~50~

14.8K 645 35
                                    


– Harry...ja nie wiem co powiedzieć – powiedziałam zszokowana. Miałabym zamieszkać z nim tak z dnia na dzień?

– Kochanie, chcę dbać o wasze bezpieczeństwo. Bardzo mi na tym zależy, a wiesz że mieszkanie po dwóch stronach miasta temu nie sprzyja – wyszeptał gładząc mnie po policzku. Ciepło bijące z jego dłoni zalało moje ciało. – Przygotowywałem się do tego od dłuższego czasu. Wyremontowałem dom, przecież wiesz. Mówiłaś, że ci się podoba. Ale jeśli tak nie jest to tylko powiedz, a ja to zmienię. Chcę was mieć przy sobie. Chcę ułożyć sobie życie z wami Lily. Proszę zgódź się. – mówił wpatrzony we mnie swoimi niezwykłymi oczami, w których krążyły iskierki podekscytowania. – Jeśli będziesz chciała być bliżej dzieci przeniesiemy się do twojego pokoju, a gdy Darcy i Lou podrosną zrobimy remont. Oni będą mieć swoje cztery kąty, a my przeniesiemy się do mojej sypialni. Mam już plany na wszystko. Chcę zabrać was na wakacje. Pokazać wam świat i dać wszystko co najlepsze. Pytanie tylko czy ty tego chcesz? – jego dłonie zakryły moje i delikatnie je ścisnęły. Splotłam nasze palce i przeniosłam z nich wzrok na te niezwykłe oczy.

– Chcę tego Harry. Wprowadzimy się do ciebie – powiedziałam z uśmiechem. Na twarzy bruneta pojawiła się mieszanka radości i podekscytowania.

– Wiedziałem, że się zgodzisz. – Harry rzucił się na mnie, w konsekwencji czego zmuszona byłam położyć się na sofie. Harry zawisł nade mną i spoglądnął w moje oczy. – Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo cię kocham i jak bardzo żałuję tego, że cię zostawiłem – wyszeptał błądząc wzrokiem pomiędzy moimi oczami, a ustami. – Obiecuję, że już nigdy nie zrobię czegoś podobnego. Będę najlepszym ojcem i partnerem na świecie – wyszeptał opierając swoje czoło o moje. Delikatnie potarłam nosem jego nos, na co Harry zareagował szerokim uśmiechem. Dłonie Styles'a wsunęły się pod materiał mojej koszulki i zostawiały zimne miejsca na moim brzuchu.

– Hej – zaśmiałam się, kiedy zaczęło robić mi się zimno z tego powodu. – Zabierz te ręce. Zimno mi. – Harry musnął moje usta, po czym najzwyczajniej w świecie położył się na mnie.

– Teraz ci ciepło? – spytał. Mimo, że nie widziałam jego twarzy wiedziałam, że widnieje na niej szatański uśmiech.

– Złaź ze mnie. Jesteś ciężki. – próbowałam zepchnąć chłopaka, lecz na nic zdały się moje starania.

– Chciałaś żeby było ci ciepło, to teraz jest. Nie narzekaj – wyszeptał układając głowę pomiędzy moimi piersiami. Jeszcze chwila, a nie będę mogła oddychać. Na szczęście z opresji uratował mnie płacz bodajże Darcy.

– O jak mi przykro, ale twoja poduszka musi wstać – powiedziałam z udawanym smutkiem.

– Poduszka nigdzie nie idzie. Ja pójdę, a ty tu leż. Zaraz wrócę – odezwał się wstając. Wreszcie mogę normalnie oddychać.

– Nie musisz się spieszyć – odpowiedziałam i wystawiłam mu język, na co Harry pogroził mi palcem. Zaśmiałam się cicho i gdy byłam pewna, że brunet wszedł do pokoju dziecięcego poszłam szybko do sypialni.

Zabrałam z szafy piżamę i czystą bieliznę, a następnie jak najszybciej przeszłam do łazienki. Zakluczyłam drzwi i puściłam wodę do wanny. Czas się odprężyć, bez lokowatego ciężaru na sobie.

*****

– Więcej tych pudeł nie było? – jęknął Harry wnosząc do środka kolejne kartony.

– Jak chcesz możesz zaopiekować się Lou, ale wiesz, że męczy go kolka – odpowiedziałam brunetowi kołysząc w ramionach syna.

– To ja pójdę po kolejne – powiedział szybko i wskazał na drzwi, za którymi za chwilę zniknął.

– Jaki ten twój tatuś jest głupi – zaśmiałam się pod nosem usypiając Louis'a, któremu na dobrą sprawę nic nie było. Gdy Mały zasnął zaniosłam go do łóżeczka w pokoju dziecięcym i doglądnęłam Darcy. Miałam nadzieję, że ona również jeszcze trochę pośpi. Spojrzałam do drugiego łóżeczka i napotkałam szeroko otwarte szmaragdowe oczy. Westchnęłam cicho i wzięłam na ręce dziewczynkę. – Pójdziemy zrobić obiad tatusiowi i wujkowi. – uśmiechnęłam się w jej stronę i połaskotałam ją po brzuszku. Darcy z impetem uderzyła główką w moje ramię, jakby chciała się zasłonić przed łaskotkami.

Z córeczką w ramionach zeszłam na parter, a następnie do kuchni. Włożyłam ją do wózka i włączyłam karuzelę przypiętą do jego daszku. Pogłośniłam elektryczną nianię, aby w razie czego bez problemu usłyszeć synka, po czym zaczęłam przeglądać zawartość lodówki i szafek. Trzeba zrobić porządne zakupy. Wyjęłam na blat składniki, z których zdecydowałam się zrobić kurczaka w sosie słodko-kwaśnym z ryżem. Moje ulubione danie. Kiedy wrzuciłam torebki z ryżem do gotującej się wody zadzwonił mój telefon. Sięgnęłam po komórkę i odebrałam nie spoglądając na to kto dzwoni.

– Halo?

– Hej Lily – usłyszałam radosny głos mojego przyjaciela.

– Landon. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że dzwonisz – odpowiedziałam wesoło.

– Dawno się nie słyszeliśmy. Jakieś, hm...dwadzieścia godzin – zaśmiałam się na jego komentarz.

– Nie moja wina, że za tobą tęsknię – powiedziałam smutno. – Gotuję właśnie obiad, więc włączę na głośnomówiący.

– Jasne – odsunęłam komórkę od ucha i przełączyłam tryb rozmowy.

– Już możesz mówić – ułożyłam telefon w takim miejscu aby było mnie dobrze słychać i zajęłam się przygotowaniem kurczaka.

– Co tam gotujesz? – spytał podekscytowany.

– Kurczak w sosie słodko-kwaśnym.

– O mój Boże. Jak ja dawno tego nie jadłem. – Landon jęknął, czym wywołał u mnie śmiech. –Narobiłaś mi smaka na kurczaka. Chyba pójdę do restauracji na obiad.

– Ty tylko o jedzeniu – stwierdziłam, spoglądając na wózek. Darcy leżała spokojnie zafascynowana kolorową karuzelą. – Mów lepiej co u was? Co u Charliego? Lepiej się czuje?

– Jest coraz lepiej. Rehabilitant mówił, że jeszcze kilak wizyt i Charlie będzie sam mógł chodzić. Nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę. Wreszcie będę mógł do was wrócić. Darcy i Lou z pewnością dużo urośli. Nie mogę się doczekać, aż ich zobaczę.

– W ostatnim czasie rzeczywiście dużo urośli – uśmiechnęłam się pod nosem i wyjęłam ugotowany ryż z torebek.

– A jak idzie przeprowadzka?

– Harry i Louis nie pozwolili mi niczego nosić, więc zajmuję się Maluchami i czekam, aż przewieziemy wszystko ode mnie. Jest trochę tych rzeczy, a też nie chcę przemęczać chłopaków. Louis pracuje do siedemnastej, a z Harry'm jest różnie. Nie mogą przecież zaniedbać swoich obowiązków.

– Zapowiadam, że jak wrócę to chcę rozłożyć się na tej sławetnej, wielkiej i niesamowicie wygodnej kanapie Harry'ego. I obowiązkowo muszę zrobić sobie zdjęcie nad waszym basenem. Będę się chwalił, że mam taką chatę. – rozmarzył się i mruknął coś pod nosem.

– Nie wiem czy Harry będzie zadowolony z tego – zaśmiałam się mieszając kurczaka z sosem.

– Z czego Harry ma być nie zadowolony? – usłyszałam za sobą ochrypnięty głos, a następnie delikatny pocałunek na karku.

– Landon dzwoni i powiedział, że jak przyjedzie to koniecznie chce rozłożyć się na kanapie w salonie. – powiedziałam wskazując na telefon przede mną.

– I zdjęcie! – Landon krzyknął, a swoimi słowami wywołał zaciekawienie na twarzy Harry'ego.

– Chce zdjęcie nad basenem żeby móc chwalić się nim znajomym – wytłumaczyłam i wróciłam do gotowania.

– Okey, ale ja nie będę czyścił tapicerki sofy jak pobrudzisz ją butami. – ostrzegł Harry, na co Landon wybuchł gromkim śmiechem. Chciałabym żeby wreszcie wrócił do Londynu.

****************

2/3 maratonu

Our Twins // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz