Usiedliśmy wspólnie w kuchni, przygotowując aromatycznie pachnącą kawę, smażąc soczyste plastry boczku i czekając, aż ugotują się jajka. Leonard nałożył na większy talerz chrupiąco złociste tosty, a od samego patrzenia poczułem, że dawno nie jadłem tak obiecująco wyglądającego śniadania.
W Scotland Yardzie musiałem pojawić się dopiero po dwunastej, dlatego rozpoczęcie dnia w tak zacnym towarzystwie sprawiło, że na długo zapomniałem o nadchodzących obowiązkach. Siedząc razem, Leonard zdradził mi, że na prośbę Jada sprawdził przeszłość Cedrica. Opowiedział mi, że pochodził z okolicy Árneshreppur, gdzieś na Islandii. Wychował się bez ojca, po szkole średniej wyjechał do Wielkiej Brytanii i nigdy nie powrócił w rodzinne strony. Leonard miał wielkie wątpliwości co do jego życiorysu, jednak nie podzielił się tymi wątpliwościami ze mną. Zrozumiałem, że potrzebował do tego Jaddachira. Eleanor przechadzała się w tym czasie po mieszkaniu. Leo i ja obserwowaliśmy, jak spacerowała po jadalni, wróciła do nas, a następnie zawędrowała do pokoju swojego syna. Wiedziałem, że oznaczało to dla niej próbę odgadnięcia życiowej sytuacji swojego dziecka.
Leonard zostawił nas w którymś momencie. Udał się do biblioteki z pilnym telefonem. Sprzątałem po śniadaniu, dlatego na moment zostawiłem wszystkie naczynia i wszedłem do pokoju Jada. Oparłem się o framugę, po czym zacząłem ją obserwować. Przyjrzała się nieułożonej pościeli na łóżku, tapecie w adamaszkowe czaszki oraz plakatowi ze zdjęciem Lennona. Przeszła kilka kroków po dywanie i zatrzymała przed półką z książkami. Przez dłuższy moment spoglądała na kilka tytułów, aż w końcu znalazła ten właściwy. Uśmiechnęła się łagodnie, sięgając po małą książeczkę z półki.
— Kiedy miał pięć lat, broił i rozrabiał na potęgę. Naveen wpadł na pomysł, aby udobruchać go przez książki, dlatego dostał właśnie tą. Mały Książę. Cieszę się, że jeszcze ją ma — powiedziała i przeczucia kilka kartek. Z zachwytem przyjrzała się akwarelkom autorstwa de Saint-Exupéry, które zdobiły wnętrze książeczki. Podszedłem bliżej i usiałem na białej sofie ustawionej w pokoju.
— Wspominał mi kiedyś o tym — odpowiedziałem. Eleanor spojrzała z uśmiechem w moje oczy.
— Rozmawia z tobą o domu rodzinnym? — spytała.
— Rozmawiamy ze sobą o wszystkim, pani Hunter... — odparłem cicho. Kobieta uśmiechnęła się jeszcze szerzej na moje słowa.
— Leo mówił mi, że mieszkacie ze sobą od końca października.
— Tak... Dostałem to mieszkanie w spadku po ciotce, a Jad okazał się być niezapowiedzianym dodatkiem do tej spuścizny — wyjaśniłem i uśmiechnąłem się szeroko. — Może sobie pani wyobrazić moje zdumienie, kiedy zobaczyłem go po raz pierwszy.
— Być może moje wyobrażenia nie będą pokrywały się z rzeczywistością. Cóż, jedno jest pewnie. Jad potrafi zaskakiwać — stwierdziła i odłożyła książeczkę na swoje miejsce. Hunter miał kilka naszych wspólnych zdjęć na biurku, dlatego oblałem się rumieńcem, kiedy Eleanor zauważyła je w którymś momencie.
— Powiedział mi, że spędziliście wspólnie Boże Narodzenie w twoim domu. Podobało mu się?
— I to jak. Tęsknił za tym jak cholera — odpowiedziałem bez namysłu i ugryzłem się od razu w język. Spłonąłem czerwienią na twarzy, a mama Jada zacisnęła pięści. Wspomnienie o rodzinie mogło być dla niej bolesnym ciosem, co dostrzegłem w jej szklących się oczach. Poczułem, że wyszedłem na ostatniego osła, dlatego wydusiłem z siebie coś w rodzaju przeprosin. Ona wzruszyła tylko ramionami.
— Nic się nie stało. O kurcze — zauważyła coś wtedy na biurku. Była to paczka papierosów należąca do Jada.
— Pali te same, co jego ojciec. Są siebie warci, nie ma co — mruknęła.
CZYTASZ
ZABÓJCZE ŁOWY 1 - 9
Mystery / Thriller"Wydawało mi się, że śmierć ojca będzie jedynym wydarzeniem, które zadecyduje o moim życiu. Pomyliłem się jak nigdy. To poznanie Jada Huntera zmieniło wszystko." 2087 rok. Świat po wojnie nuklearnej. Londyn. To właśnie w stolicy Wielkiej Brytan...