5.

483 48 44
                                    


***

***

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

***

Shailene

Po trzech tygodniach udaje nam się ogarnąć przeprowadzkę do Anglii. Bracia Theo zajęli się kupnem domu w jego imieniu i małym remontem - przede wszystkim pokojem dla Joyce, który urządziły siostry Theo.

Bierzemy ze sobą tylko nasze ubrania i rzeczy osobiste, meble i wyprawka dla Joyce zostaje w apartamencie w Los Angeles, który Theo postanowił zatrzymać, żebyśmy mieli się gdzie zatrzymać podczas wizyt w Ameryce. Mój dom został już sprzedany.

Rano, w dniu wyjazdu, jesteśmy strasznie nerwowi. Nasz nastrój udziela się także Joy, bo jest strasznie marudna i co chwilę płacze. Nie wiem jak przeżyjemy czternaście godzin lotu, jeśli ona dalej będzie tak płakać. Inni pasażerowie chyba nas zamordują... Na szczęście, w pierwszej klasie zawsze jest niewielu ludzi.

Udaje mi się uśpić Joyce i wracam do salonu. Kiedy widzę Theo rozłożonego na kanapie, wcinającego Cheetosy i oglądającego telewizję, mam ochotę go zamordować. Trzeba jeszcze zanieść walizki do bagażnika auta i posprzątać w apartamencie, żeby nie zostawiać za sobą bałaganu.

- Czy możesz mi powiedzieć z łaski swojej, co ty wyprawiasz?! - Najeżdżam na niego.

- No co? Zmęczony jestem, potrzebuję chwili odpoczynku!

- Odpoczynku?! - Powtarzam, a moje oczy zamieniają się w wąskie szparki. - Za godzinę powinniśmy być na lotnisku, a ty siedzisz i żresz! Odpoczniesz sobie w samolocie! A teraz - wyrywam mu paczkę Cheetosów. - zejdziesz do garażu z walizkami.

- Zejdę - ponownie zabiera Cheetosy i wpycha je sobie do buzi. - kiedy uznam to za stosowne. Nie będziesz mi mówić co mam robić! Nie mam dziesięciu lat!

- Nie? - Śmieję się ironicznie. - Masz prawie czterdzieści lat, a zachowujesz się tak jakbyś miał cztery razy mniej!

- Aż tak bardzo przeszkadza ci moje zachowanie?! - Wkurza się Theo i patrzy na mnie z wściekłością. - To dlaczego ze mną jesteś, co?! Skoro tak cię wkurwiam?!

Bo cię kocham.

- A weź spierdalaj - burczę tylko w odpowiedzi i idę sprzątnąć w apartamencie, a następnie chwytam dwie walizki i zabieram je do garażu. Theo wychodzi z mieszkania za mną i wyrywa mi je.

- Przecież mówiłem, że to zrobię!

- Kiedy?! Kiedy będzie trzeba już wychodzić?! Nie mam zamiaru spóźnić się na samolot, bo nie chce ci się ruszyć twojej leniwej dupy! Sama to zrobię, dzięki za pomoc, panie pomocny!

- Kurwa, jaka ty jesteś uparta, ja pierdolę - krzyczy Theo i z frustracją zabiera mi kluczyki do auta i idzie do garażu zanieść walizki.

- Nie bo ty - wrzeszczę, a gdy odwraca się w moją stronę, pokazuję mu środkowy palec.

***

W samolocie, o dziwo, Joy się uspakaja i zasypia. Wciąż nie rozmawiam z Theo od czasu naszej kłótni. Nie znoszę, gdy ktoś zostawia coś na ostatnią chwilę, a później marudzi, że się spóźni i nie zdąży. Trzeba wcześniej podnieść dupę i zacząć działać, a nie obżerać się chrupkami i mieć na wszystko wylane. Theo jest strasznie leniwy i zawsze trzeba go prosić godzinami, żeby coś zrobił.

Teraz siedzi obok i patrzy uparcie w ekran swojego telefonu. Po chwili uśmiecha się szeroko i wstaje.

- Idę do toalety - informuje mnie, więc przesuwam się, żeby mógł przejść.

Zostawił telefon na swoim miejscu, więc sięgam po niego, bo jestem ciekawa co go tak ucieszyło. Wyświetla mi się mail od jego menadżerki, w którym jest napisane, że Theo dostał propozycję zagrania sztuki w teatrze w Londynie.

CDN.

Witam! ✌🏽️🌚

WHEN YOU ARE HERE (SHEO STORY) [3]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz