Rozdział 6

62 5 3
                                    


   Jeden z osiłków Snake'a zaparł się pod boki i skinął na Alsę. Dziewczyna przełknęła głośno ślinę, a Nixon zbladł.

— Wyglądasz, jakbyś miała niezłe obroty — stwierdził z uśmieszkiem. Jego kumpel zachichotał. Snake przewrócił oczami z zażenowaniem.

— Brać mi dupy stąd, inaczej wywalą was na zbite mordy. Pieprzone ćpuny — syknął. Alsa spojrzała na Egona, on na nią. Pośpiesznie wycofali się jak najdalej od Snake'a i jego ludzi.

— Dzięki, brachu. Już nas tu nie ma — zapewnił go Nixon. Uniósł dłonie w przepraszającym geście, uśmiechnął się ze skruchą i zrobił kolejny krok w tył. Alsa chwyciła jego ramię, wbijając spojrzenie w posadzkę. Czuli, że uważne spojrzenia tamtych nie opuszczały ich choćby na sekundę.

— No, szefie! — Jeden z ludzi Snake'a splunął na ziemię — Chociaż wezmę nazwisko alfonsa tej dziwki, żeby wiedzieć, gdzie ją szukać! Patrzcie to dupko!

Alsa zatrzymała się w jednej chwili. Wiedziała, że nie powinna zareagować. Zawędrowali w tej sprawie już za daleko, dlatego nie mogła pozwolić, aby jeden fałszywy ruch pozbawił ich możliwości zdobycia informacji o człowieku, który jednoznacznie miał coś wspólnego z Chazze Youngiem. Chciała jak najszybciej wycofać się z tego przeklętego miejsca. Egon był jednak innego zdania. Zaczerwienił się ze złości i naprężył mięśnie.

— Nawet jeśli ona byłaby dziwką, to na pewno nie twoją, skurwielu — wysyczał ze złością. Tamta trójka zarechotała w odpowiedzi, najgłośniej Snake. Czarny wąż zafalował na jego twarzy.

— Jaki wojowniczy. Belton — wysyczał Snake i skinął na wyższego ze swoich ludzi. Ten, uśmiechając się szyderczo od ucha do ucha, ruszył niespodziewanie w kierunku Egona. Alsa z przerażeniem dostrzegła, że Belton sięgnął po coś spod swojej kurtki. Zdążyła wydać z siebie stłumiony okrzyk, kiedy w ostrym świetle jarzeniówek błysnęło ostrze noża. Egon wytrzeszczył oczy, a Snake zaśmiał się, wyciągnął broń zza paska i wycelował prosto w Alsę. W ułamku sekundy Nixon zrobił to samo.

— Do chuja mać! — wrzasnął oniemiały drugi osiłek Snake'a. Jego szef zawył wściekle.

— Morda na kłódkę i pod ścianę! — krzyknął Egon. Snake odbezpieczył broń z głośnym trzaskiem.

— Chciałbyś, chuju! Kto was przesyła?! Gadać, bo inaczej rozwalę jej tą buźkę!

— Spróbuj, a zrobię z ciebie jeszcze jedną obrzydliwą dekorację dla tego ćpuńskiego burdelu! — syknął Egon mierząc w nożownika. Belton zastygł, gotów do natychmiastowego działania.

— Nie wiesz komu grozisz, jebany ćpunie! — syknął i zaatakował. Ostrze błysnęło ponownie, kiedy nagle przeciął nim powietrze. Nixonowi wystarczyły sekundy, aby odpowiedzieć na atak. Jego broń wystrzeliła w tym samym momencie, w którym Belton wydał z siebie bojowy okrzyk. Huk wystrzału odbił się echem od ścian korytarza, a wkrótce po nim, w ciasnej przestrzeni zapanował żałosny jęk mężczyzny, kiedy z jego nadgarstek trysnęła krew. Kula wbiła się w ścianę, Snake zaklął donośnie, a Alsa wyciągnęła swój pistolet. Odbezpieczyła i wymierzyła w tańczącego gniewnie węża na policzku mężczyzny.

— Zamknąć mordy i ręce do góry! Jesteście aresztowani, wy pieprzone sukinkoty! — wydusiła z siebie. Choć drżały jej ręce, za żadną cenę nie przestała celować w rozwścieczonego Iona Snake'a.

***

Snake'a, Beltona i trzeciego osiłka zabrano do aresztu tak, jak połowę gości pubu posiadających przy sobie niezliczone ilości narkotyków. Obława zakończyła się przyjazdem trzech furgonetek policji i aresztowaniem całego podejrzanego towarzystwa. Choć niektórym udało się uciec, dla Alsy nie miało to znaczenia — człowiek, który miał coś wspólnego z szefem chińskiej triady, był w ich rękach.

ZABÓJCZE ŁOWY 1 - 9Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz