Rozdział 3

29 2 0
                                    


         Jad zatrzymał się w progu pokoju. Wstrzymał oddech, kiedy ujrzał w swojej prywatnej przestrzeni, w miejscu intymnym i niedostępnym dla nikogo obcego kogoś, kogo usiłował wyrzucić ze swojego życia raz na zawsze. Zacisnął pięść zdrową ręką i odchrząknął.

— Muzeum już zamknięte, do widzenia! — fuknął. Naveen nie robiąc sobie z tego kompletnie nic, rozejrzał się po sypialni syna. Przyglądał się każdemu elementowi tak, jakby chciał wyciągnąć z nich jak najwięcej informacji o swoim dziecku. Zapamiętał jego osobiste rzeczy ustawione na półkach, ustawione w chwiejnych kolumnach opasłe tomy książek, nie przeoczył otwartej szafy, w środku której ubrania zostały poukładanie niczym w gablocie ekskluzywnego sklepu. Zaszufladkował w głowie wizerunek Lennona, kolekcje płyt i kolejną parę drzwi prowadzącą do pomieszczeń za ścianą. Wszystko to zrobił bez słowa.

Jad zirytował się brakiem reakcji z jego strony. Podszedł do niego z wielką niechęcią.

— Petry dzisiaj nie będzie. Możesz sobie wypić kawę z Billym, ale wynocha z mojego pokoju! — syknął i wskazał na drzwi palcem. Naveen uśmiechnął się na to z rozbawieniem.

— Wygrałem zakład, widzisz?

— No wyjdź stąd! — wrzasnął Jad tak, że usłyszałem go nawet w jadalni. Naveen przeszedł się nieco po sypialni i usiadł wygodnie na białej kanapie.

— Nie — odparł. Jad fuknął wściekle i trzasnął nogą.

— Wyjdź, albo za moment wypierdolę cię stąd siłą! — krzyknął i zrobił się czerwony tak, jak plamy krwi na jego koszuli. Starszy Hunter prychnął.

— Nawet mnie nie dotkniesz — odparł ze złośliwym uśmieszkiem. Na Jada zadziałało to jak płachta na byka. Prowokacja ojca doprowadziła do zaskakującego finału, bowiem Jad podszedł do niego, oparł się dłońmi o jego kolana i wbił paznokcie. Syknął, a przez prowizoryczny bandaż pociekła krew.

— I co teraz powiesz? — rzekł nie zważając na nic. Naveen spojrzał mu w oczy i delikatnie dotknął jego dłoni. Jad odskoczył ze zdumionym spojrzeniem.

— O co ci chodzi, co?! Wyrzuciłeś mnie z domu, nie pomogłeś, kiedy zdiagnozowano depresję, nie akceptujesz mojego homoseksualizmu... Do cholery, przyłazisz do mnie i siadasz sobie tak, jakby nigdy nic się nie stało!

— Nie krzycz — odparł starszy Hunter. — Twój krzyk śni mi się po nocach.

— Oby to były twoje najgorsze koszmary. Myślałem, że będę wolny od ciebie. Ale nie. Pasożytów nie idzie się tak łatwo pozbyć.

— Trudno się nie dziwić, skoro mamy wspólną rodzinę.

— Którą ty zniszczyłeś! — wrzasnął Jad. Naveen poczerwieniał.

— No tak. To ja cztery lata temu przechodziłem szczeniacki bunt, a trzy lata temu próbowałem odebrać sobie życie! — zakpił i wstał niespodziewanie. Jad cofnął się wtedy gwałtownie i machnął ręką. Poczuł, że rana zapiekła go niemiłosiernie. Syknął donośnie, tuląc zranioną kończynę do ciała.

— Co ci jest?! — zapytał zdumiony Naveen, jakby dopiero teraz do jego świadomości dotarł widok krwi na ubraniu syna.

— Nic ci do tego... Do cholery — jęknął Jad i odwinął prowizoryczny opatrunek przesiąknięty krwią. Nie czekając na nic, podwinął dół koszuli i owinął nim dłoń. Ściągnął ją następnie z ciała kilkoma sprawnymi ruchami wiedząc, że nic lepszego na ten moment nie mógł zrobić. Naveenowi rozszerzyły się oczy, gdy ujrzał chude ciało syna, a na dodatek świeżo zagojoną bliznę na boku brzucha.

ZABÓJCZE ŁOWY 1 - 9Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz