~34~

17.7K 695 194
                                    

Podążyłam za Harry'm. Weszliśmy na piętro i zatrzymaliśmy się przed drzwiami, które kiedyś prowadziły do pokoju gościnnego.

– Chciałbym mieć was tutaj coraz częściej, dlatego coś przygotowałem. Otwórz. – wskazał na brązową klamkę.

 Wzięłam głęboki wdech i pociągnęłam za nią, a drzwi ustąpiły. Pchnęłam je i weszłam do środka pomieszczenia, gdzie doznałam po raz kolejny szoku. Sypialnia była w stylu starego salonu. Trzy jasne ściany i jedna wyłożona drewnem. Tuż przed nią stało wielkie łóżko z wieloma poduszkami. Po jego obu stronach szafeczki, a na nich kwiaty i lampki. Oprócz tego wielka szafa, puchaty dywan, okno ze specjalnym miejscem do siedzenia, bujany fotel i kamienny kominek specjalnie zabezpieczony przed dziećmi. A wszystko ozdobione klimatycznymi dekoracjami. Na jednej ze ścian znajdowały się dwie pary białych drzwi. Podeszłam bliżej i pociągnęłam za klamkę pierwszych. Pomieszczenie okazało się być łazienką w kolorach beżu i bieli. Uśmiech na mojej twarzy wywołał widok niebieskiej dziecięcej wanienki włożonej do wanny oraz dziecięcych płynów do kąpieli na półce. 

– Został jeszcze jeden pokój – usłyszałam szept, a następnie ciepła dłoń złapała moją i wyprowadziła z łazienki.

Podeszliśmy do drugich drzwi i tym razem Harry je otworzył. Weszłam jako pierwsza i zaniemówiłam. Pokój okazał się być niewielkim, lecz bardzo przytulnym pokoikiem dziecięcym. Trzy ściany pomalowane były na jasnoszary kolor. Czwarta z nich była pokryta tapetą, przedstawiała białe tło, a na nim w rzędach turkusowe, a poniżej nich szare chmurki. Ułożone w odpowiedniej odległości od siebie rysunki, powtarzane na całej tapecie tworzyły niesamowity efekt. Pod obiema ścianami stało po jednym białym łóżeczku. Dzięki temu, że jedno z nich miało niebieską pościel, a drugie różową bez problemu można było odnaleźć właścicieli danego mebelka. Pomiędzy łóżeczkami znajdowało się duże okno wychodzące na ogród. Ozdobiono je [okno] długimi, cienkimi firankami i turkusowymi, zwiewnymi zasłonami. W pokoju znajdowała się również duża komoda, przewijak, sofa z turkusowymi i różowymi poduszkami oraz puchaty dywan. A także kosze na zabawki. Na prośbę Harry'ego podeszłam do komody i odsunęłam szuflady. Były pełne ubranek, pieluch i dziecięcych specyfików. 

– Mama powiedziała, że to powinno pasować na Maluchy, ale będziesz musiała sama sprawdzić. Nie znam się na tym za bardzo – powiedział pocierając dłonią kark. 

W oczy rzuciła mi się para śpioszków. Jedne różowe, a drugie niebieskie. Jednak na obu pisało ,,I love my Daddy". Mimowolnie po moim policzku spłynęła łza. Harry przygotował to wszystko dla nas. Dla dzieci, dla mnie. 

 – Podoba się? - spytał przerywając ciszę. 

Odłożyłam ubranka i odwróciłam się do Styles'a. Podeszłam szybkim krokiem i mocno objęłam go w pasie. Chłopak stał przez chwilę zszokowany, jednak zacisnął wokół mnie swoje ramiona, a głowę oparł na mojej.

– To jest piękne – wyszeptałam w jego ramię całkowicie się rozklejając. – Dziękujemy. Ale nie musiałeś tego robić. To z pewnością kosztowało bardzo dużo.

– Nie mówmy o pieniądzach, bo nie są tu ważne. Ani one, ani żadna Cynthia. Tylko ty, Darcy i Lou – powiedział, tuląc mnie do siebie. Chciałam by ta chwila trwała jak najdłużej. Potrzebowałam tego ciepła, miłości, troski i opieki. Może i dawał mi to Louis podczas naszych spotkań, lecz nie czułam tego tak mocno jak teraz.

– Dziękuję – powiedziałam odsuwając się od bruneta. – I przepraszam za to. – przetarłam dłonią mokre policzki.

– Nie przepraszaj za to. To oznaka, że jesteś wrażliwa i niesamowita. – uśmiechnął się tak szeroko, że nie sposób było tego nie odwzajemnić. – To co, myślisz, że możemy tutaj przynieść Maluchy? – spytał, a ja ochoczo pokiwałam głową. Już po chwili każde z bliźniąt wtulało się w ciepły kocyk w swoich łóżeczkach. – To teraz mamy czas dla siebie – uśmiechnął się i podszedł do komody. Odsunął jedną z szuflad i wyjął dwa białe urządzenia. – Elektryczna niania. – jedną z części postawił na parapecie obok łóżeczek, a drugą zabrał ze sobą. – Zapraszam do kuchni. Zrobimy coś dobrego na kolację.

Zeszliśmy na parter i przeszliśmy do kuchni. Harry posadził mnie na krześle przy stole przy którym miałam idealny widok na aneks kuchenny i wyspę pośrodku kuchni.

– Herbaty? – spytał napełniając czajnik. Potwierdziłam kiwnięciem głowy i usiadłam wygodnie. Po chwili spoczął przede mną kubek z gorącym napojem oraz talerzyk z ciastkami. Nie ukrywając, najchętniej zjadłabym je wszystkie. Harry wyjął na blat wyspy różne składniki i miski. Poprawił swoją fryzurę i zaczął mówić próbując naśladować włoski akcent.

– A teraz droga Signora* gotujemy makaroni! – krzyknął wesoło, wrzucając długi makaron do garnka. Jego głos był tak śmieszny, że nie mogłam się powstrzymać i po raz kolejny wybuchłam głośnym śmiechem. Nagle doszedł do mnie dość niemiły zapach spalonego dania.

– Harry...sos – powiedziałam przez śmiech. Chłopak z przerażeniem na twarzy wziął łyżkę i zaczął mieszać sos. A ja, jak to ja zwijałam się ze śmiechu.

*****

Ku mojemu zaskoczeniu Harry'emu udało się już niczego nie przypalić i dokończyć naszą kolację. Tuż po niej, która swoją drogą była przepyszna usiedliśmy w salonie. Rozmawialiśmy z kubkami herbaty w dłoniach w akompaniamencie piosenek z programu muzycznego w telewizorze.

– A ty, masz kogoś? – spytał nagle. I mówić mu o Louis'ie czy nie? Swoją drogą jeśli Tomlinson będzie miał nadal takie zdanie o Harry'm przez co zabraniałby mi się z nim spotykać nie ratowałabym tego związku. Cholera no, Styles to ojciec moich dzieci i to oczywiste, że będziemy się widywać.

– Tak. Ale nie wiem jak to będzie z nami – powiedziałam szybko upijając łyk herbaty.

– Dlaczego?

– Ostatnio pokłóciliśmy się trochę. No może trochę bardzo.

– Poszło o coś poważnego? - spytał ponownie.

– Nie – przeciągnęłam słowo, a chłopak uniósł brew.

– Poszło o mnie? – spytał, a ja nie odpowiedziałam. – Lily.

– Tak – przyznałam. – Twierdził, że nie powinnam tutaj przychodzić po tym jak nas potraktowałeś. – nie ukrywam, że wkroczyliśmy na trudny i jednak lekko krępujący temat.

– Zmieniłem się Lily. Naprawdę – zaczął głosem jakiego nigdy u niego nie słyszałam. – Chcę być obecny w życiu tych Maluchów. Nie chcę być już tchórzem.

– Widzę i wiem, że się zmieniłeś. I bardzo cieszy mnie ten fakt – przyznałam szczerze.

– Mnie również cieszy moje lepsze zachowanie. Ale Cynthia – skrzywił się. – Nie pasuje jej to co robię i robi mi o to awantury. I według niej to jest powodem jej nocnych pobytów poza domem. Mimo, iż miały miejsce jeszcze przed tym całym wydarzeniem – westchnął masując skronie. – Rozważam opcję rezygnacji z oświadczyn i całego tego cyrku wokół niej. – wziął głęboki wdech. – To wszystko jest takie trudne – westchnął i spojrzał na mnie zielonymi tęczówkami. 

Tymi, które kiedyś codziennie widziałam jako ostatnią rzecz przed snem i tymi, które widziałam rankiem jako pierwsze. Teraz te dwa wręcz szmaragdowe kamienie wpatrzone były we mnie z wielkim smutkiem, bólem, rozpaczą i brakiem sił. Niepewnie przybliżyłam się do Harry'ego i objęłam go ramionami. Chłopak wtulił twarz w zagłębienie mojej szyi. Łkał. Ułożyłam dłoń na jego głowie i delikatnie ją gładziłam.

– Wszystko będzie dobrze Harry. Wszystko będzie dobrze. – pomogę ci, nie opuszczę cię, nie zostawię cię samego, nie pozbędę się mojej miłości do ciebie.

*******

Jak wieczorek Lily i Harry'ego?

*Signora – (czyt. Siniora) – z włoskiego ,,panna". Nie znalazłam nigdzie tłumaczenia na język włoski pani/panna/panienka jako Signorita, które wymawiałoby się jako Siniotira, które sugerowałyście. 

Our Twins // h.s. ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz