Rozdział XXXIV

7.9K 443 14
                                    

Zjedliśmy nasze śniadanie i udaliśmy się na spotkanie z przyjaciółmi. To już końcówka wakacji. Niedługo zacznie się znowu szkoła. Jednak wszystko się zmieni, nie będzie już Nathaniela i Thomasa. Zabraknie na szkolnych korytarzach dwójki naszych przyjaciół. Dziwnie będzie chodzić tam bez nich. Przez te dwa lata przyzwyczaiłam się, że każda przerwa była nasza. Różne wygłupy, żarty i przede wszystkim zwykłe siedzenie ze sobą. Oczywiście, że nadal będziemy spędzać razem czas, jednak to jest coś innego. Wspólne uciekanie z lekcji to już nie będzie to samo. Wszystko się zmienia. Całe szczęście, że chłopcy wybierają się na tutejszy uniwerek i nigdzie nie wyjadą. Nie poradziłabym sobie gdybym musiała się z nimi rozstać. Zwłaszcza z takim jednym szatynem, za którym szaleje.

Wchodząc na plażę od razu zobaczyłam czwórkę wariatów, którzy głośno się śmieją. Razem z Blackiem podchodzimy do nich. Nikole zobaczyła nas, jako pierwsza. Wstała z ziemi i rzuciła mi się na szyję. Nie utrzymałam równowagi i obie runęłyśmy na ciepły piasek. Stęknęłam cicho a później razem z rudą wybuchłyśmy śmiechem. Nie wiem skąd u niej ten entuzjazm na mój widok, ale ani trochę mi to nie przeszkadza. Jest dla mnie jak siostra.

— A co to takiego? — Pochyla się nade mną i spogląda na moją szyję. — Malinka?! — Piszczy głośno, wstając. Również to robię z małą pomocą mojego chłopaka.

Mój chłopak.

Nadal nie mogę się przyzwyczaić.

— Idziemy. — Chwyta za mój nadgarstek i odciąga kawałek dalej od chłopców. Nawet nie zdążyłam się przywitać. — A teraz mów. — Zatrzymujemy się kilka metrów od nich i siadamy na pisku.

— Nikole, mogłabyś dać mi się, chociaż przywitać z resztą. — Powiedziałam.

— Kto ci to zrobił? — Zlewa moją wypowiedź.

— Małpa zoo. — Zakpiłam i spojrzałam na nią wymownie. Dobrze wie, kto, więc nie wiem, po co zgrywa głupka. — Nie udawaj. Wiem, że mu pomogłaś.

Dziewczyna nic nie odpowiada tylko spogląda ponad moje ramię. Wędruję wzrokiem w to samo miejsce. Nathaniel akurat jest w trakcie zdejmowania koszulki. Mamy idealny widok na kilka ładnych, tak swoją drogą, lekko bordowych plamek.

— To twoja robota?! — Ponownie z jej ust wydostaje się pisk. Skrzywiam się na ten dźwięk i zatykam jej usta dłonią.

— Nie piszcz tak, uszy mi pękną. — Powoli odsunęłam swoją dłoń z jej twarzy. — Odpowiadając na twoje pytanie, tak to moja robota.

— Spaliście ze sobą?! — Krzyczy trochę za głośno. Ponownie zatkałam jej buzie i spojrzałam na nią zażenowana. Kilka, a raczej kilkanaście osób zwróciło na nas swoją uwagę.

— Nie! — Warknęłam.

— Oh. — Westchnęła. — Dlaczego?

— Nikole! — Upomniałam ją.

— No co? — Zmarszczyła brwi.

— Nico. — Odburknęłam.

— A jesteście, chociaż razem? — Zapytała. Pokiwałam głową na tak. Znowu zaczęła piszczeć jak szalona. Ugh, wstyd mi przynosi.

— Jesteś nienormalna. — Stwierdzam, po czym wstaję i odchodzę do chłopaków. Nathaniel spojrzał na mnie a ja wtuliłam się w jego klatkę piersiową.

— Stary, zajebiste malinki. — Luis szczerzy się jak mysz do sera patrząc na naszą dwójkę.

— Wiem. — Odpowiada szatyn, po czym siada na kocu ciągnąć mnie za sobą tak, że znajduję się pomiędzy jego nogami. Opieram się plecami o jego tors a on zamyka mnie w swoich ramionach splatając je na moim brzuchu.

Made For Each OtherOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz