Rozdział 2

35 1 4
                                    

         Podróż windą na piętro Wydziału Śledczego odbyliśmy w milczeniu. Wynikało ono głównie z wydarzeń zeszłej nocy, na które Jad reagował z grymasem, ja za to z wątpliwym zadowoleniem. Kiedy dotarliśmy do Scotland Yardu, Hunter zaczął także niecierpliwić na myśl o tym, że dane mu będzie ponownie ujrzeć naszych przyjaciół. Potem Jad odezwał się po raz pierwszy:

— A ta Butch? Jak wygląda? Albo nie! Sam zgadnę. Hmm... Ciemne włosy!

— Tak — odparłem ze zdziwieniem. No ale cóż, Jad to Jad.

— Może ma długie te włosy? Na pewno, ale wiąże je do tyłu. Zapewne wysportowana, filigranowa, wyższa od Alsy, od ciebie na pewno.

— Nie śledziłeś mnie przypadkiem przez te cztery miesiące? Jakbyś ją już kiedyś widział — odparłem z zachwytem, bowiem ewidentnie pozostał przy zdrowych zmysłach i z zabójczym geniuszem.

Winda zatrzymała się z cichym dźwiękiem, a Jad wysiadł jako pierwszy ze ściśniętym gardłem. Ujrzał, że na starych śmieciach nie zmieniło się za wiele. Korytarz wciąż przesiąknięty był światłem i szumem pracującej klimatyzacji. Po lewej stronie znajdowały się biura, a po prawej drzwi do gabinetu mojego szefa.

— Chodź, Jad — powiedziałem i ruszyłem przed siebie. Jakby Jad miał w sobie magnes na wszystkich ludzi których nienawidziłem, tak z naszym pierwszym krokiem, z przedostatniego biura wylazło największe zło tego świata, czyli Jack Cole. Zaczytany był w jakiś papierzyskach, a widząc ruch na korytarzu, uniósł wzrok nieznacznie. Wtedy cofnął się dwa kroki ze zdumieniem.

Jad uśmiechnął się do niego mało przyjaźnie, na co Cole zatrzymał się w wyczekiwaniu.

— O, szanowny dupowłaz inspektor Cole! — zawołał.

— Hunter! — zawołał. Jad skinął głową, ja pokazałem temu dupkowi środkowy palec, po czym weszliśmy do mojego biura. Jad wstrzymał rechot i usiadł na sofie. Dostrzegłem na biurku leżało puste opakowanie po ciastkach i kubki po kawie.

— Alsa i Egon — stwierdziliśmy wspólnie. Jad uśmiechnął się łagodnie.

— Myślisz, że ten dupek poszedł na skargę do Landdora?

— Widziałeś, jaką miał minę? Na pewno poszedł się pożalić i poprosić o wsparcie psychiczne — odparł Jad i rozłożył się tak, jakby czekał na nadbiegającą publiczność gotową do podziwiania jego majestatu.

Wystarczył upływ jednej chwili, aby za szybą pojawiła się pierwsza osoba. Odwróciłem się, a do środka ktoś wszedł.

— Hunter! — zawołał z niedowierzaniem Jink Xu i rozdziawił usta z niedowierzaniem. Jad wstał z uśmiechem i uścisnął mu dłoń.

— Kopę lat, co nie, Jink Xu?

— Zdecydowanie za długo. Cholera, wszyscy myśleli, że przepadłeś jak kamień w wodę!

Nie musiałem spoglądać na Jada aby mieć pewność, że za wszelką cenę nie starał się zachować pozoru, że było z nim dobrze. Jink Xu był także dobrym obserwatorem, dlatego dostrzegł nagły, nerwowy błysk w oczach Jada.

— Rozumiem, że nie mamy pytać, tak?

— Jak sobie wszystko poukłada, to zacznie gadać — fuknąłem z rozdrażnieniem na to i skinąłem na kubki z kawą. — Alsa z Egonem są gdzieś, co nie?

— Poszli do laboratorium po wyniki do śledztwa Nixona. Powinni być niedługo — odparł Jink Xu.

— Nie mogę się doczekać, kiedy zobaczę ich ponownie — westchnął Jad i usiadł ponownie. — Muszę pogratulować Egonowi awansu na inspektora. To wiele znaczy, prawda?

ZABÓJCZE ŁOWY 1 - 9Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz