🎶 Sarsa - Zapomnij mi ❤
***
***
Theo
Miałem cudowne życie. Miałem cudowne życie, dopóki nie spieprzyłem go przez jeden błąd. Wystarczyło kilka minut, żeby zniszczyć to, na co tak długo pracowałem. Na szczęście obok najpiękniejszej i najlepszej kobiety jaka stąpa po ziemi.
Shailene już wiele razy mi wybaczała. Zbyt wiele razy. Ale to najgorsze, co do tej pory jej zrobiłem. Zdradziłem ją z inną, która jest teraz ze mną w ciąży... Jestem pewny, że Shai nie wybaczy mi zdrady, więc jej o tym nie powiedziałem, choć męczy mnie to każdego dnia, w każdej minucie i sekundzie czuję palące poczucie winy. A teraz będę miał dziecko z Emily... Nie będę w stanie tego ukryć, Shai i tak prędzej czy później się dowie.
Boję się tej chwili. Nie powiedziałem jej tego, bo tak cholernie się boję, że ona mnie zostawi. A nie mogę jej stracić. Jej, Joy i naszego nienarodzonego dziecka.
Jutro bierzemy ślub. Jestem kretynem, bo powinienem powiedzieć jej przed o tym co zrobiłem, ale nie mam odwagi... Ona musi zostać moją żoną. Jesteśmy sobie przeznaczeni. Prawda?
***
Shailene bawi się z Joy w salonie. Siedzi na podłodze, a nasza córka uczy się raczkować. Ma już ponad osiem miesięcy i jest taka mądra, naprawdę szybko sobie wszystko przyswaja. Z jej ust prawie nigdy nie schodzi uśmiech, prawie tak jak u Shailene. Z charakteru bardzo przypomina moją żonę. Przyszłą żonę... Już jutro będziemy małżeństwem...
Siadam obok Shailene, a mała raczkuje w moją stronę. Opiera się o moje kolana i uśmiecha się do mnie.
- Tata - mówi, a ja wytrzeszczam oczy.
- Czy ona właśnie nazwała mnie tatą? - Pytam Shailene ze ściśniętym gardłem.
- O Boże, jej pierwsze słowo - odpowiada tylko Shai, uśmiechając się szeroko.
Biorę Joy na ręce i mocno ją przytulam. Może wyglądem przypominać Liama, ale to do mnie powiedziała „tata". To ja jestem jej tatą. Po moim policzku spływa łza wzruszenia.
- Joy, słoneczko moje kochane - mówię i śmieję się. - Jesteś taka zdolna, jestem z ciebie bardzo dumny. Kocham cię, córeczko.
- Tata - powtarza i wtula się we mnie.
Nagle nawiedza mnie obraz mojego synka... Dziś miałby ponad trzy latka... Straciłem go przez swój błąd. Obiecałem sobie, że już nigdy więcej nie będę ich popełniał, ale jestem tak beznadziejny, że nie potrafię dotrzymać tej obietnicy... Straciłem go na zawsze, odszedł... A teraz mogę stracić Shai, moją rodzinę.
Zanim zdążę się powstrzymać, łzy zaczynają spływać po moich policzkach. Ja tak bardzo się boję, że ją stracę... Nie mogę jej stracić. Nie wytrzymam tego, zabiję się. Zabiję się jeśli ona mnie zostawi...
- Och kochanie, aż tak się wzruszyłeś? - Shailene uśmiecha się i przytula się do mnie. Całuje mnie w policzek i opiera głowę na moim ramieniu. Joy śmieje się do swojej mamy, dotykając jej twarzy. Mam przy sobie najważniejsze kobiety w moim życiu, a już niedługo mogę to wszystko bezpowrotnie stracić. One są moim szczęściem, są dla mnie wszystkim. Dlaczego nie mogłem o tym pomyśleć wtedy? Co mnie napadło, dlaczego mój mózg przestał funkcjonować na te kilka cholernych minut? Dlaczego wystarczy chwila, żeby kompletnie rozpieprzyć sobie życie?
- Kocham cię, Shailene - obejmuję ją i Joy. - Nigdy nie kochałem kogoś bardziej niż ciebie...
Gdy odejdziesz, moje dalsze życie nie będzie miało sensu... Ja też odejdę...
CDN.
💔
CZYTASZ
WHEN YOU ARE HERE (SHEO STORY) [3]
FanfictionTrzecia część opowiadania „Wish you were here".