Na miękkich nogach kierowałam się w stronę kawiarni. Żeby tylko się nie wywrócić. Żeby się nie wywrócić. Po co ja ubierałam te szpilki?! Będąc niedaleko kawiarni ujrzałam sylwetkę mężczyzny. Stał do mnie tyłem, ale wiedziałam, że to Louis. Szerokie, umięśnione ramiona, wysportowana sylwetka. Tak jak Harry. Dlaczego ja ich porównuje?
Chłopak chyba usłyszał stukot obcasów, gdyż odwrócił się gdy byłam kilka metrów od niego. Odwrócił się, a moje nogi już wystarczająco miękkie ugięły się lekko. Ubrany był w czarne, dopasowane spodnie, białą koszulkę i czarną, pięknie skrojoną marynarkę. Wyglądała jak szyta na zamówienie. Może właśnie była?
– Witaj Lily. – podszedł do mnie i wyciągnął w moją stronę dłoń z bukietem cudownych, czerwonych róż. Środkowa miała wbity diamencik na szpilce.
– Cześć Louis. Dziękuję bardzo, ale nie trzeba było. – odebrałam kwiaty dotykając przypadkowo opuszkami jego dłoni, a po moim ciele przeszedł dziwny dreszcz. Zauważyłam również tatuaże na rękach. Dziwne, że nie widziałam ich wcześniej.
– Trzeba było Lily. W końcu piękne kwiaty dla pięknej damy. – Uśmiechnął się, a ja oblałam rumieńcem. Wie jak podejść kobietę, skubany. – A teraz zapraszam panią na kolację. Restauracja jest niedaleko więc się przejdziemy– mówił z wiecznym uśmiechem na twarzy i wystawił w moją stronę ramię. Położyłam na nim dłoń i razem podążaliśmy w tylko jemu znanym kierunku.
*****************************
– To teraz deser. – Uśmiechnął się promiennie chłopak.
– Nie dam już rady. – Zaśmiałam się cichutko, gładząc po brzuchu.
– Cieszę się, że ci smakowało. – Uśmiechnął się i sięgnął po kieliszek wina. Ja z wiadomych przyczyn musiałam wybrać wodę.
Spojrzałam przez okno na London Eye, które było niedaleko nas. Oświetlone nocą wyglądało niesamowicie. Co do restauracji, w której się znalazłam to nie wiem co powiedzieć. Gdy podeszliśmy do jej drzwi nie wiedziałam czy Louis robi sobie żarty czy jest to prawda. Zarezerwował stolik w jednej z najlepszych restauracji w Londynie, w dodatku z cudownym widokiem. Wszystko było świetne. Jedzenie wyśmienite, rozmowa nam się kleiła. W tamtym momencie w głowie pojawiła się myśl, że może jednak nie wszystko stracone? Może mogłabym stworzyć z Louis'em rodzinę dla Darcy i Lou. Louis i Louis, zbieg okoliczności.
– To zrobimy tak. Poczekamy chwilę i dopiero zjemy deser.
– Niech będzie– Ostatecznie się zgodziłam, co chłopak skomentował cichym, ale jakże radosnym ,,tak!".
– Czyli mówisz, że masz duże rodzeństwo.
– Tak. Sześć sióstr i jednego brata.
– Zazdroszczę. Ja jestem jedynaczką.
Tego wieczoru dowiedziałam się wiele faktów z życia Tomlinson'a. Ale i on poznał mój życiorys. Chciałam być z nim szczera. Czy powiedziałam mu o dzieciakach? Nie miałam na to odwagi. To zniszczyło by naszą znajomość. Kto chciałby umówić się z samotną matką? Nikt. No właśnie.
Siedzieliśmy i śmialiśmy się z jednej z historii opowiedzianej przez chłopaka. Nagle do pomieszczenia wpadło trochę zimnego powietrza i zrobiło się lekkie zamieszanie. Unieśliśmy głowy, a ja zamarłam. W restauracji pojawił się nie kto inny jak Harry Styles z blondynką u boku. To chyba ta Cynthia. Znowu mnóstwo tapety na twarzy, wyprostowane włosy, czerwona sukienka do połowy ud bez ramiączek, a do tego niebotyczne szpilki. Na ramionach miała zarzucony czarny płaszczyk, który z pewnością po zapięciu zasłaniał materiał sukienki. Kelner zaprowadził ich do innej części restauracji. I dobrze, nie zniosłabym widoku jego z nią.
– Jakby uciekła z burdelu– Usłyszałam głos Louis'a na co odwróciłam głowę w jego stronę. – Ta dziewczyna obok Styles'a. Zero gustu. – Zgadzam się z tobą. I jestem w stanie znaleźć kilka innych osób, które stwierdzą to samo.
– Rzeczywiście, nie należy do najpiękniejszych kobiet. Szczególnie w tym stroju. – czyli to samo co powiedział Lou tylko w ładniejszym ujęciu słowami. I kto by pomyślał, że to ja mogłabym być na jej miejscu. Oczywiście ubrana inaczej. Ale na jej miejscu. Obok niego. Obok Harry'ego Styles'a.
*****************************
– Ten wieczór był cudowny. Naprawdę– uśmiechnęłam się kiedy spacerowaliśmy po promenadzie nad Tamizą.
– Cieszę się, że cię uszczęśliwiłem. I dziękuję za przyjęcie zaproszenia– odpowiedział mi tym samym i skierował swoją luźno opuszczoną dłoń w stronę mojej. Ujął delikatnie moją dłoń i splótł nasze palce uważnie obserwując moją reakcję. Pokiwałam jedynie głową, na co chłopak uśmiechnął się szerzej i mocniej splótł palce. I tym sposobem kroczyliśmy jak zakochana para, którą nie byliśmy. Spojrzałam na godzinę na zegarku. Za dziesięć dziesiąta wieczorem. Landon będzie wściekły. Wiem co mówił, ale wiem też, że z wielką chęcią spał by już w swojej sypialni.
– Lou bardzo cię przepraszam, ale muszę się już zbierać.– stanęłam przed chłopakiem i uniosłam wzrok do góry.
– Nie będę więc cię zatrzymywał. Bardzo dziękuję ci za ten wieczór i liczę na powtórkę– powiedział z uśmiechem na widok którego zmiękły mi nogi.
– Z wielką chęcią.
– Podwieźć cię?
– Nie trzeba. Mam za kilkanaście minut metro, także mam jak wrócić do domu. Dziękuję jeszcze raz. - wspięłam się na palce i pocałowałam jego lekko szorstki policzek. Delikatny zarost był wyczuwalny, jednak nie przeszkadzało mi to. Wręcz przeciwnie, dodawało mu to męskości. Takie +pięćdziesiąt do przystojności? Jest takie słowo Lily?
– W takim razie dobranoc Lily i do zobaczenia jak najszybciej– uśmiechnął się, co odwzajemniłam i odeszłam w stronę wejścia na stację metra.
To był niezapomniany wieczór!
Ale czas wrócić do rzeczywistości.
I dzieci.
Jestem okropną matką.
*****************************
Witajcie po raz kolejny dzisiaj :D
Dobiegł końca nasz maraton. Jeśli będziecie chciały i pojawi się dużo gwiazdek to kiedyś powtórzymy jeszcze taką akcję. Może z okazji rozpoczęcia wakacji?
A jak myślicie, czy Lily dobrze robi nie mówiąc Louis'owi o Darcy i małym Louis'ie?
Alien xx
CZYTASZ
Our Twins // h.s. ✔
FanfictionPierwszy sygnał... Drugi sygnał... Trzeci sygnał... Czwarty sygnał... - Tu poczta głosowa. Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału - przemówił monotonie głos po czym dało się usłyszeć pisk. - Cześć Harry. To ja Lily. Przepraszam, że przeszkadzam w...