Nie wiedziałam czy lepiej jest się odwrócić czy udać, że nie słyszałam i iść na zaplecze. Ale przecież ostatnim razem mnie nie poznał, więc może i teraz tak się stanie. Odwróciłam się i od razu tego pożałowałam. Stał przede mną w czarnym swetrze, którego duży dekolt odsłaniał tatuaż jaskółek. Dane było mi zobaczyć jeszcze czarne, opinające spodnie oraz ciemno zielony płaszcz na ramionach. Jego zielone oczy, niestety i tym razem bez iskry radości, a włosy widocznie osłabione. Mimo tego wyglądał świetnie. Jak zawsze.
– Tak? – zdobyłam się na odwagę i odezwałam się. Jednak mój głos pozostawiał sobie dużo do życzenia.
– Szukam Lily Coventry – powtórzył głębokim, zachrypniętym głosem. Tym, którym kiedyś codziennie mówił mi ,,kocham cię".
– Niestety żadna Lily tutaj nie pracuje – odpowiedziałam łamiącym się głosem po chwili zastanowienia. Kłamanie zawsze trudno mi przychodziło. Harry przyglądnął mi się unosząc jedną brew, a ja poczułam jak moje ciało opływa fala gorąca.
– Jestem pewien, że ta dziewczyna tutaj pracuje – skomentował i oparł się jedną dłonią o blat. Teraz jego twarz była jeszcze bliżej mnie. Co ja mam powiedzieć? Może wystarczy uciec?
– Lily! Chodź tutaj na chwilę! – nagle z zaplecza rozniósł się krzyk. To po mnie. Nie odpowiedziałam nic, mając nadzieję, że Styles pomyśli, iż chodzi o kogoś innego. –Lily! – krzyk powtórzył się. Mogę już sobie wybierać trumnę.
– Za chwilę przyjdę. – odpowiedziałam i spuściłam głowę, nie chcąc natrafić na zwycięskie spojrzenie bruneta.
– Więc jakaś Lily tu pracuje. – jestem pewna, że na ustach pojawił się jego charakterystyczny uśmieszek zwycięscy. – I z pewnością jest to Lily Coventry – uniosłam niepewnie wzrok.
– No i co z tego?! Przyszedłeś tutaj po to żeby mnie poniżać? – odezwałam się lekko podniesionym głosem. Pamiętajmy, że nadal jesteśmy w kawiarni, miejscu publicznym, miejscu gdzie o tej porze było już dużo klientów.
– Absolutnie nie Lily – westchnął i wyprostował się. – Nie chcę się kłócić, ani nic takiego. Po prostu chciałbym porozmawiać. – prychnęłam.
– O czym? – nie odpowiedział, a sięgnął po coś do kieszeni.
Wyjął białą karteczkę i położył na blacie. Przysunął ją w moją stronę, a ja wzięłam ją dopiero gdy odsunął dłoń. Nie zniosłabym dotyku jego dużych, ciepłych, przyjemnych dłoni. Spojrzałam na karteczkę, która była jego wizytówką. A dokładniej wizytówką jego firmy.
– Czwarta trzydzieści po południu. Ostatnie piętro, jedyny gabinet na korytarzu – mówiąc to pochylił się nad blatem, a jego twarz była blisko mojej. Zbyt blisko. Widząc moją lekko przerażoną minę odsunął się z lekkim śmiechem i poprawił fryzurę. Omiótł spojrzeniem kawiarnię i po odwróceniu się na pięcie szybkim krokiem wyszedł z kawiarni. Przez okna widać było jak wsiada do swojego czarnego Range Rover'a i szybko odjeżdża. Czułam jak robi mi się ciemno przed oczami. Położyłam dłonie na blacie i przymknęłam oczy. Kilka głębokich wdechów.
– Lily? – usłyszałam za sobą głos Mulata. Chłopak szybko doskoczył do mnie i pomógł mi usiąść. – Słyszysz mnie Lily? Co się dzieje? – pytał przerażony skanując wzrokiem moją twarz.
– Wszystko w porządku. Po prostu trochę mi się zrobiło słabo. Za dużo wrażeń na dzisiaj – zaśmiałam się sztucznie masując skronie. Zdecydowanie za dużo wrażeń. A przede mną jeszcze wizyta w H.Styles.
**************************
Na początku chciałabym Wam bardzo podziękować, ponieważ Our Twins znalazło się na 674 miejscu w Fanfiction!
A co do opowiadania, macie pomysły co chce zrobić Harry? O czym chce rozmawiać?
CZYTASZ
Our Twins // h.s. ✔
FanfictionPierwszy sygnał... Drugi sygnał... Trzeci sygnał... Czwarty sygnał... - Tu poczta głosowa. Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału - przemówił monotonie głos po czym dało się usłyszeć pisk. - Cześć Harry. To ja Lily. Przepraszam, że przeszkadzam w...