Co jest gorsze od irytującego dźwięku budzika? Większość powie, że nie ma czegoś takiego. A ja udowodnię, że jest. Charakterystyczna melodia dzwonka iPhone rozbrzmiewa po pokoju. Na co dzień nie ma w tym nic irytującego, ale kiedy dzwoni o piątej rano, to już przesada. Kto normalny zakłóca mój sen? Życie temu komuś chyba jest nie miłe. Wściekła, nie patrząc na ekran, odbieram połączenie.
— Czego?! — Warczę niczym rasowy pitbull.
— Grzeczniej. — Otwieram szeroko oczy i siadam. Charakterystyczny damski głos odzywa się w słuchawce. — Nie tego cię uczyłam.
— Problem jest taki, że niczego mnie nie uczyłaś. — Szeptam pod nosem.
— Słucham?! — Podnosi głos. Ups, chyba usłyszała.
— Po co dzwonisz? — Zmieniam temat, nie mam ochoty na kłótnie z rana.
— Może byś się przywitała z matką jak człowiek a nie. Jak ty się zachowujesz? — Zaczyna się.
— Jeśli masz zamiar prawić mi te swoje farmazony, to lepiej zakończymy tą rozmowę już teraz albo przejdź do rzeczy. — Nie wiele obchodzi mnie to, co ma do powiedzenia, ale mus to mus. Niech powie, co ma powiedzieć i wraca do swojego jedynego dziecka, jakim jest praca.
— Dzwonił do mnie wujek i powiedział, co się wydarzyło oraz o kilku innych ciekawych rzeczach.
— Skoro już wszystko wiesz to, po co dzwonisz? — Ta kobieta jest niereformowalna, wujek pewnie powiedział jej wszystko ze szczegółami, więc czego ona ode mnie chce. Przecież w żadne kłopoty nie wpadłam, więc nic złego nie mógł jej przekazać. No chyba, że chodzi o...
— Dlaczego notorycznie się spóźniasz? — ... obecność. Mogłam się domyślić. Zawsze o to chodzi.
— Znasz mnie. — Oczywiście, że mnie nie zna. Jak ma mnie znać skoro jej i taty nigdy nie ma? — Po za tym Nathaniel ma na to bardzo duży wpływ.
— Nie mieszaj w to Nathaniela. Twoje spóźnianie i nieobecności to tylko i wyłącznie twoja wina.
— Oczywiście, jak zwykle wiesz lepiej. Jakbyś częściej bywała w domu to może dostrzegłabyś prawdę. — Nie to, że obwiniam Blacka, no dobra trochę tak, ale to mój przyjaciel i wybaczę mu wszystko. A prawdą jest, że to przez niego się spóźniam prawie zawsze. Jednak moja matka nigdy nie chce w to uwierzyć. Wie swoje i tylko to się dla niej liczy.
— Prawda jest taka, że gdybyś nie czekała wiecznie za tym chłopcem to dojeżdżałabyś do szkoły na czas. — Po części ma racje, ale jest jeden drobny szczególik.
— Ciekawe, czym mam dojeżdżać. Jakbyś zapomniała nie mam samochodu ani innego środka transport. Nawet nie zaczynaj gadki o autobusie, bo dobrze wiesz, że nigdy nie wsiądę do tego rozlatującego się gówna. — Mogę brzmieć jak rozpieszczona dziewucha, pławiąca się w luksusach. Przecież inni jakoś jeżdżą tym pojazdem, ja też mogłabym, ale nie mam zamiaru. Ludzie i tak częściej wybierają spacer niż przejażdżkę szkolnym busem. To serio jest okropne. Raz w życiu jechałam i nigdy więcej.
— Nie ważne. — Wyobrażam sobie jak macha ręką.
— Coś jeszcze? Czy mogę wrócić do spania?
— Dwie sprawy. — Cudownie. — Słyszałam o konkursie, jesteś pewna, że sobie poradzisz? — Kochana, jak zwykle się o mnie martwi. Czujecie ten sarkazm?
— Mhm. Przejdź do tej drugiej sprawy.
— Ale jesteś pewna? — Wzdycham z irytacji.
— Tak, mamo jestem pewna. Nie przyniosę wam wstydu.
CZYTASZ
Made For Each Other
Teen Fiction- Witaj Melody. - Ten głos taki znajomy. Te oczy, które kiedyś patrzyły na mnie z troską. - To nie może być prawda - wplątuje dłonie w swoje włosy i ciągnę za nie próbując obudzić się z tego koszmaru. To wszystko jest złym snem. - Ależ to prawda...