– To jest takie popieprzone – warknął Harry, opierając głowę o szybę samochodu.
– Zgadzam się z tobą – odezwał się Louis i zmienił bieg. Przez to, że Harry wczoraj trochę popił nie pozwoliłam mu prowadzić. A jakby to ująć, Tommo się napatoczył i sam zaproponował, że z nami pojedzie.
– Przecież potrafisz rozpoznać swoje dzieci - zwróciłam się w stronę siedzącego obok bruneta. -Nie powinno być więc z tym problemu. Bierzemy Maluchy i do domu.
– No, wiesz. Te wszystkie dzieci są podobne do siebie – odezwał się zawstydzony Styles.
– Nie żartuj Harry. Nie wiesz jak wyglądają twoje dzieci? – spytałam z naciskiem na ,,twoje".
– Jeju no Lily, wiem. Są do mnie bardzo podobne, ale wiesz o co mi chodzi. – pokręciłam zrezygnowana głową i wzięłam głęboki wdech.
– Jesteśmy już. – do mojej głowy dotarł głos Louis'a. Wysiadłam z samochodu i ostrożnie zamknęłam drzwi. Spojrzałam na średniej wielkości, nowoczesny budynek komisariatu policji. –Poczekam tutaj na was. A wy idźcie i zróbcie wszystko co trzeba na spokojnie – powiedział Tomlinson, po czym odszedł w stronę kawiarni po drugiej stronie ulicy.
Z lekkim zdenerwowaniem ruszyłam w stronę drzwi, gdy poczułam ciepłą rękę na swojej. Spojrzałam w bok i napotkałam uśmiech i cudowne dołeczki Harry'ego. Brunet splótł nasze dłonie i razem przekroczyliśmy próg komisariatu. W środku panowała jakaś dziwna atmosfera, po prostu nie czułam się pewnie.
Podeszliśmy do recepcji, gdzie za biurkiem siedział lekko otyły mężczyzna.
– Dzień dobry. Harry Styles. Ja chciałem się...
-Dzień dobry. Wszystko wiem. Proszę tędy. – mężczyzna przerwał brunetowi i podniósł się z krzesła. Wyszedł zza biurka i podszedł do nas. – Pójdziemy tędy. – wskazał korytarz po prawej stronie i ruszył jako pierwszy.
Harry spojrzał na mnie dziwną i śmieszną miną, która wyrażała jego zaskoczenie. Nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem, co nie umknęło uwadze policjantowi. Spojrzał na nas przez ramię i lekko się uśmiechnął. Po chwili zatrzymaliśmy się przed jakimiś drzwiami.
–Tutaj są wszystkie dzieci, które zabraliśmy z mieszkania Cynthii May. Proszę się nie spieszyć i odnaleźć swoje dzieci. – policjant otworzył drzwi i wpuścił nas do środka.
W rogu pomieszczenia przy małym stoliku siedziała jakaś kobieta. Spojrzała na nas i skinęła głową, co odwzajemniliśmy. Mój wzrok pokierował się na drugą stronę pokoju. Stały tam trzy małe łóżeczka i jakieś pufy, na których siedziała dwójka dzieci. Chłopiec i dziewczynka. Wyglądali na około trzy lata. Spojrzeli na nas z zaciekawieniem, lecz nie odezwali się, a powrócili do zabawy. Rzuciłam Harry'emu krótkie spojrzenie i delikatnie pociągnęłam w stronę łóżeczek. Stanęłam w takiej odległości żebym mogła objąć wzrokiem wszystkie trzy. Od razu wiedziałam, w których leżą moje dzieci. Dziewczynka w różowym ubranku, z główką pokrytą brązowymi włosami i szmaragdowymi oczami wpatrywała się we mnie z szerokim uśmiechem. Moja Darcy. W łóżeczku obok leżał chłopiec w jasnozielonym kombinezonie. Główkę również pokrywały brązowe włosy, a oczy identyczne jak Harry'ego. Jestem pewna, że to nasze dzieci. Jestem ich matką. A co do trzeciego łóżeczka. Leżała w nim dziewczynka, lecz z pewnością była dużo starsza od moich dzieci. Do tego miała jasne włosy, a jej oczy były błękitne. Wzięłam w ramiona Lou i przytuliłam do piersi. Mimowolnie po policzku spłynęło kilka łez. Wreszcie mam je przy sobie. Mój synek wtulił twarz w moją szyję i zaczął ją delikatnie ssać. Zaśmiałam się na jego poczynania i odsunęłam delikatnie chłopca.
CZYTASZ
Our Twins // h.s. ✔
FanfictionPierwszy sygnał... Drugi sygnał... Trzeci sygnał... Czwarty sygnał... - Tu poczta głosowa. Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału - przemówił monotonie głos po czym dało się usłyszeć pisk. - Cześć Harry. To ja Lily. Przepraszam, że przeszkadzam w...