– Ymm, i jak? – spytałam, stając w wejściu do salonu. Oczy Louis'a i Landon'a skierowały się na mnie. – Nie jestem przekonana do tej sukienki, ma strasznie duże wycięcie na plechach –jęknęłam, odwracając się.
– Jest cudownie. – Louis odzyskał głos i przemówił. Podał Landon'owi mojego syna i poszedł do mnie. – Jest naprawdę ślicznie. Harry będzie pod wrażeniem. – posłał mi szeroki uśmiech. Wiem, że dla niego to trudna sytuacja. Gdyby nie pewne sprawy, być może to on byłby na miejscu Styles'a.
– Lou, ja wiem, że to dla ciebie ciężkie. Nie musi...
– Och zamknij się już Lily. Tyle razy ci mówiłem, co o tym myślę. Wasze szczęście jest dla mnie najważniejsze – powiedział i przytulił mnie. Wtuliłam się w niego, lecz nie trwało to długo. Szatyn nagle odsunął mnie od siebie i przypatrzył się mojej granatowej, rozkloszowanej sukience. –Chyba się nie pomięła. – spojrzałam w dół i nie zauważyłam żadnego zgięcia.
– Raczej nie.
– No to Landon przyjacielu ruszaj tyłek i zawieź naszą Lily. – Tommo klepnął po plecach mojego przyjaciela i przejął od niego mojego synka. Podeszłam do niego i pożegnałam się z moimi dzieciaczkami, po czym po zabraniu torebki wyszłam z domu z Landon'em.
Dzisiejsza noc była naprawdę ciepła. Ten jeden raz poczułam się jakbym nie mieszkała w deszczowym Londynie. Chłopak zaprowadził mnie do swojego nowego Jeepa i posadził na miejscu obok kierowcy. Obiegł samochód i po chwili włączyliśmy się do ruchu.
– Gdzie mnie wieziesz? I co wymyślił Harry? – spytałam, zwracając twarz w stronę przyjaciela.
– Nie mogę ci nic powiedzieć. Obiecałem – powiedział, przykładając dłoń do serca. Westchnęłam i oparłam głowę o zagłówek. Przymknęłam oczy, dosłownie na chwilę. Nawet nie wiedziałam, że zasnęłam.
Gdy otworzyłam oczy okazało się, że jedziemy jakąś polną drogą, a dookoła jest cholernie ciemno.
– Landon, gdzie my jesteśmy? – spytałam przerażona.
– Nic się nie martw. Za chwilę będziemy na miejscu. Wsadzili mnie do samochodu mówiąc, że czeka dla mnie niespodzianka, jesteśmy na jakimś zadupiu, a w dodatku jest okropnie ciemno i on mówi, żeby się nie martwić. Zacisnęłam pięści i przymknęłam oczy. Raz...dwa...trzy... Zaczęłam liczyć chcąc się uspokoić. Gdy wypowiedziałam liczbę dziesięć samochód zatrzymał się, a Landon zaciągnął hamulec. – Jesteśmy – oznajmił, odpinając pas.
– To tutaj? – spytałam rozglądając się dookoła. Drzewa, drzewa, drzewa i jakaś wydeptana ścieżka. No okey.
Wysiadłam z samochodu i zamknęłam delikatnie drzwi, wiedząc jaką obsesję ma na tym punkcie mój przyjaciel.
– Moja rola się skończyła. Zostawiam cię. – usłyszałam po prawej stronie. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Landon wsiadł ponownie do samochodu. Zapukałam w szybę, którą otworzył przyciskiem.
– Nie zostawiaj mnie tutaj. Jeśli to żart to jest bardzo, bardzo głupi – powiedziałam wkurzona.
– Odwróć się i miłej zabawy. – puścił mi oczko po czym odjechał. Samochód Landon'a zniknął za drzewami i jedyne z było widać to niewielkie przebłyski lamp samochodu.
Mam się odwrócić. Ale czy to dobry pomysł? A co jeśli oni robią sobie ze mnie żart i będzie tam stał przerażający klaun, albo facet z piłą motorową.
– Lily. – cichy szept przerwał jednak moje wątpliwości.
Odwróciłam się i ujrzałam Harry'ego. Stał około trzech metrów przede mną, a w dłoni ściskał dużą latarenkę z zapaloną świecą. Jej blask pozwolił mi po części ujrzeć jego strój. Czarne spodnie idealnie opinały jego chude nogi, a biała, prześwitująca koszula odsłaniała jego jaskółki na obojczykach, dzięki odpiętym trzem guzikom. Na ramionach miał zarzuconą stylową czarną marynarkę. Jego włosy były zaczesane lekko do tyłu. Nie mogłam dojrzeć obuwia, lecz jestem pewna, że ubrał sztyblety. – Pięknie wyglądasz – powiedział, podchodząc do mnie. Uniósł do góry latarenkę, a jej światło oświetliło nasze twarze.
CZYTASZ
Our Twins // h.s. ✔
FanfictionPierwszy sygnał... Drugi sygnał... Trzeci sygnał... Czwarty sygnał... - Tu poczta głosowa. Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału - przemówił monotonie głos po czym dało się usłyszeć pisk. - Cześć Harry. To ja Lily. Przepraszam, że przeszkadzam w...