~1~

27.3K 1K 232
                                    


– Hej. Gotowa na powrót do domu? – zapytał kładąc obok szpitalnego łóżka dwa dziecięce foteliki. Jeden różowy, drugi niebieski.

– Hej. Jak najbardziej. Nienawidzę szpitali – powiedziałam teatralnie wstrząsając głową, czym wywołałam uśmiech na twarzy chłopaka. – Za chwilę pielęgniarka przyniesie dzieci i wypis, więc pójdę się przebrać – posłałam mu szeroki uśmiech i udałam się do łazianki uprzednio zabierając z szafki ubrania. 

Zakluczyłam drzwi i przemyłam twarz wodą. Zdjęłam różową koszulę i ujrzałam okropny widok. Moje podbrzusze zakrywał wielki opatrunek, a uda pokrywały pojedyncze kreski. Będzie ich więcej. Ale dla kogo mam być ładna? Uważając na opatrunek ostrożnie zmieniłam bieliznę. Okropnie boli mnie podbrzusze i plecy, mimo iż nie rodziłam naturalnie. Nie wiem jak będą wyglądały pierwsze dni w naszym domu patrząc na to, że jestem kilka dni po cesarce. Ale muszę sobie dać rady. Dla nich. Dla moich Skarbów.

Założyłam czarne getry, białą koszulkę i długi szary sweter. Włosy zaczesałam w kucyk, a na twarz nałożyłam krem. Wrzuciłam do kosmetyczki ostatnie kosmetyki i wróciłam do sali. Włożyłam wszystko do torby i upewniłam się, że niczego nie zapomniałam. Usiadłam na łóżku i wzięłam do ręki malutkie ubranka przygotowane dla Maluszków.

– Dzwoniłaś do Harry'ego? – zaczyna swój ulubiony temat.

– Landon możemy o nim nie rozmawiać? Harry to już przeszłość. Przyszłość to ja i moje dzieci – powiedziałam z naciskiem na ,,moje". Chłopak miał już odpowiedzieć jednak przerwała mu pielęgniarka wchodząca do sali. Delikatnie położyła na łóżku moje dzieci i podała mi wypis.

– To pani wypis. Proszę o dbać o siebie i dzieci. Jest pani kilka dni po cesarce więc proszę się nie przemęczać – powiedziała z uśmiechem około czterdziestoletnia szatynka. – Liczę, że ojciec dzieci się wami zajmie – powiedziała nie patrząc na tego durnia z tyłu. Kiedyś potraktowała go jak ojca bliźniaków, przez co on się obraził. Uwierzycie, że on ma dwadzieścia jeden lat?

– Tak, tak – powiedziałam niemrawo kiwając głową. – My będziemy się już zbierać. Dziękuję za wszystko – dodałam i zwróciłam się do dzieci dając kobiecie znak, że ma wyjść. Zrozumiała przekaz i po chwili już jej nie było. 

Wzięłam głęboki wdech i zaczęłam przebierać Maluchy. Nałożyłam im ciepłe kombinezony i sweterki, po czym z pomocą Landon'a włożyłam je do odpowiednich fotelików. Mój przyjaciel wziął foteliki, a ja swoją torbę i wyszliśmy ze szpitala. Szybko znaleźliśmy się w srebrnym Volvo chłopaka i ruszyliśmy do mojego mieszkania.

– Będzie tak jak się umawialiśmy. Jestem do twojej dyspozycji. Jeden telefon i jestem. Nie krępuj się prosić o pomoc. Pamiętaj – powiedział kiwając ostrzegawczo palcem w moją stronę, czym wywołał u mnie śmiech. Ten chłopak nigdy nie pozwoli żebym była smutna.

– Landon, wiesz że nie musisz mi pomagać. Masz swoje życie, swoje problemy. Masz pracę! – prawie wykrzyczałam. Nie będę robiła z siebie ofiary.

-Lily ogarnij się! Masz dwadzieścia jeden lat. Masz dwoje malusieńkich dzieci. W dodatku nie masz pracy, a twój facet cię zostawił. Jak ty sobie sama poradzisz? – wyrzucał zdenerwowany. 

W moich oczach pojawiły się łzy. Pierwszy raz ktoś powiedział mi coś takiego. Podsumował moje dotychczasowe życie jakbym była dziewczyną, która wpakowała się biznesmenowi do łóżka i teraz nie może sobie sama poradzić. Zabolało. Ale to była prawda. Prawda, której nikt nie śmiał mi powiedzieć. A powiedział to kto? Mój najlepszy przyjaciel.

– Lily ja... – zaczął kiedy zobaczył spływające po moich policzkach łzy. – Ja przepraszam. Nie chciałem – powiedział i zjechał na parking. – Słońce spójrz na mnie – zaczął i chwytając za mój podbródek, zmusił mnie do spojrzenia na niego. – Przepraszam. Poniosło mnie. Jesteś dla mnie jak siostra i chcę ci pomóc. A wiesz, że kiedy pomyślę o tym dupku to mam ochotę jechać i podpalić jeden z jego hoteli. Lily, poradzimy sobie. Pomogę ci. Pamiętaj nie jesteś sama – powiedział i objął mnie. Nie potrafię się na niego długo gniewać. Kiedy przestałam płakać Landon wytarł moje policzki chusteczką i ponowiliśmy drogę.

– Jeszcze raz bardzo ci dziękuję – powiedziałam ,wychodząc z pokoju dzieciaków. 

Landon pomógł mi przynieść wszystko do mieszkania, rozpakować się i pomógł mi z uśpieniem dzieci. Dzięki jego obecności wszystko było takie łatwe. Wiem, że kiedy wyjdzie będzie źle i trudno. Ale nauczę się. Pokażę, że mogę być niezależną i silną mamą bliźniaków. Nie potrzebuję Harry'ego. A może potrzebuje tylko jeszcze o tym nie wiem? 

Our Twins // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz