Nie chciałam płakać. Miałam nie płakać. Tyle raz obiecywałam sobie, że tego więcej nie zrobię z jego powodu. A tymczasem po zamknięciu drzwi od mieszkania, zsunęłam się po nich ze łzami. Jak mogłam kochać tego potwora?
– Lily? – Landon wszedł do holu i gdy mnie ujrzał szybko podbiegł i kucnął przede mną. – Co się stało?
Nie byłam w stanie odpowiedzieć. Gdy już zaczynałam mówić nadchodziła kolejna fala łez. Dopiero po dziesięciu minutach udało mi się doprowadzić do w miarę spokojnego stanu.
– Harry wie gdzie pracuje. Był dzisiaj w kawiarni. Chciał się spotkać i porozmawiać. Poszłam do jego firmy. Wie, że kontaktuje się z Anne i wie, że byłam w ciąży – zamilkłam. – Chce zrobić test na ojcostwo aby sprawdzić czy się nie puściłam. – starałam się mówić wolno i wyraźnie, jednak pod koniec gdy w głowie pojawił się obraz kpiącego uśmiechu Harry'ego nie wytrzymałam i ponownie się rozpłakałam. – Nie chcę żeby on mi je zabrał. Boję się Landon – wyszeptałam, a przyjaciel przyciągnął mnie do siebie.
– Spokojnie Lily. Poradzimy sobie. To tylko test, prawda? Dobrze wiesz jaki będzie wynik, a Styles niech się wypcha. – gładził mnie po głowie. – Jak trzeba będzie pójdę do niego i sobie z nim poważnie porozmawiam. – skończył ostro i poważnie.
– Nie trzeba. – przetarłam mokre policzki. – Masz rację, to tylko testy. Nie pozwolę, aby coś stało się moim dzieciom – dodałam po chwili. – Śpią już?
– Jeszcze nie. Leżą sobie w łóżeczku w salonie.
– -Łóżeczku? – nie miałam tam żadnego łóżeczka.
– Louis przywiózł je dzisiaj koło południa. Skręciliśmy je razem i stoi w rogu pokoju. Jest głębokie, więc możesz zostawić dzieciaki na dłużej i sobie posprzątać czy odpocząć w salonie i mieć na nich oko. – Louis. Jest niesamowity i kochany. Jakby to powiedziała moja babcia ,,takiego chłopaka to ze świecą szukać". Nie dość, że jest przystojny, miły, kulturalny to ma świetne poczucie humoru i kontakt z Darcy i Lou. Dzieciaki go uwielbiają. No i jego głupie miny. Nie powiem jeszcze, że go kocham, ale jedno jest pewne. Zakochałam się i to mocno.
– Muszę mu podziękować. – podniosłam się dzięki pomocy Landon'a i zdjęłam buty oraz kurtkę. Odłożyłam torebkę na małą komodę, po czym udałam się do salonu. W rogu pomieszczenia stała kolorowe, dziecięce łóżeczko. Podeszłam bliżej i ujrzałam moje Maluszki, które śmiały się machając złączonymi dłońmi.
– Mamusia wróciła. – z uśmiechem pogładziłam ich pulchne policzki i zaśmiałam się, gdy Louis zapiszczał pod wpływem mojego dotyku.
– Jesteś cudowną matką. – usłyszałam za sobą.
– Daj spokój Landon. – machnęłam ręką odwracając wzrok od Maluchów. – Idziesz już? – spytałam widząc chłopaka z kurtką w rękach.
– Tak. Muszę jeszcze zrobić jakieś zakupy – pożegnałam się z Landon'em i odprowadziłam go do drzwi.
Dzieciaki były wyraźnie pobudzone, więc nie liczyłam, że zasną w przeciągu najbliższych dwóch godzin. Udałam się do kuchni aby przygotować sobie kolację. Dzisiaj postawiłam na makaron z sosem serowym. Gdy wrzuciłam makaron do gotującej się wody usłyszałam dzwonek do drzwi. Wytarłam dłonie w ściereczkę i podeszłam otworzyć. Ku mojemu zaskoczeniu stał przede mną mężczyzna, który był sekretarzem obok gabinetu Harry'ego.
– Dobry wieczór. Panna Lily Coventry? – zapytał.
– Dobry wieczór. Tak to ja. O co chodzi?
– Pan Styles poprosił abym to przekazał i odebrał próbki. – na początku nie rozumiałam o co chodzi jednak przypomniałam sobie rozmowę z Harry'm.
– Tak, tak. Proszę wejść. – otworzyłam szerzej drzwi i przejęłam od mężczyzny małe pudełeczko. – Nie bądźmy tacy formalni. Lily – uśmiechnęłam się i wyciągnęłam prawą dłoń w stronę mężczyzny.
– Liam – odparł z uśmiechem i uścisnął moją drobną dłoń.
– Napijesz się czegoś?
– Nie, dziękuję – przytaknęłam i udałam się do salonu, gdzie były dzieciaki.
Zaprosiłam również Liam'a, jednak on nie chciał wejść. Z pewnością Harry nie przedstawił mu sytuacji pomiędzy nami i nie wiem czy w ogóle wiedział co mi przyniósł. Podeszłam do łóżeczka i otworzyłam pudełeczko. W środku były trzy próbówki, trzy patyczki, marker oraz instrukcja. Zgodnie z jej treścią na każdy z patyczków nabrałam wydzielinę z wewnętrznej strony policzka swojego i dzieciaków. Każdy patyczek włożyłam do osobnej próbówki o podpisałam. Wszystko spakowałam do pudełka i wróciłam z nim do Liam'a.
– Proszę – uśmiechnęłam się.
– Dziękuję. Będę się już zbierał. Może się jeszcze kiedyś zobaczymy – rzekł z uśmiechem.
– Jest taka możliwość. – Żebym tylko nie musiała więcej wchodzić do tej pieprzonej firmy.
– Dobranoc Lily.
– Dobranoc Liam – odpowiedziałam i zamknęłam drzwi na zamek, gdy tylko mężczyzna wyszedł.
Wróciłam szybko do kuchni, gdzie dokończyłam kolację. Nałożyłam danie na talerz i z kubkiem soku usiadłam w salonie. Po zjedzeniu posiłku zajęłam się dzieciakami. Karmienie, kąpiel, przebieranie i usypianie. To ostatnie to z pewnością najgorsze z tych czterech. W szczególności, gdy Darcy i Louis wolą bawić się swoimi rączkami niż spać. Przed dziesiątą Maluchy spały w łóżeczkach. Zmęczona wrażeniami całego dnia liczyłam na gorący prysznic i sen. Moje plany pokrzyżował jednak dzwonek do drzwi. Kto normalny przychodzi bez zapowiedzi o takiej godzinie? Z lekkim strachem zeszłam na parter i otworzyłam drzwi. Mój mózg długo nie mógł uwierzyć w to kogo miałam przed sobą.
*******************
Dam, dam, dam...
Jak myślicie, kim jest osoba, która przyszła do Lily?
Zapraszam Was również na opowiadanie o Harry'm Sketch Tower Bridge. Znajdziecie je na moim profilu <3
Kolejny rozdział w sobotę :D
CZYTASZ
Our Twins // h.s. ✔
FanfictionPierwszy sygnał... Drugi sygnał... Trzeci sygnał... Czwarty sygnał... - Tu poczta głosowa. Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału - przemówił monotonie głos po czym dało się usłyszeć pisk. - Cześć Harry. To ja Lily. Przepraszam, że przeszkadzam w...