Rozdział XXXII

8K 471 27
                                    

Trzy dni, tyle minęło odkąd się „wyprowadziłam". Nathaniel nieustannie do mnie wydzwaniał, pisał, ale nie odbierałam. Po raz kolejny wspomnę tak przesadzam dobrze to wiem. Przecież to tylko bałagan, ale dla mnie to AŻ bałagan. Dopóki tego nie zrozumie nie śpieszy mi się z powrotem. Nadal nie posprzątał mieszkania, wiem to, bo przychodzę tam codziennie, kiedy nie ma go w nim. Zniknęło kilka rzeczy takich jak na przykład pudełka po jedzeniu, ale po za tym nadal na podłodze leżą jego cichu i inne sprzęty. Postanowiłam, że dzisiaj ostatni dzień, jak nic nie zmienił w mieszkaniu to wracam, ale będę musiała się z nim rozmówić i chyba to będzie koniec naszego wspólnego mieszkania. Życie w ciągłym syfie z takim bałaganiarzem to nie na moje nerwy. Ciągłe proszenie się, aby coś zrobił to za dużo. Nie znałam go od tej strony. Pewnych rzeczy widocznie dowiadujemy się o sobie dopiero po zamieszkaniu razem.

Otwieram drewnianą powłokę z nadzieją na zmianę. Naprawdę nie chcę, aby Nate się wyprowadzał. Chcę z nim mieszkać, ale nie w chlewie. Nie jesteśmy zwierzętami. Chociaż w porównaniu do tego, co zrobił z domem to zwierzęta mają naprawdę czysto. Przesadzam, tak wiem. Niepewnie wchodzę do środka. Odkładam kluczę do koszyczka w przedpokoju i wchodzę głębiej. Nawet nie wyobrażacie sobie, jakie było moje zdziwienie widząc porządek. Normalnie w domu lśni. Rozglądam się po innych pomieszczeniach i wszędzie jest tak samo, a nawet moja sypialnia jest wysprzątana. Wypuszczam wstrzymanie powietrze, nawet nie wiedziałam, kiedy to zrobiła. Ulżyło mi, naprawdę ulżyło.

— Wrócisz? — Odwracam się w stronę głosu. Parzy na mnie z nadzieją i skruchą. No tak widzimy się pierwszy raz od trzech dni jak na nas to rekord, no chyba, że któreś z nas gdzieś wyjechało, ale wtedy to jest inna sytuacja.

— Nie jesteś w pracy? — Zbywam jego pytanie. Chcę go trochę potrzymać w niepewności. To jasne, że wracam i tak miałam zamiar to dzisiaj zrobić.

— Wziąłem wolne. — Przyznał i intensywnie wpatrywał się w moje oczy. Czekał na odpowiedź.

— To moje mieszkanie, nie mam zbytnio wyboru. Muszę wrócić. — Zaśmiałam się. Oczywiście powiedziałam to w żartach. Black podszedł do mnie i mocno przytulił. — Udusisz mnie. — Jęknęłam.

— Tęskniłem. — Mruknął w moje włosy i poluźnił trochę uścisk, ale nie puścił mnie. — Przepraszam.

— Wybaczam. — Poczochrałam go po włosach. — Też tęskniłam. — Wtuliłam się w jego klatkę i zaciągnęłam zapachem perfum.

Tak bosko pachnie.

Spoglądam na niego z dołu i posyłam mu uśmiech. Nate spoważniał i zaczął przybliżać swoją twarz do mojej. Nasze twarze dzielą milimetry. Oddechy mieszają się ze sobą a moje serce, co po chwile gubi rytm.

Pocałował mnie. Znowu

Z początku były to tylko delikatne muśnięcia, jakby badał grunt czy naprawdę tego chcę. Dawał mi szansę na odsunięcie się, której oczywiście nie wykorzystałam i nie mam zamiaru tego robić. Stanęłam na malcach i mocno przycisnęłam swoje wargi do jego. Od razu zareagował, przypierając mnie do ściany i pogłębiając pocałunek. Znalazłam się w moim prywatnym niebie. Rzeczywistość jakby się rozmyła. Byliśmy tylko my. Ja i on. Razem. Nie wiem ile czasu minęło zanim się od siebie oderwaliśmy, ale w końcu musieliśmy to zrobić. Otwieram oczy i natrafiam na intensywny wzrok Nathaniela. W jego tęczówkach pobłyskuje pożądanie i coś jeszcze, ale nie umiem tego zdefiniować, ale jest to głębokie uczucie. Czyżby miłość?

Wpadłam po uszy. Zakochałam się w moim najlepszym przyjacielu. Przeraża mnie to, co teraz będzie? Czy on czuję to samo? Chyba tak, skoro już drugi raz mnie pocałował. Gdyby tego nie czuł nie narażałby naszej więzi jestem tego pewna. Kocham go tak bardzo, iż zaczęło mnie to przerażać. Wszystko się teraz zmieni. Boję się tych zamian.

Nate oparł swoje czoło o moje i wpatrywał się we mnie, intensywnie myśląc. Oddałabym cały majątek za jego wszystkie myśli. No dobra nie cały, ale jakąś część.

— Umówisz się ze mną? — Zapytał przerywając ciszę.

— Na randkę? — Wydukałam z ledwością. Byłam w szoku. Szatyn nic nie odpowiada tylko dalej mi się przypatruje. Zasłaniam twarz dłońmi, zmieszana. Co ja miałam w głowie zadając to pytanie? Jaka randka? Co mi odbiło?

Jesteśmy przyjaciółmi.

Przyjaciele się nie całują.

To, kim jesteśmy?

— Spójrz na mnie. — Prosi, ale nie robię tego. Brakuje mi odwagi. Chłopak odsuwa moje ręce i kładzie palec wskazujący pod moją brodę, unosząc lekko moją głowę do góry. Pozwalam mu na to wszystko, ale w dalszym ciągu unikam jego wzroku. — Melody, proszę — szepta. Przełamuję się w sobie i w końcu spojrzałam w jego piwne tęczówki.

— Umówisz się ze mną na randkę? — Ponawia swoje pytanie podkreślając ostatni wyraz. Zszokowana z otwartą buzią, wpatruję się w niego. — To... tak czy nie? — Posyła mi uśmiech widząc moje zakłopotanie.

— Tak — wyszeptałam. Nie jestem pewna czy mnie usłyszał, tak, więc powtórzyłam swoją odpowiedź trochę głośniej.

— Leć się przebierz i najlepiej w wygodne ubrania. Widzimy się za dwadzieścia minut przy drzwiach. — Cmoknął mnie w usta i odszedł w stronę swojego pokoju.

Nie marnując ani chwili dłużej weszłam do siebie i z szafy wyciągnęłam czarne rurki z wysokim stanem do tego biały crop top. Nie wiem gdzie pójdziemy czy pojedziemy, ale skoro stawia na wygodę to nie będę się stroić nie widomo jak. Przy lustrze poprawiam jeszcze mój makijaż i włosy, po czym idę do przedpokoju. Nate już na mnie czeka. Wychodzimy razem z mieszkania i wsiadamy na jego motocykl.

— Gdzie jedziemy? — Zapytałam zanim odpalił maszynę.

— Niespodzianka. — Puścił mi oczko. Założył na głowę kask ja także to uczyniłam i ruszyliśmy. Tęskniłam za tą adrenaliną, jaka mnie ogarnia, kiedy jeżdżę tym cudeńkiem.

Zatrzymujemy się po dwudziestu minutach na jakimś parkingu. Schodzimy z pojazdu i ścigamy kaski. Nate chowa je i odwraca się w moją stronę posyłając uśmiech.

— To teraz zamknij oczy. — Posłusznie wykonuje jego polecenie i pozwalam się prowadzić w nieznane.

— Nate... — Warczę. Idziemy już jakiś czas a ja wciąż mam zasłonięte oczy. Dwa razy prawie spotkałam się z ziemią a raz prawie kostkę skręciłam. Gdyby nie Black to pewnie połamałabym się już dawno.

— Już, już. Możesz otworzyć. — Rozglądam się dookoła. Stoję na jakimś starym moście na dole znajduję się jezioro a kilka metrów od nas jakiś mężczyzna przywiązuje liny to barierek.

— Żartujesz? — Kręci przecząco głową a ja rzucam mu się na szyje. Zawsze chciałam skoczyć na bungee, ale jakoś nie mogłam się za to zabrać. A teraz mam okazję spełnić jedno z moich marzeń. Ciekawe, kiedy to wszystko zaplanował.

— Dzień dobry. — Witamy się z mężczyzną, który będzie nas asekurował.

— Witajcie. Jestem Max. — Wyciąga do mnie rękę.

— Melody. — Ściskam ją a zaraz po mnie Nate robi to samo.

Max tłumaczy nam, co i jak a później przypina do nas linę. Staję na krawędzi razem z Blackiem i łapię do za rękę. Spoglądamy na siebie, po czym równocześnie skaczemy w dół. Krzyczę zdzierając sobie gardło. Kiedy liny w miarę się ustabilizowały zaczynam się śmiać zwisając głową w dół. Zgodnie z instrukcją instruktora odpinam się i nurkuje w jeziorku. Woda jest lodowata, ale szybko się do niej przyzwyczajam. Wynurzam się z wody i o mało, co zawału nie dostałam widząc sylwetkę Nathaniela przed sobą.

— Co robisz? — Nie odpowiada tylko wbija się w moje wargi. Odwzajemniam pocałunek i oplatam go nogami w pasie. Wplątuje dłonie w jego włosy ciągnąc za ich końcówki. Mruczy prosto w moje usta a ja się uśmiecham. Odrywamy się od siebie i po prostu patrzymy sobie w oczy.

Jest cudownie.

On jest cudowny.

Made For Each OtherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz