Rozdział XXIV

9.9K 452 48
                                    

Bezpieczeństwo, rodzina, miłość, szczęście, ciepło, wspomnienia, dzieciństwo, azyl, samotność. Tymi słowami mogłabym określić mój dom. A czym jest dla was? Może to tylko zwykły budynek, w którym egzystujecie albo święte miejsce, do którego zawsze chętnie wracacie.

Rodzina – matka, ojciec i dzieci. Niby rodziny składają się z tych samych osób, ale każda z nich jest inna. Nie ma na świecie dwóch takich samych. Moja rodzina od zawsze była dla mnie najważniejsza. Nawet po tych wszystkich okropieństwach przeżytych po części przez nich, kochałam ją całym sercem.

Mama. Kochana mamusia w moim dzieciństwie zawsze uśmiechnięta, optymistyczna kobieta, która była kiedyś moją najlepszą przyjaciółką. Z czasem pochłonięta przez pracę zaczęła się odsuwać ode mnie. Miłość pozostała.

Tata. Najważniejszy mężczyzna w moim dzieciństwie. Niezbyt surowy, zabawny i przystojny facet. Zawsze za plecami mamy podkradał z jej schowka słodycze dla mnie. Podobnie jak rodzicielka zatracił się w pracy i odsunął się od dzieci. Miłość pozostała. Ona zawsze zostaje nie ważne jak bardzo źle będzie. Szczęśliwe chwilę przyćmią te złe.

Odkąd pamiętam zawsze dostawałam wszystko, co chciałam. Z początku byli przy mnie jednak później za cenę tego wszystkiego zabrano mi czas. Czas z nimi. Ich wsparcie, obecność i troskę. Z czasem zrozumiałam, to wszystko nie było tego warte. Wolałabym żyć skromnie z rodzicami u boku niż na bogate bez nich. Czasu nie cofnę, nie zmienię tego, co już się wydarzyło. Serce boli, tak bardzo, że nie jestem w stanie funkcjonować.

Jak już wspomniałam w dzieciństwie wszystko było inne. Byli przy nas. Przy mnie i rodzeństwie. Jednak jedna tragedia, jeden wypadek, jedna zła decyzja odsunęła nas od siebie. Przestaliśmy być rodziną w rzeczywistości. Zaczęły nas łączyć tylko więzy krwi nic po za tym. Skończyły się wspólne wyjazdy, zabawy i wspomnienia. Została tylko obojętność i pustka. Z Victorią nie raz próbowałyśmy z nimi rozmawiać, jednocześnie nie rozmawiając ze sobą. Strata tej jednej osoby zniszczyła wszystko. Rozdzieliliśmy się, nie mogliśmy poradzić sobie z bólem. Miałam wtedy tylko dwanaście lat a on szesnaście jak odszedł i już nie wrócił.

Żałuje każdej zmarnowanej chwili na kłótnie, sprzeczki z rodzicami. Gdybym wiedziała, gdybym tylko wiedziała, że to się tak skończy wybaczyłabym im wszystko już dawno. Ale nie mogłam o tym wiedzieć, nikt nie mógł, no chyba, że Bóg on wie i widzi wszystko. Zabrał mi ich i już nigdy się nie zobaczymy przynajmniej nie w tym życiu. Żałuje, że nigdy nie poznali prawdy o wydarzeniach sprzed roku. Nigdy nie walczyłam o nich, a powinnam.

Słucham słów księdza, ale nic do mnie nie dociera. Jestem uwięziona w swoim umyśle. Przyszli wszyscy – rodzina, przyjaciele, sąsiedzi, pracownicy, każdy, kto ich znał. Łzy lały się strumieniami, nie dochodziło do większości, że ich już nie ma. Oni nie żyją. Dzisiaj czas pożegnania, żegnamy się z nimi na tym świecie licząc, że jeszcze kiedyś się spotkamy w lepszym miejscu.

Mamo, tato przepraszam.

Patrzę jak trumna chowa się do wykopanego dołu, upadając na kolana. Mój świat legł w gruzach, nie wiem czy będę wstanie go odbudować. Czyjeś ramiona owijają się wokół mnie i przyciągają do swojej klatki piersiowej. Nie odwzajemniam uścisku. Nie robię nic tylko patrzę pusto na miejsce, w którym spoczęli moi rodzice. Łzy płyną po moich policzkach a oddech jest urwany.


Zginęli przeze mnie.

***

Podjeżdżam taksówką pod dom. Ponad godzinę temu wróciliśmy z wycieczki. Lot był męczący. Nikt nie chciał wracać. Sydney jest piękne tam w końcu mogliśmy uciec od problemów. Nie od myśli, ale po jakiejś części wszyscy pozbyliśmy się zmartwień, wraz z powrotem one wróciły ze zdwojoną siłą.

Made For Each OtherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz