Punkt siedemnasta w mieszkaniu rozbrzmiał dzwonek do drzwi. Otworzyłam drzwi i ujrzałam wesołą twarz Louis'a.
– Hej Skarbie – usłyszałam jego cudowny, męski głos, a następnie poczułam miękkie wargi na moich. Były takie ciepłe.
– Cześć – uśmiechnęłam się i pogładziłam jego policzek.
– Gotowi?
– Oczywiście – uśmiechnęłam się szeroko i przyglądnęłam się mu. Louis ubrany był w białą koszulę, czarny garnitur, beżowy płaszcz oraz czarne buty, które uzupełniały stylizację. Jedynym słowem, wyglądał bosko. Ale on zawsze wygląda bosko!
– Ślicznie wyglądasz – skomentował z wiecznym uśmiechem, a na moje policzki wstąpił rumieniec. W odróżnieniu od chłopaka nie wyglądałam tak dobrze. Miałam czarne spodnie, o założenie których poprosił Louis, białą koszulę, której odpięłam dwa guziki od góry, a także czarną ramoneskę. Do tego przed wyjściem miałam założyć czarne buty na grubym obcasie oraz zabrać torebkę.
– Może ja się pójdę przebrać. Nie pasuję do ciebie – zaczęłam skrępowana wskazując to na niego to na siebie.
– Lily wyglądasz ślicznie. – założył kosmyk moich włosów za ucho i przytulił mnie. Szybko się od niego odsunęłam, a on spojrzał na mnie niezrozumiale.
– Pomnę ci garnitur – zaśmiałam się i strzepnęłam niewidzialny pyłek z jego torsu. Chłopak zaśmiał się dźwięcznie.
– Pójdę po dzieci do pokoju i muszę jeszcze nałożyć szminkę. Starłeś mi ją – zaśmiałam się wskazując słaby kolor na ustach.
– Twoje usta są tak piękne, że jej nie potrzebujesz – zaśmiał się. Jak on to robi, że bez względu na to co zrobi jest taki słodki i kochany?
Razem z chłopakiem udałam się do pokoju dzieciaków. Maluchy przebrane i gotowe do drugi leżały w łóżeczkach. Gdy tylko zobaczyły Tomlinson'a ich uśmiechy się powiększyły i zaczęły piszczeć. Chłopak stwierdził, że sobie poradzi i żebym zajęła się sobą. Z uśmiechem pobiegłam do łazienki i poprawiłam makijaż oraz włosy. Sprawdziłam czy mam wszystko w torebce i zeszłam na parter. Chłopak kucał przed dwoma nosidełkami i robił głupie miny. Podeszłam cicho i założyłam buty. Od razu jestem wyższa.
– Gotowa? – chłopak uśmiechnął się i wstał. Potwierdziłam głową i chwyciłam jedno nosidełko. Louis szybko wyciągnął dłoń i przejął przedmiot.
– Nie będziesz nosiła Skarbie.
– Niech ci będzie – uśmiechnęłam się i po zamknięciu mieszkania wyszliśmy na dwór.
Ułożyliśmy bezpiecznie Maluchy w samochodzie i zajęliśmy swoje miejsca. Po piętnastu minutach byliśmy pod blokiem, w którym mieszkał chłopak. Prezentował się zdecydowanie lepiej jak ten mój. Wyszliśmy z samochodu i wyjęliśmy nosidełka. Tym razem również nie było mi dane jego noszenie. Weszliśmy do jednego z bloków i windą wjechaliśmy na czwarte piętro. Następnie mieszkanie numer czternaście.
– Lottie! – chłopak krzyknął, a z pomieszczenia po prawej wyszła wysoka i bardzo ładna dziewczyna o białych włosach. – To Lily moja dziewczyna, Lily to Lottie moja siostra.
– Tak właściwie to Charlotte. – dziewczyna z szerokim uśmiechem podeszła do mnie i uścisnęła. Kolejna pozytywna energia. – To są te słynne Maluchy? – wskazała na nosidełka, a ja przytaknęłam. Podbiegła do swojego brata i kucnęła przy nosidełkach. Szybko udało jej się rozbawić Darcy i Lou, co świadczyło o tym, że idealnie się dogadają.
Wyjaśniłam dziewczynie co i jak oraz pokazałam zawartość torby, w której przywiozłam rzeczy dla dzieci. Lottie z uwagą wszystkiego wysłuchała, a następnie prawie wypchnęła nas z mieszkania. Wywołana przez chłopaka winda szybko przyjechała i mogliśmy wejść. Zaśmiałam się na wspomnienie Lottie. Po chwili zauważyłam, że Louis wpatruje się we mnie.
CZYTASZ
Our Twins // h.s. ✔
FanficPierwszy sygnał... Drugi sygnał... Trzeci sygnał... Czwarty sygnał... - Tu poczta głosowa. Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału - przemówił monotonie głos po czym dało się usłyszeć pisk. - Cześć Harry. To ja Lily. Przepraszam, że przeszkadzam w...