Rozdział 5

26 2 4
                                    

 Zostaliśmy zaproszeni na obiad do największej z jadali w pałacu, mieszczącej się w przeszklonej oranżerii, z widokiem na jezioro oraz ogrody. Usiadłem pomiędzy Jadem a Leonardem, ciesząc oczy widokami najprzeróżniejszych dań przygotowanych przez Eleanor i Bucię. Nie mogłem zdecydować o tym, czego skosztować jako pierwszego, rozglądając się bezradnie po aromatycznie pachnących i jeszcze lepiej prezentujących się potrawach. Jad wcisnął sobie do ust zanurzone w sosie bolognese małe kluski gnocci, wywracając oczami z zachwytem. Parsknąłem śmiechem, a on kopnął mnie w kostkę pod stołem. Zaczęliśmy obiad bez Naveena, który pojawił się w połowie posiłku. Wmaszerował w salwie śmiechów swoich dzieci. Jad nagle zastygł bez ruchu, a Selma wymieniła spojrzenia z Leonardem. Nie widząc jednak żadnej reakcji ze strony Naveena, ponownie zdecydowali się na nieznaczące wygłupy. Najstarszy z nich nadal czuwał nad tym, aby nie wybuchła pomiędzy nami bomba emocjonalna.

—Widziałyśmy z Eleanor wszystkie wasze wyczyny w internecie i telewizji, Jad — powiedziała Bucia w pewnym momencie.

— Och, żadne tam wyczyny, moja kochana —odparł jej Jad. — Po prostu robimy to, co do nas należy.

— To, co należy? Porachunki z Chińczykami, rozbijanie gangów narkotykowych, aresztowanie Caine'a. Brakuje jeszcze tego, abyście byli zamieszani w eksplozję pod London Bridge — odparła Eleanor z nutką powątpienia. Uśmiechnąłem się do niej niewinnie, ciesząc się w duchu, że nie wiedziała całej prawdy. Nie mogła mieć pojęcia o groźbach Younga, o Brennisteinnie oraz o tym, że jakiś psychopata zrobił krzywdę jej dziecku.

— Mamo, myślę, że nie masz się o co bać — powiedział Leonard. Eleonor przewróciła oczami.

— I mówisz to ty, kochany? Ledwo pozbierałeś się po ostatnim wypadku samochodowym!

— Nie pierwszy, i nie ostatni, mamo. Nie denerwuj się tak — odparł Leo. Jad przyznał mu rację, a wtedy, jakbyśmy potrzebowali większej ilości wrażeń, najstarszy Hunter postanowił wtrącić sie do rozmowy.

— Słyszałem ostatnio, że ten szef chińskiej triady, Chazze Young, uciekł ostatnio z aresztu, panie Killer — powiedział niespodziewanie Naveen. Zamarłem w połowie brania łyka pysznego wina, wbijając zdziwione spojrzenie w ojca Hunterów. Jad skamieniał, a oczy pozostałych skierowały się w moją stronę. Odstawiłem ostrożnie kieliszek i odchrząknąłem.

— Cóż, panie Killer. To prawda. Dlaczego tak się stało? Hmm...Mamy kogoś uprzejmego w policji — odparłem. Ku mojej rozpaczy, nikt nie zdecydował się na wspierające spojrzenie w moim kierunku. Zakląłem w duchu, a Naveen zmarszczył swoje ciemne brwi.

— Macie przecieki w policji? Co za skurwiele.

— Tego jeszcze nie wiemy. Pracujemy nad tą sprawą.

— I co?

— Jeszcze nic nie wiadomo, tato. — Leonard nagle oniemiał i napił się wina. — To wyszło całkiem przypadkiem, a trudno jest określić podejrzanych. Dlaczego pytasz o to?

— Rozumiem. Pytam, abym w razie czego wiedział, na jakiego klienta się nie zgadzać.

Jad prychnął nagle niekontrolowanym śmiechem. Pochwycił kieliszek i zamoczył w nim usta. Zawirowało mi w żołądku, a pozostali naprężyli mięśnie niczym na alarm. Naveen zamrugał kilkukrotnie i wziął głębszy oddech. Widząc nagły błysk w jego oczach, mogłem odliczać do momentu, kiedy nastąpi detonacja dwóch hunterowych ładunków.

— Zapewne także i ty genialnie wpadłeś na to, że policja ma problemy, prawda? — zapytał go bezpośrednio. Jaddachir uniósł brwi ze zdziwieniem. Nie dziwiłem się mu, skoro nie odzywali się do siebie przez trzy lata. Nie mogliby jednak nazywać się Hunterami, gdyby nie pozostawili czegoś bez odpowiedzi.

ZABÓJCZE ŁOWY 1 - 9Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz