisać, że nie będziesz ze mną jadł? I dlaczego nie odbierałeś telefonu?!

- Bo miałem wyciszony dźwięk, żeby nie przeszkadzał mi na spotkaniu!

- Ugh! - Warczę z frustracją. - Wielkie dzięki, Theo. - Podchodzę do niego i wyrywam mu z ręki kluczyki do auta. - Jadę po Joy - mówię i wychodzę z domu.

Idiota. Mój narzeczony jest prawdziwym idiotą.

- Poczekaj, pojadę z tobą! - Woła jeszcze Theo.

Wsiadam na miejsce kierowcy, a Theo otwiera moje drzwi i marszczy czoło.

- Ja prowadzę.

- Nie lubię być pasażerem - obrusza się Theo.

- To masz pecha - warczę. Nadal jestem strasznie głodna, ale też za bardzo wściekła na swojego narzeczonego, żeby teraz jeść.

***

- Moja malutka kruszynka! - Wołam i biorę Joy na ręce. Całuję ją w główkę i przytulam do siebie. Choć nie widziałam jej jeden dzień, to zdążyłam się za nią stęsknić.

- Czy to jest to, co myślę? - Pyta Jessica, zakrywając usta dłonią, a drugą wskazuje na mój pierścionek na palcu.

- Twój brat wczoraj mi się oświadczył - odpowiadam z uśmiechem, mimo że jestem na niego obrażona.

- Gratulacje! To dlatego miałam przypilnować Joy! - Jessica ściska najpierw mnie, a potem podchodzi do Theo. - Hej, co ty taki jakiś zamyślony, co bracie?

- Nie, nic. Po prostu bardzo się cieszę - odpowiada Theo. Przyglądam mu się przez dłuższą chwilę i coraz bardziej wydaje mi się, że coś przede mną ukrywa... Tylko co?

Mam nadzieję, że wkrótce się dowiem. Nie znoszę tajemnic.

CDN.

✌🏿

WHEN YOU ARE HERE (SHEO STORY) [3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz