Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
***
Theo
Po rozmowie z reżyserem, w którym dostaliśmy scenariusz i omówiliśmy wszystkie ważniejsze kwestie, wychodzimy z Emily na zewnątrz. Mimo mroźnego powietrza, pogoda jest dosyć ładna, świeci słońce i nie widać tej zwykłej angielskiej szarości, która od zawsze króluje w tym kraju.
- To co, Theo? Może pójdziemy na jakiś lunch? - Proponuje Emily. - Nie widzieliśmy się wieki! Powspominamy stare, dobre czasy...
- Kilkanaście lat - kręcę głową. - W sumie, czemu nie, i tak nie mam nic do roboty - wzruszam ramionami.
- Znam całkiem przyjemną knajpkę, jest niedaleko stąd.
- Prowadź - uśmiecham się do Emily.
Droga zajmuje nam niecałe pięć minut. Wchodzimy do środka i ściągam kurtkę, po czym pomagam Emily zdjąć płaszcz.
- Szarmancki tak jak kiedyś - zauważa Emily.
- No cóż - udaję skromnego, spuszczając wzrok, a ona parska śmiechem.
Zajmujemy stolik przy oknie. Gdy przychodzi kelnerka, składamy zamówienie, po czym zaczynamy rozmawiać.
- I co tam u ciebie słychać, Theo? Słyszałam, że byłeś żonaty.
Wzdrygam się, gdy przypominam sobie o Ruth. Spokojnie Theo, to zamknięty rozdział w twoim życiu, nie musisz do niego wracać...
- Tak, ale już z nią nie jestem - odpowiadam szybko. - Rozwiedliśmy się.
- No tak. A teraz... masz kogoś? - Przygryza wargę. Kiedyś sam ją przygryzałem... Pieprząc ją w szkolnej łazience. Nie, stop. Przestań.
- Tak - kiwam głową.
- To coś poważnego?
- Chyba tak - wzruszam ramionami.
- Ach, szkoda, że wcześniej się za ciebie nie zabrałam - wzdycha Emily.
- To znaczy? - Marszczę brwi.
- Byłam w tobie na maksa zakochana - śmieje się blondynka.
- Hej, ja też się w tobie bujałem - uśmiecham się.
- No widzisz, że myśmy nic z tym nie zrobili - Emily żartobliwie kręci głową. - Może już dziś bylibyśmy rodzicami gromadki dzieci...
- W sumie coś tam zrobiliśmy... - zauważam, poruszając brwiami.
- Ooo tak, zawsze znaleźliśmy dobry pretekst, żeby uprawiać seks. W różnych dziwnych miejscach...
- Pamiętasz salę z kostiumami? - Uśmiecham się szyderczo. - Prawie nas nakryli, ale zasłoniliśmy się tą wielką szatą króla i nas nie zauważyli.
- To było takie podniecające. Szczerze mówiąc, żaden facet nie potrafił zrobić mi tak dobrze, jak ty - stwierdza Emily.
- Bo się zarumienię - odpowiadam ze śmiechem.
- To chyba jakieś przeznaczenie, że po tylu latach spotkaliśmy się w teatrze i będziemy razem grać.
- Szczęście nam sprzyja.
- O tak, to chyba dobrze - uśmiecha się Emily. Nawet nie wiem kiedy jej dłoń spoczywa na mojej, która leży swobodnie na stole. Dziwnie się czuję.
Moją niezręczność przerywa kelnerka, która przychodzi do naszego stolika z zamówionym wcześniej lunchem. Dziękujemy jej i zaczynamy jeść.
***
- Naprawdę miło było cię znów zobaczyć - stwierdza Emily, kiedy znów jesteśmy przed teatrem, przy moim aucie.
- Ja też się cieszę - uśmiecham się do niej.
- Nie mogę się już doczekać prób za trzy tygodnie - odpowiada podekscytowana Emily. - Możemy odnowić naszą przyjaźń!
- O tak, byłoby bardzo miło - uśmiecham się do niej. Patrzę na zegarek i ze zgrozą stwierdzam, że jest już piętnasta. Rany, gdzie ten czas tak szybko zleciał? - Muszę już lecieć.
- Do zobaczenia, Theo - żegna się ze mną Emily, ściskając mnie krótko i całuje mnie w policzek.
- Do zobaczenia, Emily - posyłam jej jeszcze jeden uśmiech i wsiadam do auta. Zapalam silnik i ruszam, kątem oka widząc, że blondynka do mnie macha. Robię to samo, po czym wjeżdżam na drogę, kierując się w stronę domu.