~33~

16.9K 741 74
                                    

Dziesięć minut przed umówioną godziną nasza taksówką zatrzymała się kilka domów przed posiadłością Harry'ego. Taksówkarz wyciągnął z bagażnika wózek i rozłożył go, dzięki czemu ułożyłam w nim dzieci. Zapłaciłam za przejazd i po zabraniu dużej torby oraz mojej torebki ruszyłam wolno do celu. Będąc niedaleko posiadłości zobaczyłam jak drzwi wejściowe otwierają się i wypada przez nie Cynthia. Jej włosy były zdecydowanie dłuższe jak wtedy, gdy do mnie przyszła, co świadczyło o założeniu przez nią doczepek. Nie możliwe, żeby w tak krótkim czasie urosły jej na taką długość. Mocny makijaż, czerwona opinająca ciało sukienka do połowy uda i te jej niebotyczne szpilki. Szybko wyszła przez furtkę i nawet jej nie zamykając popędziła do stojącego niedaleko czarnego, sportowego samochodu. Szybko do niego wsiadła, a pojazd równie pośpiesznie ruszył. Dziwka.

Podeszłam do bramy domu i wzięłam głęboki oddech. Jeszcze nie tak dawno mieszkałam tutaj. Wyjechałam wózkiem na teren posiadłości i zamknęłam bramkę. Zbliżyłam się do drzwi bez problemu, dzięki dwóm niskimi i szerokimi stopniom. Nacisnęłam dzwonek i ledwo wróciłam na miejsce przy rączce wózka, a drzwi się otworzyły.

– Lily. – Harry wypuścił powietrze i otworzył szerzej drzwi. Bez problemu wjechałam wózkiem do środka. – Jak zawsze punktualna – uśmiechnął się, stukając w szkło zegarka. Odwzajemniłam uśmiech i odłożyłam torbę na ziemię. – Cieszę się, że przyszliście. Cynthia wyszła i znowu jestem sam – odezwał się smutnym tonem.

– Widziałam właśnie. Pozwoliłeś jej wyjść w takim stroju? – spytałam unosząc brew. Chłopak westchnął na moje pytanie i potarł dłonią skronie. Dopiero teraz przeglądnęłam się mu uważnie. Ubrany był w czarne, obcisłe spodnie oraz czerwoną koszulę z krótkim rękawem, której trzy pierwsze guziki były odpięte. Rozumiem , że znowu chce mnie torturować swoim wyglądem. Moją uwagę zwróciła jednak jego fryzura. Nie było już tych cudownych loków. Harry ściął włosy.

– Widzę że byłeś u fryzjera.

– Yhm. Potrzebowałem jakiejś zmiany. I co myślisz? – spytał przyjmując różne śmieszne pozy. Chyba chciał zrobić to tak jak różni modele, ale coś mu nie wyszło. No dobra, kompletnie mu to nie wyszło.

– Świetnie wyglądasz – powiedziałam z uśmiechem.

– Ach dziękuję, dziękuję. – zaczął się wyginać i robić gesty w stylu pozdrawiania tłumu.

– Boże...– jęknęłam. – Wystarczy Harry. – chłopak puścił mi oczko, a ja prychnęłam. Jednak po chwili oboje zaczęliśmy się śmiać. 

Tę chwilę przerwało nam skomlenie Darcy.

– Nasza Księżniczka domaga się uwagi – powiedziałam, odkrywając Maluchy z koca. Wzięłam dziewczynkę w ramiona i zdjęłam jej malusieńką kurteczkę. – Zobacz kto to – wyszeptałam jej do ucha. – Twój tatuś. Troszkę inaczej wygląda ale to nadal on. – Styles zaśmiał się i wyciągnął ramiona w stronę dziewczynki. Podałam mu córeczkę i wzięłam na ręce Louis'a.

– Dzień dobry Kochanie – Harry zwrócił się do Darcy i pocałował ją w czoło, na co ona uśmiechnęła się i oparła buzię na jego szyi. Chciałabym mieć taki widok codziennie. Zdjęłam kurteczkę Lou i ułożyłam tak, aby mógł widzieć ojca.

– Jest i mój mały Książę. – Harry zbliżył się do mnie i musnął palcem dłoń chłopca. Mimo iż, brunet skupiony był na Maluchu czułam się nieswojo.

– Lepiej ci będzie gdy usiądziemy. Możesz wtedy swobodnie trzymać ich oboje.

– A więc zapraszam. – Harry uśmiechnął się do mnie i ruszył jako pierwszy. 

Jeśli nie było przemeblowania to idziemy do salonu. Weszliśmy do dużego pomieszczenia i doznałam lekkiego szoku. Ściany z drewna i cegły zastąpiono szpitalną bielą, a kamienny kominek stał się nowoczesnym białym paleniskiem. Nie było już czuć tego ciepła, miłości. Nie było tu przytulnie jak kiedyś. W oczy rzuciło mi się jednak czarne pianino, przy którym spędzaliśmy zimowe czy burzowe wieczory z Harry'm. On grał, a razem śpiewaliśmy. Usiedliśmy na również białych kanapach, a ja postawiłam wózek obok.

– Harry to nie jest dobry pomysł z przebywaniem tutaj z dziećmi. Coś się może ubrudzić, nawet przy takich Maleństwach – zaznaczyłam układając na drugim kolanie chłopaka Louis'a. Styles objął syna ramieniem i rozglądnął się po pomieszczeniu.

– Tu jest okropnie – westchnął. – Cynthia zażyczyła sobie taki styl i nie mogłem nic powiedzieć.

– Pianino zostało.

– Tak. Jest dla mnie zbyt cenne żeby się go pozbyć. Nie mógłbym. – zbyt cenne. Chodzi mu o wspomnienia. Nasze wspomnienia. Ale może chodzi o to, że po prostu było drogie. Wmawiaj sobie Lily wmawiaj.

– Rozumiem – przytaknęłam uśmiechając się do Darcy. Bliźniaki były wyraźnie zdziwione brakiem dłuższych włosów Harry'ego, za które jeszcze kilka dni temu ciągnęły.

– Jaki jestem głupi – odezwał się nagle Styles. – Napijesz się czegoś?

– Herbaty – powiedziałam, a on już zaczął wstawać. – Spokojnie, zrobię. Ty też chcesz?

– Ja sok jabłkowy.

– Jasne. Spędź czas z dziećmi – uśmiechnęłam się i wyszłam do kuchni, gdzie na szczęście wszystko było po staremu.

*****

– Przepraszam cię Harry. Spały do południa i trochę po. Myślałam, że wytrzymają dłużej – mówiłam wpatrując się w śpiącą Darcy w moich ramionach i Louis'a u Harry'ego.

– Spokojnie Lily. Nawet patrzenie na nich jest niezwykłe – uśmiechnął się i pogładził palcem policzek chłopca.

– Będziemy się już zbierać – oznajmiłam szukając komórki, by zadzwonić po taksówkę. Przyszłam tutaj żeby Harry spędził czas z dziećmi i gdy one śpią powinnam wracać.

– Chyba oszalałaś. Nie pozwolę wracać wam o takiej godzinie – powiedział stanowczo.

– Harry...– jęknęłam.

– Chodź, coś ci pokażę – szepnął, kładąc Lou we wózku. Położyłam tam również Darcy i okryłam oboje kocykiem. 

Our Twins // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz