Razem z Louis'em i dziećmi podążyliśmy w głąb parku, chcąc się wspólnie przespacerować. Tomlinson wywalczył miejsce przy wózku i teraz pchał go ciągle szczerząc się do dzieciaków. Idealny kandydat na ojca. Usiedliśmy przy kolejnym placu z fontanną otoczonym wysokimi drzewami i kolorowymi kwiatami. Chłopak postawił wózek tak abyśmy oboje mieli na niego dobry widok i przyciągnął mnie do siebie. Objął ramieniem i podarował szybkiego buziaka w usta. Taki mały gest, a mimo to moje policzki okryły się rumieńcem. Wtuliłam szybko twarz w ramię chłopaka, a on ze śmiechem pogładził moją głową dużą dłonią. Nagle z wózka rozniósł się głośny pomruk. Podniosłam się i zauważyłam wiercącą się na boki Darcy i śpiącego spokojnie Lou. Wzięłam w ramiona dziewczynkę i usiadłam ponownie. Wzrok Małej spoczął na chłopaku, a on szeroko się do niej uśmiechnął.
– Mogę? – spytał niepewnie wyciągając ręce w stronę dziecka.
– Yhm – mruknęłam i podałam mu dziewczynkę. Przejmując ją ode mnie uśmiechał się jak głupi i wpatrywał w małą istotkę. Ułożył ją wygodnie przy swojej piersi i przytulił, a ja okryłam ją kocykiem. Dziewczynka bardzo zainteresowana wyciągnęła małe paluszki w stronę jego dłoni. Ścisnęła jego kciuka i delikatnie nim poruszała. Moje Maleństwo. Louis zadowolony szczerzył się w stronę Małej. Kątem oka zauważyłam, jak z kącików jego oczy wypływa pojedyncza łza. Wyciągnęłam dłoń i delikatnie starłam kropelkę.
– -Jest przesłodka. – uniósł na mnie wzrok i uśmiechnął się.
– Wiem, moje maleństwa. – przeniosłam wzrok z Darcy na Lou. Smacznie spał w wózku. Okryłam go mocniej drugim kocykiem i poprawiłam czapeczkę. Po kilkunastu minutach gdy Darcy zasnęła chłopak odłożył ją ostrożnie do wózka i okrył.
– Będziemy się już zbierać. Jak na pierwszy spacer to i tak dużo byliśmy już na dworze – uśmiechnęłam się i wstałam z ławki.
– Odprowadzę was. – szatyn uniósł się i stanął obok mnie.
– Nie trzeba, naprawdę – uśmiechnęłam się – Ale daj telefon. – Louis uniósł jedną brew, jednak odblokował ekran i podał mi urządzenie. Włączyłam notatnik i zapisałam dwie linijki. – To nasz adres gdybyś chciał nas odwiedzić. – na moje słowa chłopak wziął mnie w swoje ramiona i wysoko podniósł. Zaśmiałam się i klepnęłam go w ramię.
– Z wielką przyjemnością do was przyjdę. Jesteście kochani i słodcy. – pocałował czółka Darcy i Lou, a ja po raz kolejny rozpływałam się pod jego czynem. – Lily, czy ja mogę...teraz nazywać cię...no...moją dziewczyną? – spytał nerwowo drapiąc się dłonią po karku. Czy rzeczywiście mógł? Chciałam tego?
– Tak Louis, mój chłopaku. – w oczach szatyna pojawiły się wesołe ogniki, a uśmiech sprawiał wrażenie tak szerokiego, że wręcz trudnego do utrzymania na dłuższą chwilę.
Chłopak musnął moje usta na pożegnanie i udał się w stronę swojego domu. Od dawna się nie całowałam i nie czułam czyiś warg na swoich. Nie liczę tutaj tych słodkich buziaków od moich dzieciaków. Pocałunki Louis'a były inne od tych którymi obdarowywał mnie Harry. Louis całował bardzo wolno, ale z nutą namiętności i wielką miłością. Harry robił to z pożądaniem, ale i miłością, której nie dało się nie zauważyć. Ale czego się dziwić. Harry i Louis to dwa różne światy.
*****
Wracając do domu uśmiech nie schodził mi z ust. Jest to sprawka oczywiście, Louis'a. Nie spodziewałam się takiego wyznania z jego strony. Ale nie powiem, że nie chciałabym czegoś takiego usłyszeć. Louis nie był mi obojętny i zdawałam sobie z tego sprawę od pierwszego spotkania w kawiarni. Kiedy się jest z nim ma się ochotę zabrać go tylko dla siebie, ukryć przed całym światem. Darcy i Lou już go polubili. Ja zrobiłam to już dawno. Czy go kocham? Tak. Ale na pewno nie tak jak Harry'ego, mimo tego jaką krzywdę mi wyrządził.
Wieczorem, gdy dzieciaki smacznie spały usiadłam w salonie z kubkiem herbaty. Włączyłam pierwszy lepszy film i okryłam się kocem. Nagle zadzwonił mój telefon. Sięgnęłam po niego i na ekranie ujrzałam napis Anne.
– Cześć Lily! – usłyszałam radosny głos kobiety.
– Dobry wieczór Anne – odpowiedziałam równie energicznie – Co u was?
– Wszystko bardzo dobrze, tylko ubolewamy nad tym, że nie widzieliśmy jeszcze maluchów. – jakby nagle posmutniała. – A jak u was? Dajesz sobie radę?
– Tak, wszystko jest dobrze, dziękuję.
– Mam do ciebie pewną propozycję. – głos Anne się zmienił, można było wyczuć podekscytowanie. – Chcielibyśmy abyś w środę przyjechała do nas z dziećmi i została do końca tygodnia, jeśli nie masz planów. Jeśli trzeba to Robin po was przyjedzie.
– Nie ma potrzeby fatygować Robina. – uśmiechnęłam się sama do siebie. – Z wielką chęcią przyjedziemy – odpowiedziałam radośnie na myśl o tej zakręconej rodzince.
Zgodziłam się.
Ale czy byłam gotowa na wizytę w domu sami wiecie kogo.
Na wizytę w Jego domu.
W domu, w którym On może pojawić się w każdej chwili.
**********************************************************************
Jak myślicie, Louis sprawdzi się w roli chłopaka Lily i opiekuna Darcy oraz Lou?
Chciałabym Wam podziękować za głosowanie i komentarze pod rozdziałami. Dajecie mi wielką motywację do pracy. Pamiętajcie aby udostępniać opowiadanie i polecać innym.
Dziękuję Wam xoxoxo
P.S. Też macie fazę na Despacito?
CZYTASZ
Our Twins // h.s. ✔
FanfictionPierwszy sygnał... Drugi sygnał... Trzeci sygnał... Czwarty sygnał... - Tu poczta głosowa. Zostaw wiadomość po usłyszeniu sygnału - przemówił monotonie głos po czym dało się usłyszeć pisk. - Cześć Harry. To ja Lily. Przepraszam, że przeszkadzam w...