Rozdział XXXVI

7.3K 420 86
                                    

Pov. Nathaniel

Przez sen szukam najważniejszej osoby w moim życiu, ale jedyne, co znajduje moja ręka to pusta oraz zimna połowa łóżka. Wybudzam się ze snu i cicho wzdycham, znowu nie śpi. Martwię się o nią. Nie dość, że zamyka się w sobie i unika wszystkich to jeszcze zarywa noce siedząc na balkonie. Myśli, że nie jestem tego świadomy, ale o tuż jestem tylko nie chciałem na nią naciskać, dlatego nic nie mówiłem. Boli mnie to, że odsuwa się ode mnie. Nawet patrzy na mnie inaczej tak beznamiętnie. Kocham Melody całym sercem, a z każdym kolejnym dniem dochodzi do mnie, że ona chyba nie czuje tego samego. Wiem, że jest jej ciężko to, co się wydarzyło i ten prześladowca mocno wpływają na nią. Jednak nie mogę zrozumieć, dlaczego zachowuje się tak obojętnie w stosunku do mnie. Jakby cała nasza bliskość wyparowała jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Odrzucam kołdrę i wstaję. Wychodzę na balkon i spoglądam na skuloną postać siedzącą na posadzce.

— Znowu nie możesz spać? — Siadam obok nie odrywając od niej wzroku.

— Mhm. — Mruczy nie odrywając wzroku od nieba.

— Porozmawiaj ze mną. — Proszę.

— Przecież rozmawiamy. — Wzdycham. Po raz kolejny udaje, że nie wie, o co chodzi. Nie mam sił już na to wszystko. Jej obojętność boli.

— Melody, dobrze wiesz, o co mi chodzi. — Próbuję ostatni raz coś wskórać. Jak się nie uda to koniec.

— Nie mogę spać to wszystko. — Przymykam powieki i po raz kolejny wzdycham. Jestem zmęczony tym wszystkich. Wiele potrafię zrozumieć, ale tej izolacji nie.

— Mam dość. — Powiedziałem, a przez jej twarz przeszedł cień strachu. — Wiem, że jest ci ciężko. Może i nie wiem, co czujesz, ale jak mam się kurwa tego dowiedzieć skoro nawet nie potrafisz na mnie spojrzeć? Jak mam ci pomóc? — W końcu przeniosła na mnie swój wzrok. Z jej tęczówek nie mogłem nic odczytać. Wydawało mi się, że widziałem w nich poczucie winy, strach oraz obawę. — Jeśli mnie nie kochasz to, to powiedz, a nie udajesz, że wszystko jest w porządku. — Czekałem chwilę aż coś powie, ale tak jak milczała tak pozostało. — Nic nie powiesz?

— Ja...

— Ułatwię ci to — mruknąłem, po czym wstałem. — Koniec z nami. — Odwróciłem się do niej plecami i odszedłem.

Zły, załamany z pękniętym sercem wychodzę z mieszkania. Najchętniej wróciłbym tam i za wszystko przeprosił. Prosił ją o wybaczenie. Jej strata tak bardzo boli a nie minęło nawet pięć minut. Nie mogę jednak tego zrobić. Dała mi jasno do zrozumienia, że nie czuje tego samego. Nie będę się narzucać.


— Kurwa! — Wrzasnąłem uderzając w ścianę budynku. Wplotłem dłonie w swoje włosy i pociągnąłem mocno za ich końce. Po moich policzkach zaczęły płynąć łzy. Chcę zapomnieć. Muszę zapomnieć o tym bólu, chociaż na chwilę. Potrzebuje wódki. Mnóstwa wódki.

***


— Na koniec zerwałem z nią. — Wybełkotałem koniec historii mojej i Melody barmanowi. Przez alkohol zacząłem zwierzać się obcemu typowi. Nigdy nikomu się nie zwierzałem oprócz niej. Ona była wszystkim. Jest wszystkim.

Ledwo byłem w stanie siedzieć na tym jebanym stołku barowym. Obraz miałem zamazany, ale mimo tego chciałem jeszcze.

— Lej. — Wymamrotałem.

— Tobie już wystarczy. — Szatyn zabrał moją szklankę, ale ją przytrzymałem.

— Płacę? — Przytakuje. — To nalej mi kurwa jeszcze jednego, bo nie dostaniesz napiwku. — Warknąłem trochę niewyraźnie.

Made For Each OtherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz