Zarówno weekend jak i poniedziałek spędziliśmy w towarzystwie Louis'a. W sobotę wybraliśmy się całą czwórką na trochę dłuższy spacer do parku, a popołudnie i wieczór spędziliśmy z dzieciakami bawiąc je i próbując nie spalić obiadu. W sensie, Louis próbował go nie spalić. Ten weekend był dla mnie w jakiś sposób przełomowy i niesamowity. Chłopak został u nas na noc. Byłam ciekawa jak to będzie. Czy nie zdenerwuje się gdy w środku nocy Darcy lub Lou zacznie płakać, czy będzie zły, że nie byłam w stanie przygotować dla niego śniadania, bo musiałam zająć się dzieciakami. Z racji, że miałam duże łóżko Louis spał właśnie ze mną. Oczywiście do niczego nie doszło. Gdy tylko uśpiliśmy bliźniaki zmęczeni padliśmy na łóżko, gdzie zasnęliśmy w swoich ramionach. Przez całą noc od chłopaka biło tak wielkie ciepło, że mogłabym spać bez kołdry. Jednak sen w jego ramionach to nie to samo, co sen w ramionach Harry'ego. Gdy zawsze budziłam się z jego głową na ramieniu i lokami roztrzepanymi na moim ciele. Jego nogi były połączone z moimi, a ramiona ciasno oplatały talię. Sen z Louis'em był inny. To ja spałam z głową na jego torsie, moja dłoń leżała na jego bijącym sercu, a jego ramiona otulały moje drobne ciało. Czy chciałabym jeszcze kiedyś obudzić się obok Harry'ego? Po ostatnich wydarzeniach sama nie znałam odpowiedzi.
*****
Całą niedzielę spędziliśmy razem. Pod wieczór dołączyła się Lottie. Bardzo ją polubiłam. Miała świetne poczucie humoru i podobnie jak u jej brata ,,wieczny uśmiech". Poniedziałek był kolejnym dniem z bajki. Mimo, że nie obudziłam się obok Tomlinson'a, to nie zostałam obudzona przez płacz Maluchów. Darcy i Lou byli tego dnia wyjątkowo spokojni. Około południa ktoś dobijał się do mojego mieszkania przez domofon. Tym kimś okazał się Landon! Wrócił wczoraj wieczorem do Londynu jednak nie chciał dzwonić o tak późnej porze. Jednak w trakcie drogi do mnie zdążył się już dowiedzieć o tym, że ,,pewien przystojny młodzieniec przychodził do mnie bardzo często". Nienawidzę schadzek tych starszych pań na klatce schodowej. Nie mają co robić, czy co?
Landon spędził u mnie resztę dnia. Pomógł mi z obiadem, a także z dzieciakami. Oczywiście odbyło się przesłuchanie co do rzekomego chłopaka. Gdy wytłumaczyłam, że to tylko Louis Landon zaśmiał się dźwięcznie. Nie chcę myśleć co on sobie myślał.
*****
Wtorek był istnym zderzeniem z rzeczywistością. Wstałam o codziennej porze, zajęłam się Darcy i Lou, odciągnęłam mleko, wizyta w łazience, ubrałam się, przywitałam Landon'a, śniadanie w biegu i szybkim krokiem na stację metra. Pomińmy to, że prawie się spóźniłam i wpadłam do pojazdu na styk. Usiadłam na wolnym miejscu i niedługo później przekraczałam próg kawiarni. Na sali było tylko 3 osoby, starszy pan czytający gazetę, mężczyzna przed laptopem i kobieta czytająca magazyn. Weszłam na zaplecze i zdjęłam kurtkę. Założyłam firmowy fartuszek i udałam się do toalety. Spięłam włosy w wysoki kucyk oraz poprawiłam lekki makijaż. Odsunęłam się trochę od lustra i spojrzałam na swoje odbicie. Lily Covenrty – młoda, samotna i zmęczona mama. Uwagę przykuło świecidełko dumnie spoczywające na moim dekolcie. Łańcuszek od Louis'a. Łańcuszek od mojego chłopaka. Trudno będzie mi się przyzwyczaić do ,,mojego chłopaka".
Gotowa do pracy wyszłam z łazienki i spotkałam się z moimi współpracownikami. Była to kobieta w średnim wieku oraz Mulat. Kobietę znałam bardzo dobrze, zajmowała się tutaj pieczeniem ciast. Jednak tego mężczyznę widziałam pierwszy raz.
– Lily, to Zayn. Zayn, Lily – zaczęła kobieta wskazując to na mnie, to na Mulata. – Zayn zajmuje się zamówieniami, a dokładniej dostarczaniem ich – uśmiechnęła się, a ja wyciągnęłam dłoń w stronę Zayn'a.
– Cieszę się, że mogę cię wreszcie spotkać. Louis tyle mi mówił o tobie.
– Louis?
– Tak. To mój przyjaciel – uśmiechnęłam się i pokiwałam twierdząco głową.
Czas naglił i musiałam wyjść za kasę. Przeprosiłam ich grzecznie i weszłam na salę. Stanęłam za ladą. Ludzi z każdą godziną przybywało. Pojawił się i Louis jednak szybko się zmył. Został wysłany przez naszą szefową z listą zakupów. Mogła je zamówić, jednak tych produktów potrzebowała na już. Po upewnieniu się, że wszyscy klienci otrzymali swoje zamówienia odwróciłam się i zaczęłam wycierać blat, na którym przypadkowo rozsypałam trochę kawy oraz postanowiłam wytrzeć mokre filiżanki. Mruczałam pod nosem piosenkę, która leciała w radiu, gdy usłyszałam dzwoneczek przy drzwiach oznajmiający nowego klienta. Jeśli ktoś będzie coś chciał to się odezwie. Odłożyłam suche naczynia w odpowiednie miejsce i nagle usłyszałam zachrypnięty głos. Tak dobrze zanany mi głos. Jego głos.
– Dzień dobry. Szukam Lily Coventry.
*************************
Kolejny maraton za nami!
Jak Wam się podobał?
Alien xoxox
CZYTASZ
Our Twins // h.s. ✔
FanfictionPierwszy sygnał... Drugi sygnał... Trzeci sygnał... Czwarty sygnał... - Tu poczta głosowa. Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału - przemówił monotonie głos po czym dało się usłyszeć pisk. - Cześć Harry. To ja Lily. Przepraszam, że przeszkadzam w...