~49~

13.7K 608 63
                                    


– To jest takie popieprzone – warknął Harry, opierając głowę o szybę samochodu.

– Zgadzam się z tobą – odezwał się Louis i zmienił bieg. Przez to, że Harry wczoraj trochę popił nie pozwoliłam mu prowadzić. A jakby to ująć, Tommo się napatoczył i sam zaproponował, że z nami pojedzie. 

– Przecież potrafisz rozpoznać swoje dzieci - zwróciłam się w stronę siedzącego obok bruneta. -Nie powinno być więc z tym problemu. Bierzemy Maluchy i do domu.

– No, wiesz. Te wszystkie dzieci są podobne do siebie – odezwał się zawstydzony Styles.

– Nie żartuj Harry. Nie wiesz jak wyglądają twoje dzieci? – spytałam z naciskiem na ,,twoje".

– Jeju no Lily, wiem. Są do mnie bardzo podobne, ale wiesz o co mi chodzi. – pokręciłam zrezygnowana głową i wzięłam głęboki wdech.

– Jesteśmy już. – do mojej głowy dotarł głos Louis'a. Wysiadłam z samochodu i ostrożnie zamknęłam drzwi. Spojrzałam na średniej wielkości, nowoczesny budynek komisariatu policji. –Poczekam tutaj na was. A wy idźcie i zróbcie wszystko co trzeba na spokojnie – powiedział Tomlinson, po czym odszedł w stronę kawiarni po drugiej stronie ulicy. 

Z lekkim zdenerwowaniem ruszyłam w stronę drzwi, gdy poczułam ciepłą rękę na swojej. Spojrzałam w bok i napotkałam uśmiech i cudowne dołeczki Harry'ego. Brunet splótł nasze dłonie i razem przekroczyliśmy próg komisariatu. W środku panowała jakaś dziwna atmosfera, po prostu nie czułam się pewnie.

Podeszliśmy do recepcji, gdzie za biurkiem siedział lekko otyły mężczyzna.

– Dzień dobry. Harry Styles. Ja chciałem się...

-Dzień dobry. Wszystko wiem. Proszę tędy. – mężczyzna przerwał brunetowi i podniósł się z krzesła. Wyszedł zza biurka i podszedł do nas. – Pójdziemy tędy. – wskazał korytarz po prawej stronie i ruszył jako pierwszy. 

Harry spojrzał na mnie dziwną i śmieszną miną, która wyrażała jego zaskoczenie. Nie mogłam się powstrzymać i parsknęłam śmiechem, co nie umknęło uwadze policjantowi. Spojrzał na nas przez ramię i lekko się uśmiechnął. Po chwili zatrzymaliśmy się przed jakimiś drzwiami.

–Tutaj są wszystkie dzieci, które zabraliśmy z mieszkania Cynthii May. Proszę się nie spieszyć i odnaleźć swoje dzieci. – policjant otworzył drzwi i wpuścił nas do środka. 

W rogu pomieszczenia przy małym stoliku siedziała jakaś kobieta. Spojrzała na nas i skinęła głową, co odwzajemniliśmy. Mój wzrok pokierował się na drugą stronę pokoju. Stały tam trzy małe łóżeczka i jakieś pufy, na których siedziała dwójka dzieci. Chłopiec i dziewczynka. Wyglądali na około trzy lata. Spojrzeli na nas z zaciekawieniem, lecz nie odezwali się, a powrócili do zabawy. Rzuciłam Harry'emu krótkie spojrzenie i delikatnie pociągnęłam w stronę łóżeczek. Stanęłam w takiej odległości żebym mogła objąć wzrokiem wszystkie trzy. Od razu wiedziałam, w których leżą moje dzieci. Dziewczynka w różowym ubranku, z główką pokrytą brązowymi włosami i szmaragdowymi oczami wpatrywała się we mnie z szerokim uśmiechem. Moja Darcy. W łóżeczku obok leżał chłopiec w jasnozielonym kombinezonie. Główkę również pokrywały brązowe włosy, a oczy identyczne jak Harry'ego. Jestem pewna, że to nasze dzieci. Jestem ich matką. A co do trzeciego łóżeczka. Leżała w nim dziewczynka, lecz z pewnością była dużo starsza od moich dzieci. Do tego miała jasne włosy, a jej oczy były błękitne. Wzięłam w ramiona Lou i przytuliłam do piersi. Mimowolnie po policzku spłynęło kilka łez. Wreszcie mam je przy sobie. Mój synek wtulił twarz w moją szyję i zaczął ją delikatnie ssać. Zaśmiałam się na jego poczynania i odsunęłam delikatnie chłopca.

Our Twins // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz